Dzień Kobiet

Na językach
/ autor:jk

Dla poetów bywała co najwyżej marnym puchem. Tego, co o niej wypisywali ojcowie Kościoła – taki święty Augustyn na przykład albo Tomasz z Akwinu – w dzisiejszych, oświeconych i równościowych czasach nie wypada już nawet cytować. Co więcej, samo pochodzenie słowa „kobieta” jest do dziś owiane tajemnicą i nadal budzi spory badaczy.  Za najpopularniejszą uchodzi teoria Brücknera, który wywodzi je od ‘koby’ (kobyły) albo od ‘kobu’ (chlewu), zaznaczając, że do XVIII wieku było to słowo obelżywe i pojawiało się niemal wyłącznie w literaturze kpiarskiej, sowizdrzalskiej. Posiłkuje się przy tym Brückner cytatem z XVI-wiecznego dziełka „Sejm niewieści” Marcina Bielskiego, w którym pojawia się ono po raz pierwszy i to w negatywnym kontekście, gdyż bohaterka skarży się tam: „oni nas (..) ku więtszemu zelżeniu kobietami zową”.

Nie wszystkich jednak badaczy teoria ta przekonuje, choćby dlatego, że w XVI. wieku słowo ‘kob’ (chlew) było już mocno przestarzałe. Wyprowadzają je zatem z innych języków:  starogórnoniemieckiego ‘gabetta’ (małżonka), niemieckiego Kopf-weiss (białogłowa), a nawet z włosko-toskańskiego ‘conbita’ (osoba, którą chce się przytulić) – tłumacząc, że przyjechało tu do nas wraz z dworem królowej Bony. Jeszcze inni etymolodzy łączą to słowo z prasłowiańskim *kobъ ‘wróżba z lotu ptaka’ i *vetiti ‘mówić’, stąd: wieszczka, wróżka – *kobъ-veta.

Jakkolwiek by nie było, słowo kobieta wyparło z czasem rodzimą białogłowę (od białego czepka, jaki nosiły mężatki) oraz niewiastę (oznaczającą pierwotnie osobę, o której niewiele się wie – czyli przyszłą synową), a w XIX wieku weszło już do powszechnego użycia. W XIX wieku, czyli wtedy, gdy dawne białogłowy  i niewiasty – zrzeszone w klubach sufrażystek, entuzjastek i emancypantek – zaczęły walczyć o prawa, których im dotąd odmawiano. O prawo do nauki, do pracy, do pieniędzy, do samostanowienia. I o prawo głosu. To na pamiątkę tych walk (a trwały całe długie stulecie),wieców, demonstracji i fabrycznych strajków (bo fabryki jako pierwsze postanowiły wykorzystać siłę roboczą kobiet – za głodową, rzecz jasna, stawkę) ustanowiono Międzynarodowy Dzień Kobiet.

O czym zresztą długo nie chcieliśmy pamiętać, widząc w nim jedynie laurkowate święto przywiędłych goździków i zdobywanych spod lady pończoch.

O faktycznej historii Dnia Kobiet przypomniały nam dopiero Manify, urządzane od 2000 roku przez feministyczne ruchy w wielu polskich miastach. Rok w rok. I także w tym roku.

„Że możecie same po ulicach chodzić, koleją jeździć, o czym chcecie, o rozumnych książkach czy nierozumnych plotkach w towarzystwie rozmawiać – wszystko to winniście pierwszym radownicom, co wam wśród szyderstw i wydziwiań drogę utorowały”, pisała Narcyza Żmichowska. I mądrze pisała. Bo właśnie dlatego dziś możemy świętować Dzień Kobiet według woli. Ciesząc się z kwiatków. Idąc na Manifę. Albo nie idąc. Albo ją obśmiewając nawet. Nieważne. Ważne, że wreszcie mamy wybór.

 

 

 

 

O Joanna Kaliszuk 147 artykułów
Joanna Kaliszuk jest dziennikarką, redaktorką naczelną Gazety Południowej.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*