SOS dla zwierząt

fot. jotka

Statystyki wrocławskiego TOZ i Ekostraży biją na alarm. Rocznie około 750 zwierząt z Wrocławia i okolic jest dręczonych i odbieranych z interwencji, a blisko 2 tysiące psów i 1200 kotów  trafia do wrocławskiego schroniska.

 

„Zwierzę jako istota żyjąca, zdolna do odczuwania cierpienia, nie jest rzeczą. Człowiek jest mu winien poszanowanie, opiekę i ochronę”. (ustawa o ochronie zwierząt, 1997 r.).

Prawa zwierząt chroni Ustawa o ochronie  zwierząt z 1997 r. a także Uchwała Rady Miasta o programie opieki nad zwierzętami bezdomnymi oraz zapobiegania bezdomności zwierząt na terenie Gminy, ustalana corocznie do 31 marca. „Zwierzęta wolno żyjące stanowią dobro ogólnonarodowe i powinny mieć zapewnione warunki rozwoju i swobodnego bytu” – określa ustawa.

We Wrocławiu działa schronisko dla zwierząt oraz kilkanaście organizacji pozarządowych i nieformalnych, a także grupy wolontariuszy społecznych, które ratują bezdomne i dręczone zwierzęta, a później dbają o to, żeby miały szanse na dom. Gmina ma obowiązek wyłapywać bezpańskie psy – na koniec lutego 2014 w schronisku znajdowało się 380 psów i 258 kotów.

Przy interwencjach dotyczących maltretowania i dręczenia działa prężnie wrocławskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami oraz stowarzyszenie Ekostraż. Do Ekostraży codziennie wpływa kilkanaście zgłoszeń.  Wolontariusze ratują często poturbowane, zaniedbane, umierające psy, koty oraz dzikie zwierzęta: sarny, jeże, kuny. Ekostraż prowadzi program Humanitarnej Ochrony Jeży, które często spotyka się w mieście niedaleko parków lub ogrodów (www.jeze.org.pl).

– Czasami przed skoszeniem trawy lub przed spaleniem liści warto sprawdzić czy gdzieś nie zrobiły sobie gniazda. To nie wymaga bardzo dużych starań, a może ochronić zwierzęta – mówi Marta Czyż, zastępca Inspektora ds. Interwencji Ekostraży.

 

Wiosna to czas,

kiedy rodzi się wiele zwierząt.

 

W tym okresie organizacje mają ręce pełne roboty. Od marca do października obowiązuje całkowity zakaz ścinania drzew, ze względu na pisklęta.  Rodzi się mnóstwo kotów miejskich. Szacuje się, że we Wrocławiu żyje ok. 30-40 tysięcy kotów wolnożyjących. Nie każdy z nas ma świadomość, że koty są pożyteczne dla miasta, ponieważ w naturalny sposób zapobiegają rozmnażaniu się myszy i szczurów.  Na Starym Mieście, przez likwidację miejsc gdzie żyły koty, ich populacja zmniejszyła się o 1/3 i  automatycznie wzrosła liczba gryzoni.  Kotom w mieście aktywnie pomagają: Fundacja Kocie Życie oraz Fundacja Ebra Koci Zakątek.

Jedną z form pomocy jest sterylizacja. Od 15 lat w Polsce sterylizuje się masowo dzikie koty, żeby zapobiegać ich umieraniu na ulicy.  Urząd Miasta Wrocławia co roku wydaje ok. 2 tysięcy talonów na sterylizację bezdomnych kotów w wybranych lecznicach. W ramach tej akcji każdy może wysterylizować bezdomnego kota. Talony bardzo szybko się rozchodzą i nie wystarczają na sterylizację. – Miasto się rozbudowuje, coraz bardziej betonuje, jedynym humanitarnym sposobem ograniczenia populacji kotów i poprawienia im bytu jest ich sterylizacja i świadomość mieszkańców, że koty są potrzebne i bardzo pożyteczne w naszym ekosystemie – mówi Iwona Nadolska z „Kociego Zakątka”. Fundacja Ebra Koci Zakątek corocznie sterylizuje 80-100 kotów, częściowo na talony, częściowo z własnych środków.

W mieście od kilkudziesięciu lat działają anonimowo karmiciele kotów. Często są to starsze osoby, ale nie tylko. Pani Maria Ewa z dzielnicy Krzyki od zawsze karmiła koty i ptaki. Za swoje pieniądze odratowała kotkę sąsiadki, która spadła z balkonu. Pytana, czy nie szkoda jej pieniędzy na dzikie koty, odpowiada: – Najwyżej nie kupię sobie kiecki na przecenie, ale za to uratuję życie zwierzęciu. To jest najważniejsze.

Karmicielom stara się pomagać Fundacja Kocie Życie poprzez talony na sterylizację oraz zbieranie karmy (co miesiąc innemu karmicielowi).  

