Sztuka oddziaływania

Kalambur
fot. M. Kozłowska

 

Dziś ma się wrażenie, że sztuka dąży do indywidualizmu, a kiedyś artyści żyli i tworzyli wspólnie. We Wrocławiu działał taki teatr wspólnotowy ruch artystyczny ważny dla całego miasta. 21 czerwca odsłonięto kawałek tej niezwykłej historii, której duch unosi się nadal przy ul. Kuźniczej 29a.

 

Pamięć ucieka, ludzie się starzeją. Kalamburowcy chcieli uczcić i przypomnieć wrocławianom o awangardowym teatrze.  W 1955 roku, w czasach kiedy w mieście straszyły puste oczodoły okien, naprzeciwko miejsca, w którym dziś jest  Art Cafe Kalambur, mieściła się stołówka studencka „Po południu”. Powstali tam „Ponuracy” – studencki teatr satyryczny, ale na krótko, bo wkrótce zaczęli wydawać dwutygodnik „Poglądy”, który jednak nie przetrwał długo. W 1957 z inicjatywy fizyka  Bogusława Liwińca oraz polonisty Eugeniusza Michaluka, związanych wcześniej z „Ponurakami”,  narodził się Teatr Kalambur.  Powstał z poszukiwania wyrazu niezgody na ówczesną szarą rzeczywistość i stał się miejscem wspólnym dla twórców z różnych dziedzin,  przynosząc powiew świeżości i nadzieję na zmiany.

– To jest ważne, co jest ważne społem – podkreślał Bogusław Litwiniec, a motto oraz zasada, że każdy jest zdolny do wszystkiego, przyświecały Kalamburowcom przez cały czas działalności.

Przez sześć lat teatr nie miał własnej sceny.

– Padre, czyli Bogusław Litwiniec, woził zespół po różnych zakamarkach zniszczonego miasta, a pierwsze próby odbywały się w stołówkach, prywatnych mieszkaniach, a nawet pod gołym niebem –  wspomina Janusz Degler, teatrolog i przyjaciel Kalambura.  W 1958 roku w Młodzieżowym Domu Kultury przy ul. Kołłątaja odbyło się oficjalnie pierwsze przedstawienie Kalambura „Konfiskata gwiazd”, które, jak podsumowała Agnieszka Osiecka, związana ówcześnie z warszawskim teatrem STS, było najpełniej wyrażonym przez ruch studencki pożegnaniem stalinizmu. Na premierowym bankiecie obecny był również Zbigniew Cybulski.

W 1959 teatr zyskał miejsce w piwnicy pałacu Schaffgotschów przy ul. Kościuszki,  gdzie ówcześnie mieścił się klub studencki „Pałacyk”. Kalamburowcy sami przystosowali ją dla teatru i urządzili salę na 60 osób. Miejsce nazwano „Pod Edulem”. Tam zaczął swoją działalność kabaret „Kalamburek” oraz powstał hymn Kalamburowy:

O Edulu, tyś prymusem gębą całą!

Ty się karmisz spirytusem a my chałą!  (…)

 

 W 1960 roku teatr zdobył swoją pierwszą nagrodę na krakowskim Festiwalu Kultury Studenckiej za spektakl „Po ulicach miasta chodzi moja miłość”, w którym piosenki śpiewała Anna German.

 

Przedstawienie pojechało także do  Grenoble. W 1964 teatr wyremontował wspólnymi siłami i otworzył własną scenę, w kamienicy przy ul. Kuźniczej 29a, gdzie odbyła się premiera jednego z najgłośniejszych spektakli Kalamburu „Szewcy” Witkacego. Teatr awangardowy Kalambur jeździł z przedstawieniami po całym świecie: „W rytmie słońca” oparte na poezji Urszuli Kozioł wystawione zostało w USA i w Kanadzie.

