Nie potrafimy się bronić

Nie potrafimy się bronić

Już po raz dziewiętnasty na początku października br. spotkali się w Spale ludzie zainteresowani rozwiązaniem problemu mieszkaniowego w Polsce. Po raz dziewiętnasty nie zainteresowały się tą konferencją ani przedstawiciele władz, ani massmedia. Poniżej przedstawiamy obszerne fragmenty referatu Stanisława Kukuryki – prezesa Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Mieszkaniowego.

Wzorem dla nas
była i jest nadal postawa, jaką zaprezentowało w okresie międzywojennym Polskie Towarzystwo Reformy Mieszkaniowej, które swą aktywność na rzecz rozwiązania problemu mieszkaniowego w Polsce zwieńczyło organizacją w 1937 r. pierwszego Polskiego Kongresu Mieszkaniowego. Minęło już ponad 70 lat od tego wydarzenia, a dorobek intelektualny organizatorów Kongresu jest ciągle aktualny; świadczy to z jednej strony o niezwykłej przenikliwości jego twórców, m.in. Edwarda Lipińskiego, Teodora Toeplitza, Jana Strzeleckiego i Stanisława Tołwińskiego; z drugiej jednak prowadzi do smutnej konstatacji – jak niewielkie i jak wolno następują zmiany w obszarze nas interesującym.

Postulaty zawarte w rezolucji lewicy, zgłoszonej i przyjętej na kongresie (zgłaszał je działacz spółdzielczości mieszkaniowej Marian Nowicki – po wojnie pierwszy prezes Związku Spółdzielni Mieszkaniowych), przewidywały m.in.:
1)  potrzebę wybudowania w ciągu 10 lat przynajmniej 2 milionów mieszkań w oparciu o rozwiązania specjalnej ustawy regulującej finansowe przesłanki tego przedsięwzięcia;
2) stworzenie funduszy zabezpieczających realizację programu poprzez:
– opodatkowanie wszystkich pracodawców, właścicieli i akcjonariuszy
– skierowanie do budownictwa mieszkaniowego wolnych środków z funduszy instytucji ubezpieczeniowych
– ukrócenie spekulacji terenami budowlanymi
– powierzenie budowy małych mieszkań organizacjom nienastawionym na realizację zysków i upowszechnienie spółdzielczej administracji domów;
3) ułatwienia i ulgi w realizacji planów budownictwa mieszkaniowego ze strony samorządów terytorialnych;
4) oparcie się na wykonawcach uspołecznionych, takich jak Społeczne Przedsiębiorstwo Budowlane;
5) stosowanie nowoczesnych technologii w budownictwie mieszkaniowym.
 

W 2005 roku (a więc 68 lat później)
na Konferencji Polskiego Towarzystwa Mieszkaniowego odbywanej pod hasłem „Przyszłość Mieszkalnictwa w Polsce" uczestnicy reprezentujący świat nauki, działaczy budowlanych, samorządowych i spółdzielczych przyjęli wnioski postulujące m.in.:
a) konieczność wszechstronnego wspomagania mieszkalnictwa przez państwo, w warunkach gospodarki rynkowej, traktując to jako jeden z najważniejszych obowiązków konstytucyjnych;
b) potrzebę opracowania wieloletniego programu rozwiązywania problemu mieszkaniowego – przygotowanego przy współudziale organizacji pozarządowych i środowisk naukowych; programu odpornego na zmiany polityczne i kadencyjność władz;
c) wykorzystanie budownictwa mieszkaniowego jako czynnika sprzyjającego wzrostowi gospodarczemu;
d) odzyskanie przez władze publiczne kontroli nad gospodarką przestrzenną i polityką społeczną, tworzenie warunków zrównoważonego rozwoju;
e) rozbudowę i modernizację miast połączoną z rewitalizacją starych zasobów;
f) ograniczanie monopolistycznych praktyk dostawców mediów w celu przeciwdziałania nadmiernemu wzrostowi obciążeń społeczeństwa;
g) obronę i utrwalenie pozycji spółdzielczości mieszkaniowej, sprawdzonego i sprawnego inwestora i zarządcy zasobów;
h) budowę mieszkań na wynajem, o umiarkowanych czynszach (spółdzielcze -lokatorskie, TBS-owskie, komunalne i inne) – wspomaganą efektywnym systemem zasiłków mieszkaniowych;
i) konieczność odbudowy, zniszczonego w okresie tzw. transformacji, zaplecza naukowo-badawczego mieszkalnictwa
 

