KOLANA

Niezwykle zaskoczyłem pewną bibliotekarkę mówiąc, że nie wstaję z kolan. „Jak to – krzyknęła – przecież każdy patriota wstaje!”. I obraziła się na mnie solidnie, kasując mój uprzywilejowany dostęp do nowości, co realnych szkód nie przyniosło, bo z braku pieniędzy biblioteki nowości i tak nie kupują.

I ma to sens, bo im mniej książek w bibliotekach, im mniej ludzie czytają, tym większa gotowość do wstawania z kolan i bezsensownego kojarzenia tej czynności z patriotyzmem. Patriotyzm jest bowiem emocją zbiorową o plemiennym rodowodzie, natomiast padanie na kolana – to decyzja czy emocja osobista.

Na kolanach demonstrujemy bezwarunkowe poddaństwo; klękając pokazujemy, że jesteśmy całkowicie bezbronni i można z nami zrobić wszystko: skatować, uśmiercić albo oszczędzić. Zachowanie takie odziedziczyliśmy po jaskiniowych praprzodkach, a oni – po swoich praprzodkach. W świecie zwierzęcym bowiem  takie zachowanie  (pies rzuca się na grzbiet, łoś nastawia bok na cios przeciwnika) zazwyczaj hamuje agresję. To taki ewolucyjny mechanizm zachowania gatunku, bo inaczej przecież wilki by się wszystkie pozagryzały, a słonie zadeptały!

W świecie zwierząt ten mechanizm jakoś działa. W świecie współczesnego człowieka – już nie. Że jednak od odległych prapraprzodków wzięliśmy system organizacji społecznej: hierarchiczny we wspólnocie, to mamy wdrukowany w naszych głębinach mózgu system niewerbalnych sygnałów dominacji i uległości. I pozycja „na kolanach” została cywilizacyjnie adoptowana, stała się czytelnym symbolicznym znakiem uległości, poddaństwa, zazwyczaj już oderwanym od bezpośredniego zagrożenia.

Dlatego na kolanach się modlimy (bo starotestamentowe pojęcie Boga i należnych Mu honorów kształtowało się epoce Aszurbanipala, Ramzesa i Hammurabiego, przed którymi na kolanach biło się czołem o ziemię), dlatego dumni kardynałowie, a też niektórzy szefowie państw, na kolanach będąc całują papieski pierścień (niegdyś but!) i na kolanach przyjmuje się symboliczne uderzenie szablą przy pasowaniu na oficera. Składając hołd Albrecht Hohenzollern klęczał przez Zygmuntem Starym nie ze strachu przecież, a królowie angielscy klęcząc składali królom francuskim hołd lenny z posiadłości na kontynencie mając nad Francuzami militarną przewagę!

Na kolanach prosi się Boga o przebaczenie, o łaskę – dla siebie, ale można prosić dla dziecka, dla sąsiada albo dla wszystkich ludzi na ziemi. I można klęczeć w towarzystwie klęczących setek albo i tysięcy współwyznawców, jednak każdy klęczy w swoim imieniu! Nie może natomiast klęczeć naród, społeczeństwo, państwo czy, dajmy na to, poczta albo zakład energetyczny.

I tutaj leży źródło wielkiego nieporozumienia: uznanie możliwości istnienia winy zbiorowej, zbiorowej pokuty (na kolanach). A przecież każdy katolik – a w Polsce jest katolików naprawdę dużo – musi wiedzieć, że grzech jest indywidualny, jest wynikiem dania człowiekowi wolnej woli. To katechizm. Dlaczego więc znajoma bibliotekarka uważa, że patriotycznym obowiązkiem jest wstawanie z kolan? Czy czuła się rzucona na kolana, bo gdzieś, kiedyś jacyś Polacy popełnili zbrodnie, szachrajstwa i podłości? Nie sądzę. Więc dlaczego uważa, że aby wstać z kolan – trzeba zaprzeczać, wykreślać z naszej historii różne haniebne czyny rodaków?

Ja się nie czuję w żaden sposób odpowiedzialny ani za działania hrabiego Radziejowskiego i księcia Branickiego, sprowadzających Szwedów w XVII wieku, ani za rzeźnicze wyczyny Jakuba Szeli w wieku XIX, ani za hrabiego Studnickiego, oferującego Hitlerowi stworzenie uległego polskiego rządu, ani ze decyzje żołnierzy Brygady Świętokrzyskiej uciekającej zachód ramię w ramię z Niemcami, ani za szmalcowników, ani za linczujący tłum w Kielcach, ani za pułkownika Fejgina, ani za ministra Bermana, mordujących akowców w podziemiach UB. Są tacy, byli i będą zawsze i wszędzie, w każdym państwie i narodzie. Trzeba o tym wiedzieć, pamiętać, żeby nie wrócili. Wstawanie z kolan temu nie zapobiegnie.

 

 

 

 

 

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*