Humoreska

Na nadzwyczajnej konferencji prasowej Pan Prezydent przedstawił pomysł, który wpadł mu do głowy jako „Wrocławski budżet obywatelski”, i wykroił dla jego realizacji z budżetu miasta 2 miliony złotych. Magistraccy urzędnicy i prezydenccy radni natychmiast pomysł ten uznali za rewolucyjną inicjatywę samorządową niemającą precedensu zarówno w kraju, jak i za granicą. Jednym słowem alleluja i do przodu.

Jak to ma działać? Na specjalnym druku co najmniej 15 osób lub organizacja pozarządowa powinna przedstawić krótki opis inwestycji, wymyślić jej nazwę i podać jej szacunkowy koszt, nie większy niż pół miliona złotych. Specjalna komisja złożona z najwyższych rangą magistrackich urzędników przez miesiąc będzie weryfikować projekty i wybierze z nich dwadzieścia. Na koniec wrocławianie będą głosować na pięć z 20 wybranych przez urzędników projektów i to one zostaną skierowane do realizacji. Proste? Proste, ale nie dla wszystkich.

– Mieszkańcy i urzędnicy powinni siąść przy wspólnym stole, przedyskutować wszystkie pomysły i razem dojść do kompromisu – twierdzi Wojciech Kęblowski, doktorant Universite Libre de Bruxelle i absolwent międzynarodowych studiów miejskich 4cities. – Inaczej nikt nie wytłumaczy mieszkańcom, dlaczego miasto nie wybrało ich projektu. 

– W Leśnicy nie możemy doprosić się o remonty dróg, podwórek czy budowę parkingu. A za takie pieniądze nic się nie zrobi. Kwota na budżet obywatelski jest za mała – załamuje ręce Bronisław Piela z rady osiedla Leśnica.

– W porównaniu z innymi miastami to śmieszne pieniądze – basuje jej dziennikarka radiowa, która często podróżuje po Polsce.  – Na budżet obywatelski Łódź wykłada 20 mln zł, Poznań – 10 mln zł, Radom – 3 mln zł, a sześć razy mniejsza Dąbrowa Górnicza – 8 mln zł.  

Pytany, dlaczego u nas będzie tak mało pieniędzy, prezydent Dutkiewicz powiedział w Radiu Rodzina: „Jeśli ktoś uważa, że w Łodzi jest lepiej, to proszę się tam przeprowadzić”. 

Nie wiadomo dlaczego po tych słowach spolegliwi i rozmodleni słuchacze Radia Rodzina dostali zębów jadowych. Przecież rada jest szczera aż do bólu i należy za nią pocałować w rękę, a nie dziękować słowami powszechnie uznawanymi za obelżywe. Prezydent do studia radiowego już nie wrócił, ale na „linię frontu” wysłał swego niezawodnego Pawła Czumę, który, jak wiemy, umie czytać i prawidłowo interpretować prezydenckie myśli, czyny, ruchy i uczynki.

– Te słowa miały być żartem – stwierdził autorytatywnie rzecznik prezydenta. – Jednak w ocenie samego prezydenta ten żart kompletnie się nie udał. W związku z tym przeprasza on wszystkich mieszkańców Wrocławia i Łodzi, którzy poczuli się urażeni.   

Czy przeprosiny zostały przyjęte – nie wiadomo, bo nie ukazały się ani w wysoko nakładowej prasie, ani w rozgłośniach pana Solorza. Jedno jest pewne, co do wysokości „Wrocławskiego budżetu obywatelskiego”, to prezydent nie żartował. Nie zwiększy się on ani o złotówkę, bo miasto ma na utrzymaniu Stadion Miejski za mniej więcej 16 milionów rocznie i drużynę kopaczy piłki nożnej za mniej więcej 10 milionów złotych półrocznie, więc na obywatelskie fanaberie brakuje już kasy.

– Pomysł z tym budżetem obywatelskim wydaje mi się mocno dziwaczny – twierdzi spółdzielca z Krzyków. – No bo jeżeli ja wybieram radnych, to właśnie po to, aby oni pilnowali wydawania miejskich pieniędzy na zaspokajanie najpilniejszych potrzeb mieszkańców, a nie wyrzucali je na realizację zachcianek prominentów. Niby racja, ale niestety praktyka samorządowa mija się z nią dosyć często. 

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*