Fundament

 

Znajomy hydraulik chce rozmawiać o kłamstwie. Czemu nie, stwierdziliśmy z panią magister, chociaż – jak zauważyła moja kochana przyjaciółka – ileż można rozprawiać o szefie rządu? Zasugerowała więc ta mądra kobieta, abyśmy, zamiast o kłamstwach w polityce, porozmawiali o kłamstwie, jako dezyderacie etycznym, tym choćby wyrażonym w 8 Przykazaniu…

– Oj, pani to tak od razu z grubej, excusez le mot, rury – żachnął się hydraulik – a po co aż tak? Oczywiście, że nie chcę rozmawiać o polityce, tym bardziej, że wybory tuż, tuż, a gazeta, w której rozmawiamy od lat, od polityki trzyma się z dala, jak najdalej, w ogóle się polityką nie zajmuje. Ja chciałem tylko powiedzieć, że kłamstwo stało się najzupełniej zwyczajną formą komunikacji. Przepowiadał to światowej sławy polski uczony Zygmunt Bauman, to fakt, ale jednak mnie to dziwi.

– Co pana dziwi? – zdziwiła się pani magister. – Ludzie zawsze kłamali, kłamią i kłamać będą.

– Ale złapani na kłamstwie przynajmniej się wstydzili. A dzisiaj się nie wstydzą. Kłamstwo nazwano postprawdą i epoka postprawdy oznacza epokę bezwstydu. O tym chciałem porozmawiać, do czego to doprowadzi.

Zadumała się pani magister i przypomniała, że  chociaż św. Augustyn uznawał prawdomówność za główną zasadę, lecz dopuszczał kłamstwo w intencji niesienia komuś pomocy. Dzisiejsi uczeni mówią więc o kłamstwie altruistycznym („nieźle wyglądasz” – mówi się rekonwalescentowi po ospie, „mnie też ukradli auto” – pociesza się pogorzelca itp.). Kłamstwa polityków natomiast potępiamy, chociaż mistrz skutecznej polityki, Nicolo Machiavelli, radził przecież swojemu księciu „by był dobrym kłamcą i obłudnikiem”. Aby dobrze rządzić, trzeba dobrze kłamać. Wstyd to pojęcie z innej bajki.

Zdenerwowany tym cynicznym wywodem hydraulik odparł, że według znakomitych amerykańskich uczonych psychologów, Ledy Cosmides i Johna Toobe’go, prawdomówność jest fundamentem swoistej umowy społecznej. Mianowicie współpraca między ludźmi (a więc istnienie państwa, gospodarki, opieki społecznej itd.) stała się w ogóle możliwa dopiero wtedy, kiedy ludzie byli gotowi sobie ufać.

– Inna rzecz – przyznaje pani magister – że w społeczeństwie, w którym zasadą jest mówienie prawdy, przestrzeganie reguł prawa i zachowania, oszust będzie premiowany. Kiedy na zwężeniu drogi stoi długi sznur pojazdów, zawsze będą kierowcy, którzy mijają kolejkę i wciskają się na jej początek. Nie wstydzą się złamania reguł; uważają się za sprytnych, mądrzejszych od stojących w kolejce. Lecz taki sukces oszustów możliwy jest tylko do czasu, kiedy większość przestrzega reguł. Wiedzmy, że gdyby nikt nie chciał stanąć w kolejce, nikt by też nie przejechał przez zwężenie.

Pani magister ma rację. Obliczono nawet, w ramach teoretycznych rozważań psychologii społecznej, bodaj na Harvardzie, jaki procent oszustów w stosunku do uczciwych spowoduje rozpad społeczeństwa. Bowiem im bardziej oszustwo popłaca, tym oszustów więcej. Kłamstwo staje się zjawiskiem powszechnym. Kłamią wszyscy: politycy, bo mogą dzięki kłamstwu wygrać wybory, kłamią i oszukują firmy chcąc sprzedać jak najlepiej swój produkt, eksperci i naukowcy chcąc przekonać do swoich osiągnięć, w końcu kłamią zwykli ludzie, bo czemu nie, skoro wstydu nie ma.

– I państwo staje się coraz bardziej teoretyczne – smutno powiedział hydraulik – bo państwo to przecież umowa społeczna, opisana paragrafami w konstytucji. Strony umawiające się deklarują – więcej, nieraz nawet przysięgają! – że będą ustaleń umowy przestrzegać. Jeśli kłamliwie przysięgają – to koniec umowy. Wali się dom bez fundamentów.

A pani magister, sącząc kawę latte, zauważyła, że w takim klimacie wszechobecnego kłamstwa, mówienie prawdy staje się ryzykowne. Po co obecny premier  w restauracji „Sowa i Przyjaciele” mówił prawdę, że Polacy są durni, bo w decyzjach kredytowych słuchają Chucka Norrisa?  Powinien kłamać, mówić, żeśmy najmądrzejsi i nie byłoby problemu…

 

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*