 

Sztuka otwarta towarzyszy człowiekowi w przekonaniu, że wolni ludzie i swobodne wydarzenia są różnorodne, że ziarna prawdy dobra i piękna znajdują się wszędzie, że możliwość harmonii istnieje niekoniecznie wśród identyczności. (B. Litwiniec)

Bogusław Litwiniec wraz z Kalamburem zapoczątkował  Festiwal Teatru Otwartego, który stał się oknem na świat w „żelaznej kurtynie”. A Wrocław był miejscem gdzie czuło się większy luz, otwartość, powiew Zachodu. W 1979 r. teatr przekształcił się w palcówkę zawodową pod nazwą Ośrodek Teatru Otwartego „Kalambur”. Na scenie Kalamburu grali znakomici aktorzy: Anna German, Pola Raksa, Ewa Dałkowska, Krzysztof Piasecki, Edward Linde-Lubaszenko, Stanisław Szelc. Rozwijała się też Scena Debiutów Poetyckich, nocą zaś przygrywał jazz.  Trzeba wspomnieć, że Kalambur to także działalność wydawnicza oraz Galeria Plastyki.

W 1983 roku w miejscu sklepu nabiałowego, na Kuźniczej,  powstało wnętrze secesyjne Kawiarnia artystyczna „Pod Kalamburem”. Istnieje do dziś pod nazwą Art Cafe Kalambur.

– To miejsce przyciągało, mieli tam zawsze jakieś mocne teksty, piosenki, wydarzenia. Dawali nadzieję. Zawsze szli pod prąd. Dobrze, że nadal jest. – wspomina ówczesna studentka, wielbicielka teatru i kawiarni, Iwona Jechowska.

Na małej scenie kawiarnianej, w 1988 roku, odbył się spektakl piosenek lwowskich „A kto z nami trzyma sztamy”, na który ciągnęły tłumy. Przedstawienie zagrano aż 200 razy.

W 1994 roku w wyniku braku porozumienia z władzami samorządowymi Wrocławia, teatr został zamknięty i zagrał ostatni spektakl: „Papierowe Kwiaty”.  Powstało Stowarzyszenie Europejskich Więzi złożone w większości przez Kalamburowców. Pod koniec lat 90. w artystycznej kawiarni odbywały się regularne spotkania „Poetyckie raporty z rzeczywistości”, prowadzone przez Bogusława i Halinę Litwińców oraz nieżyjącego już poetę i krytyka literackiego Marka Garbalę, zwieńczone publikacją pod tym samym tytułem.

– Były to spotkania, konkursy i dyskusje poezji osadzonej w rzeczywistości, a konkretniej w mieście tu i teraz. Kiedy ogłaszano werdykt, to można było się sporo dowiedzieć o pisaniu, teraz już się tak rozbudowanych werdyktów nie spotyka  – wspomina poetka Justyna Paluch.

– To było miejsce magiczne i nadal jest ponadczasowe, powtarzam to moim wnukom – mówi pani Marta, która bywała w Kalamburze jako studentka.

 

Spotykają się tu ludzie z różnymi poglądami politycznymi i się tolerują. To miejsce mogłoby stanowić model interakcji ludzkiej.

 

Panuje tutaj atmosfera rodzinna, można się dosiąść do każdego – dodaje Robert, który przychodzi do Kalambura od 12 lat, a od 3 lat bywa tu codziennie. – Mam wrażenie, że to jedyny taki bar w mieście. I nadal przychodzą tu niezwykli ludzie.

Na zewnętrznej ścianie kawiarni  została wyeksponowana nietypowa tablica upamiętniająca Teatr Kalambur. Powstała dzięki wspólnej składce Kalamburowców oraz z datków zebranych przez Społeczny Komitet Organizacyjny, założony w 2013 r. przez Krystynę Kawczak, Halinę Litwiniec i Mirę Nikodemską.  Podczas świętowania 57 urodzin teatru, odsłonięto również rzeźbę olbrzymiego krokodyla, który wkrótce ma wisieć nad wejściem do kawiarni.

Sztuka otwarta nie jest tylko symboliczna, nie odsyła za pomocą swych znaków do innych rzeczywistości, lecz sama przez się stanowi znaczenie, gdyż poprzez uczestniczenie w świecie dodaje się sama do niego, a jej spójnia spełnia się we wzajemnym oddziaływaniu. (B. Litwiniec) Teatr Kalambur, choć oficjalnie zamknięty, nadal oddziałuje swoim charakterem na tych, którzy znali go osobiście, ale też na tych, którzy, przychodząc do kawiarni, dopiero odkrywają jego historię. Czy dzięki temu oddziaływaniu coś jeszcze może narodzić się na nowo? Jakiś twór Kalambur?

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*