Zbieżność wniosków i postulatów dotyczących okresu międzywojennego i lat 1990-2005 nie jest przypadkowa. Po prostu odzwierciedla smutną rzeczywistość wieloletniej konserwacji zastoju i preferowania w ostatnim okresie błędnych neoliberalnych kierunków działań gospodarczych podpieranych ideowymi uzasadnieniami wolności działań i skuteczności „niewidzialnej ręki rynku" w sytuacji, gdy doświadczenia wszystkich krajów, na których chcemy niby się wzorować, dowodzą, że bez mądrej ingerencji władz publicznych problemu mieszkaniowego rozwiązać nie można.

Wnioski Polskiego Towarzystwa Mieszkalnictwa
były przedmiotem prezentacji i dyskusji na spotkaniu w Ministerstwie Infrastruktury. Wydaje się rzeczą niezwykle istotną, by motywem przewodnim zmian legislacyjnych porządkujących gospodarkę przestrzenną i zasady realizacji budownictwa było przekonanie, iż w procesach tych wzmacniać należy rolę wszystkich szczebli samorządu lokalnego. Idea pomocniczości państwa ma szansę wypełniać się konkretną treścią, nabierać realnych kształtówk, jeśli zadania wykonywać będą te szczeble władz publicznych, które są najbliżej obywatela.

Mówiąc o mieszkalnictwie, porządkowaniu legislacji, racjonalizacji gospodarki przestrzennej nie sposób pominąć problematyki spółdzielczości mieszkaniowej. Temu segmentowi mieszkalnictwa poświęcona była ubiegłoroczna Konferencja Spalska. Przyjęte wówczas wnioski nie straciły nic na swej aktualności. Można się dziś pod nimi podpisać.
Obejmowały one cztery bloki tematyczne:
1.  Ocena dorobku spółdzielczości mieszkaniowej w ostatnim 50-leciu,
2.  Okres transformacji. Problemy związane z realizacją Ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych,
3.  Miejsce spółdzielczości w mieszkalnictwie,
4.  Rola państwa w rozwiązywaniu problemu mieszkaniowego; budownictwo społeczne.
W tych blokach tematycznych zawarliśmy wszystko to, o czym mówiły referaty i co podkreślali dyskutanci.

Dziś, kiedy mamy za sobą kolejny rok wdrażania krzywdzącej spółdzielczość legislacji, nie ulega wątpliwości, iż nadal mamy do czynienia z konsekwentnym niszczeniem tej formy organizacji życia społeczno-gospodarczego, z próbą całkowitego wyparcia jej z rynku mieszkaniowego.

Początek stanowiła specustawa z 1990 r.
likwidująca centralne związki. Było to typowe „przetrącenie kręgosłupa". Spółdzielnie pozostawiono samym sobie likwidując niezależny system lustracji, poradnictwa, szkolenia, zaplecza badawczego i zawłaszczając majątek wspólny (ośrodki szkoleniowe, szkoleniowo-wypoczynkowe, zaplecza remontowo-budowlane, zakłady projektowania i usług inwestycyjnych). Już wtedy wodzireje i teoretycy prywatyzacji przewidywali, że spółdzielczość jest formą niewygodną dla kapitału prywatnego, że jej istnienie obniża możliwości osiągnięcia zysków z tak intratnego przecież obszaru jakim jest mieszkalnictwo. Stąd też likwidacja pojęcia własności spółdzielczej, czyli własności grupowej – pod fałszywym także hasłem, iż jest to zalążek bądź jak kto woli pozostałość gospodarki socjalistycznej. Faktem jest, że potężne gospodarczo organizacje spółdzielcze (nie tylko w sferze mieszkalnictwa) nie potrafiły się obronić, okazały się, jak ktoś zauważył, „karłem politycznym". Nie potrafiliśmy wyłonić wspólnej, skutecznej reprezentacji, broniąc interesów pojedynczych spółdzielni nie obroniliśmy spółdzielczości. Wspomniane wyżej „przetrącenie kręgosłupa" okazało się nieodwracalne; inicjatorzy uderzenia byli, jak się okazuje, niezwykle przewidujący.