 

Wielu ludzi z braku wyobraźni, a czasami świadomości,

pozbywa się zwierząt.

 

Na przykład, kiedy kobieta zachodzi w ciążę, bywa, że  oddaje kota, gdyż boi się toksoplazmozy. Statystyki mówią jednak, że na 500 osób chorych na toksoplazmozę, tylko 7 miało styczność z kotami.

Organizacje pomagające zwierzętom sprawdzają często odpowiedzialność przyszłych właścicieli, prowadzą rozmowy, weryfikują miejsce. – To wszystko dlatego, żeby zwierzę znów nie znalazło się na ulicy i nie wróciło do nas – mówią zgodnie działacze.

We Wrocławiu odbywa się kilka cyklicznych imprez, z których dochód przeznaczony jest na pomoc zwierzętom. Na początku marca odbyła się 3 już edycja koncertu „Panny z Dobrych Domów”, której pomysłodawczynią jest Natalia Grosiak, wokalista zespołu Mikromusic. Dochód z koncertu na pomoc zwierzętom otrzymało Stowarzyszenie Ekostraż i Fundacja 2plus4. Dzięki hojności ludzi zebrano 13 tys. złotych.

4-5 kwietnia, właściciel klubu Liverpool organizuje koncert: „Unkilled Dogs IV”. Uczestniczy w nim Fundacja Kocie Życie oraz Ekostraż.

Co roku, w lutym, obchodzony jest też Międzynarodowy Dzień Kota. W tym roku, Fundacja Kocie Życie zorganizowała go w kawiarni ARomaTy. Darczyńcy  przynieśli ponad 40 kg karmy.

– Ludzie lubią pomagać konkretnie. Na przykład zgłosiła się do nas Magda z Warszawy, która uszyła kilkadziesiąt breloczków, z filcu, w kształcie kotów, żebyśmy mogli je sprzedawać i mieć finanse na leczenie kotów. Mamy wielu ofiarodawców, którzy wspierają nasze koty karmą i dodatkami – mówi Edyta Turowska z Fundacji Kocie Życie.

Bar „Vega” na Rynku bardzo często wypożycza całe piętro swojego lokalu organizacjom prozwierzęcym. W ubiegłym roku Fundacja Kocie Życie zorganizowała tam kiermasz książek. Sprzedano ich kilkaset. Ludzie, którzy podarowali książki, często przyszli kupić inne.

W lecie w Parku Południowym odbywa się Dog Fun Fest organizowany przez Fundację 2plus4. Trzeba zaznaczyć, że organizacje tworzą przede wszystkim wolontariusze i pomagają zwierzętom pomimo innej stałej pracy.

 

W mieście jest też wiele akcji

osób prywatnych.

 

W 2013 r. Agnieszka Bułacik, wraz z Hanną  Bułacik oraz Wiktorią Boruń, własnymi siłami zrobiły i wydały kalendarz z psami, które czekają na adopcję. Kalendarz został opracowany w formie zabawnych ogłoszeń matrymonialnych w stylu międzywojennym. Na okładce znalazł się niewidomy pies Cyryl, który niedawno został adoptowany. Dochód z kalendarza przeznaczono na Fundację 2plus4.

Ludzie chcą pomagać zwierzętom. We wrocławskim schronisku działa niezależna grupa wolontariuszy.  Tomek, który pracuje również w schronisku,  postanowił prywatnie zrobić stronę internetową: www. schronisko.in.  Na stronie zamieszczane są zdjęcia i opisy zwierząt, głównie psów, które z różnych przyczyn mają mniejsze szanse na adopcje – są duże, stare, kalekie. Dzięki stronie zmienia się świadomość społeczna i dokonują  adopcje.

Z kolei Alicja Masiukiewicz prowadzi na facebooku: Zguby i znajdy.

– Wynikają  z tego bardzo dobre sytuacje. Mnie osobiście udało się uratować jedną „zgubę”, która została adoptowana – opowiada.

Czasami ludzie adoptują zwierzęta wirtualnie. – Mamy pana, który wspiera finansowo psa z naszej fundacji, ponieważ sam nie może mieć zwierząt – mówi Julia Miller z Fundacji 2plus4. Jednak pomimo wielu adopcji statystyki bezdomnych zwierząt niewiele się zmieniają.

 

Organizacje, pomagając, napotykają często na bariery

 

na przykład ze strony zarządców czy  spółdzielni mieszkaniowych, głównie w sprawie kotów. Dzięki spotkaniom edukacyjnym w Radach Osiedli udaje się przekonać administratorów, którzy powoli zaczynają współpracować z organizacjami.  Niektóre spółdzielnie montują już specjalne klapki w oknach piwnicznych, robią zadaszenia na podwórkach.

Działacze nie ukrywają też problemu braku współpracy z miastem.

– Chcielibyśmy dostać pomieszczenie do przechowywania karmy, sprzętu, klatek lub miejsce na rekonwalescencji kotów wolnożyjących po sterylizacji – mówi Edyta Turowska z Fundacji Kocie Życie.

