BEŁKOT

Rzymianie uznawali, że najważniejsze jest, aby podbite ludy płaciły podatki i dostarczały centrali zboża, mięsa, oliwy, futer oraz, oczywiście, złota. W związku z powyższym w ich imperium każda z niezliczonych plemiennych i etnicznych społeczności mogła sobie wierzyć, w co chce, stosować swoje prawa obyczajowe, swoje systemy karne i tak dalej. Nazywało się to pax romana.

Zasada żyjcie sobie po swojemu, byleście płacili podatki i się nie buntowali (zastosowali ją później też Hunowie i Wandalowie, kiedy podbili pół ówczesnego świata) znakomicie działała przez kilkaset lat. Chociaż, dalibóg, nikt wtedy o tolerancji nie słyszał i nikt jej nie widział. Plemiona Dacji, Tracji, Hiszpanii, Izraela, ludy Egiptu czy Maroka żyły rygorystycznie według własnych praw: obrzędów religijnych, karania zabójstw czy kradzieży, dziedziczenia, zamążpójścia i tak dalej, ale każdy współplemieniec, który normy te naruszał, był bezlitośnie wykluczany ze społeczności.

I wiedząc to, pani magister, będąca osobą unikającą konfliktów, rozważa ciekawy projekt polityczny: „A gdybyśmy – powiada – nie mogąc państw podzielić na plemienne części, pozwolili podzielić się społeczeństwom według obyczajowych i religijnych preferencji? Gdybyśmy skorzystali z doświadczenia Rzymian i pozwolili ludziom żyć, jak lubią, czyż nie zapanowałby święty spokój w Polsce, w Ameryce i wszędzie, gdzie lud się dramatycznie podzielił?”

Znajomy hydraulik, człek głęboko praktyczny, wydawał się pomysłem zachwycony, aż mu się ździebko piwa wylało na klawiaturę (spotykamy się oczywiście on-line), i od razy przeszedł do konkretów. Można by, zastanawiał się mistrz od rur i zaworów, pozwolić każdemu obywatelowi, powiedzmy od 16 roku życia, w sprawach fundamentalnie nas dzielących określić się po którejś stronie i poddać się bezapelacyjnie stosownemu dla tej strony prawu.  

– Na przykład zwolennicy prawa kobiet do aborcji, genderu, stref pełnych LGBT i zakazu bicia i gwałcenia żon, rozwodów itd. utrzymywaliby ze swoich, odpowiednio naliczanych podatków, sektory opieki zdrowotnej, szpitale i przychodnie, jednostki prokuratury, wydziały sądów powszechnych egzekwujących ich prawa i obowiązki. Zwolennicy zaś zakazu aborcji, zakazu rozwodów, badań prenatalnych i pełnej męskiej władzy nad rodziną mieliby – dzięki gwarancjom prawnym, swoim sądom i prokuratorom – pewność, że każda aborcja w ich społeczności będzie karana śmiercią lub ciężkim więzieniem, że żadna baba nie będzie pyskować mężowi i naruszać spokoju rodziny, a jak się pojawi   w ich rodzinie jakiś odmieniec, gej albo lesba, to na Madagaskar.

Zauważyłem nieśmiało, że w takim państwie, oprócz osobnych szpitali, przychodni, sądów, prokuratur musiałyby być też dwa systemy szkolne. Dla jednego program napisaliby profesorowie z PAN, a dla drugiego uczeni z Ordo Iuris i uczelni ojca Rydzyka. Jednak absolwenci obu systemów nie byliby w stanie nawiązać intelektualnego kontaktu. Co więcej, dla jednych i drugich absolwentów trzeba by stworzyć różne ścieżki zatrudnienia, awansu, może wręcz różne sektory gospodarki.

– Przecież dzisiaj te dwie części społeczeństwa też nie mają intelektualnego kontaktu, żyją w swoich światach – odparł hydraulik. – A gospodarkę jeszcze państwową, Orlen, Energię, Azoty, stadniny koni i tysiąc innych spółek przydzieli się proporcjonalnie, według liczebności, obu grupom i odda im w zarządzanie. I te grupy ustalą sobie systemy podziału zysków, strategii inwestowania, a też doboru kadr – u jednych kryterium będzie wykształcenie i doświadczenia, a u drugich partyjna wierność czy rodzinne wsparcie. Wszyscy byliby zadowoleni. Pax romana po polsku.

– Ale co będzie w takim państwie robił rząd, premier, prezydent – zamyśliła się pani magister.

– Nic się nie zmieni, premier nadal będzie ogłaszał sukcesy, rząd zajmował się sobą, a prezydent jeździł na nartach albo pluskał w morskich falach – odparł hydraulik otwierając kolejne piwo.

– Co za bełkot, wstydźcie się – jęknął głośno laptop pani magister i się wyłączył.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*