Zwieńczeniem antyspółdzielczych
działań jest nowelizacja ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych przyjęta przez Sejm w 2007 r. (14.06). Realizacja tej ustawy, określanej w środowiskach prawników, jako „bubel prawny" oznacza m.in.:
1) wywłaszczenie spółdzielni z majątku poprzez wymuszenie wyodrębnienia własności lokali,
2) dezorganizację systemu ekonomicznego spółdzielni – prowadzącą do zniszczenia sprawnego dotąd systemu finansowania remontów i modernizacji,
3) wymuszenie budowy przez spółdzielnie nowych mieszkań jako lokali wyodrębnionych przy jednoczesnym uniemożliwieniu reaktywacji budowy, najbardziej społecznie potrzebnych, mieszkań lokatorskich,
4) ośmieszenie systemu samorządności spółdzielczej, jego anarchizację poprzez nakaz odbywania „cząstkowych" walnych zgromadzeń w dużych spółdzielniach.

Ustawa została zaskarżona do Trybunału Konstytucyjnego. Niektóre jej skutki niezależnie od wyroku Trybunału są już nieodwracalne. Podejmujemy, w ramach PTM, próbę szacunku szkód jakie ponoszą spółdzielnie i spółdzielcy w wyniku nieprzemyślanej legislacji. Zresztą dziś już wiadomo, że niektórzy z „legislatorów" szczególnie naciskający na rozwiązania w sferze własności spółdzielczej, działali we własnym interesie.

Obserwując i odczuwając perturbacje
związane z bezprzykładną ingerencją władzy ustawodawczej w zasady działania pozornie samorządnego ruchu społeczno-gospodarczego jakim jest spółdzielczość, zastanawiam się, czy w naszych realiach odrębna ustawa regulująca kwestie dotyczące spółdzielczości mieszkaniowej jest niezbędna? Czy nie należałoby wrócić do sprawdzonego dawniej rozwiązania, w którym w oparciu o ustawę o spółdzielniach (wszystkich typów) decydującą rolę miały statuty spółdzielni? Miałoby to, obok innych skutków, zbawienny wpływ na przywrócenie właściwej roli samorządu spółdzielczego. Rozwiązanie to uprościłoby oczekujący nas, w niedalekiej przyszłości, proces legislacyjny, do prac nad jedną wspólną dla wszystkich typów spółdzielni Ustawą. Jeden dla wszystkich spółdzielni akt normatywny powinien umożliwić im wyłonienie wspólnej reprezentacji interesów wobec władz państwowych i samorządowych. Niezbędne byłoby zawarcie w nim obowiązku przynależności do związku rewizyjnego.

Jeśli przyjąć, że w spółdzielczości mieszkaniowej pozostałyby 1-2 związki rewizyjne z delegaturami terenowymi, to ich zadania można by poszerzyć o prowadzenie poradnictwa i szkolenia, działalności wydawniczej na rzecz spółdzielni, organizowanie prac studialnych. Jest to oczywiście luźny pomysł, zawiera jeden z możliwych kierunków działania, konkretyzacja powinna być poprzedzona autentyczną debatą wśród spółdzielców w celu uniknięcia woluntarystycznych, przypadkowych rozwiązań. Warto to zrobić.
 

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*