– W Warszawie działają przy Urzędzie Miasta Komisje Dialogu Społecznego . Jedna z nich jest od ochrony zwierząt, jej członkami są organizacje prozwierzece i przedstawiciel Biura Ochrony Środowiska z UM. Zapraszają m.in. służby miejskie, przedstawicieli dzielnic, kierowników schronisk. Chcielibyśmy, aby taki dialog rozwijał się we Wrocławiu – mówi Iwona Nadolska z „Kociego Zakątka”.  Dodajmy, że Urząd Miasta Wrocławia dofinansowuje jedynie schronisko.

 

Najpilniejsza sprawa to domy tymczasowe.

 

Obecnie we Wrocławiu działa ich kilkadziesiąt, dla kotów, psów i sześć dla dzikich zwierząt. Dom tymczasowy to miejsce, gdzie znalezione zwierzęta przechodzą rekonwalescencję i uczą się na nowo ufać człowiekowi.

Prowadzone są one przez wolontariuszy organizacji oraz niezależne prywatne osoby. Agata i Kasia Jach dzielą się swoim własnym domem  i przyjmują bezdomne koty z Fundacji Ebra Koci Zakątek.

– Oprócz znalezionych kotów, mamy cztery swoje koty, królika oraz dwa psy. Aktualnie przebywają u nas 4 koty, jednak czasami jest ich o wiele więcej. Minionego lata było u nas siedemnaście kotów – mówi Kasia Jach.

Trzeba przyznać, że we Wrocławiu organizacje prozwierzęce działają prężnie i czasami współpracują ze sobą.  Wymieniają się informacjami, pomagają sobie w zakresie prawa, dzielą się doświadczeniem, szukają domów adopcyjnych. Coraz bardziej rozwija się też kultura  obdarowywania, ludzie przynoszą suchą karmę do kontenerów pod schroniskiem, zbierają datki nawet na prywatnych imprezach.

– Ilość zgłoszeń to też znak, że reagujemy na to, co dzieje się wokół – mówi Marta Czyż z Ekostraży.

Wciąż jednak pozostaje wiele do zrobienia, głównie w zakresie  uświadamiania społeczeństwa na temat praw zwierząt i – co za tym idzie –obowiązków, jakie na nas – ludziach – spoczywają.

Wszyscy możemy się włączyć w pomoc nawet drobnym gestem.

 

 

3 Komentarze

  1. Ubolewam nad nieświadomością wielu ludzi, która niestety niejednokrotnie ma negatywny wpływ na zwierzęta. Toksoplazmoza budzi wielki strach w gronie ciężarnych kobiet, wiele z nich unika kontaktu z kotami (najgorsze i wręcz niezrozumiałe przypadki dotyczą pozbywania się własnego futrzaka) nie zadając sobie w ogóle trudu zdobycia jakichkolwiek informacji na temat możliwości zarażenia się. Koty same w sobie nie przenoszą tych pasożytów. Pierwotniaki znajdują się w odchodach, ale realne zagrożenie powstaje najszybciej po 24 godzinach. Dużo kobiet nie wie, że toksoplazmozą można się zarazić (dużo łatwiej i częściej) od surowego mięsa. Wobec tego powinny przejść na wegetarianizm na okres ciąży.

    W komentarzu skupiłam się tylko na jednym aspekcie poruszonym w artykule, choć wcale to nie oznacza, że są one mniej ważne. Ogólnie rzetelna i wartościowa treść, dlatego udostępniam dalej linka.

  2. co dwa miesiące zbieramy pieniądze na karmienie wolnych kotów w trakcie kobiecej imprezy dress-party

  3. Szkoda tylko, że weterynarze w schronisku robią wszystko, żeby zwierze wypchnąć; udają, że jest zdrowe, zamiast wprost poinformować, że leki (m.in. na odrobaczanie), które mają w asortymencie są o kant d*py i że przydałoby się odrobaczyć na własną rękę. Wyłamane kły pan wet. uznał za „genetyczne” (sic!), a kota z zarobaczonymi płucami i wątrobą oddał jako w pełni zdrowego. Niestety nie wszyscy po tak dobrych wieściach pójdą przebadać zwierze do kompetentnego weterynarza, bo to kosztuje. A wystarczyłoby, aby powiedział: jest lipa, nie ma środków, itp – proszę iść gdzieś indziej bo zwierze zdechnie (tak byłoby w przypadku mojego kota, gdyby mojego podejrzenia nie wzbudziły „genetycznie wyłamane kły” i charczenie w płucach). Ostrzegam więc i zachęcam do czujności, jednak w żadnym wypadku nie zniechęcam do brania zwierząt z „bidula” – przeciwnie. Wdzięczność ocalonego sierciucha czy kundelka jest bezcenna i wynagradza wszystko!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*