Tyłem do rzeki?

Trudno nie odnieść wrażenia, że Odra to zapomniany skarb Wrocławia

rzeka 1
fot. M.Kozłowska

Można powiedzieć, że to Odra stworzyła Wrocław.  Kiedyś  tętniła życiem, była źródłem rozwoju gospodarczego miasta, miejscem odpoczynku. Dziś ta historia wydaje się nieco zaśniedziała i tylko entuzjaści próbują ją ożywiać na nowo.

Wrocław ma bogatą infrastrukturę wodną, jak żadne inne miasto śródlądowe w Polsce. Leży na dziesięciu wyspach, a w granicach miasta jest 45 kilometrów dróg wodnych.  Do Odry dopływają: Oława, Widawa, Bystrzyca, Ślęza. Jest jeszcze kilka innych małych rzeczek i kanałów. Stanowią one wszystkie unikalne zjawisko w Polsce, a także w Europie. Dodatkowo nad rzekami i kanałami Wrocławia wznosi się około 130 mostów.

W mieście występuje kilkadziesiąt budowli hydrotechnicznych, przede wszystkim  dziewięć śluz i kilkanaście jazów, spiętrzających wodę i tworzących stopnie wodne, które spowalniają bieg rzeki i zatrzymują wodę, którą można potem zużytkować na cele transportowe, rekreacyjne lub energetyczne. Niektóre budowle pochodzą nawet z XIX wieku.

Ze wskaźników Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska we Wrocławiu wynika, że Odra ma stan przyzwoity, tak samo, jak rzeki Widawa i Oława, z której pochodzi woda pitna. Od 30 lat rzeki wyraźnie się oczyściły. Wyeliminowano zakłady zatruwające, zbudowano i udoskonalono oczyszczalnie. Wrocławscy wędkarze mówią, że do Odry wróciły tak wielkie ryby, jakich dawno nie było.  Niektórzy nawet twierdzą, że to jedna z najczystszych rzek w Europie.  Ciekawostką są pola irygacyjne, które stały się ostoją wielu gatunków ptaków. Lasy łęgowe to także ewenement Wrocławia.

Położenie nad rzeką , a w przypadku Wrocławia nad wieloma rzekami, to przywilej, który powinien być wykorzystywany i dostępny dla wszystkich. Jednak ma się wrażenie, że Odra to zapomniany skarb Wrocławia.

–  Na co dzień w ogóle nie czuję, żeby miasto leżało nad rzeką – mówi Konrad. – Wydaje się, że miasto straciło kontrolę nad jej brzegiem. Coraz częściej wysprzedawany jest on prywatnym inwestorom, którzy mogą go nawet zagrodzić.

W mieście nie ma żadnej polityki zrównoważonej związanej z rzeką. Bulwary spacerowe w centrum są zaniedbane, a na nabrzeżach zdecydowanie brakuje ławek. Wrocławianie chcą relaksować się nad rzeką. Świadczy o tym fakt, że ludzie w centrum masowo przesiadują na murkach, skąd wygania ich straż miejska. W Paryżu, kiedy miasto postawiło nad rzeką ławki, Sekwana ożyła.

– Brakuje zadbanego nabrzeża, miejsc typu plaża, wiat dla tych, którzy nie mogą przebywać na słońcu, miejsc do grillowania  – mówi Edyta Kolasińska.  W Odrze nie można się kąpać ze względu na wystąpienia silnych prądów i wirów, gdyż rzeka jest ciągłym ruchu. Z XIX-wiecznych rycin można dowiedzieć się, że we Wrocławiu  istniały kąpieliska zabezpieczone, pływające platformy z siatką. Do II wojny było ich dwanaście.

Od 2 lat trwa modernizacja Wrocławskiego Węzła Wodnego, w ramach projektu „Program dla Odry”. Inwestycja dotyczy przebudowy koryta Odry i jej kanałów, a także przebudowy kanału Odra-Widawa. Ma ona na celu zwiększyć bezpieczeństwo przeciwpowodziowe w mieście.

Pomimo słuszności tej inwestycji budzi ona wśród mieszkańców niepokój, że  miasto zostanie jeszcze bardziej oddzielone od rzeki. Nie można też znaleźć klarownych informacji, jak dokładnie zmienią się bulwary. Czy będą na nich miejsca odpoczynku dla mieszkańców?

– W centrum miasta brakuje porządnych przystani. Statek lub jacht nie ma gdzie  połączyć się do prądu, zatankować, nabrać wody pitnej, podłączyć się do kanalizacji – stwierdza profesor Stanisław Janiszewski z Fundacji Otwarte Muzeum Techniki. Faktem jest, że dwa  razy do roku przypływają do Wrocławia statki hotelowe z Niemiec i napotykają na takie problemy.  Nie ma  też porządnego oznakowania na wodzie, co może stanowić niebezpieczeństwo dla żeglarzy.

– Dawny Port Miejski znajdujący się przy ulicy Kleczkowskiej podupada, a jest on stosunkowo blisko centrum i można by go ożywić. Kiedyś był on centrum handlowo-przeładunkowym. Dziś mało kto wie o tym miejscu. Z drugiej strony w mieście buduje się rzeczy często od podstaw, zamiast zająć się odrestaurowaniem tego, co już jest – mówi Wioletta Wrona-Gaj, dyrektor biura Fundacji Otwartego Muzeum Techniki.

 Rzekę można odkrywać spędzając czas nad nią, żeglując, a także zgłębiając jej historię i zabytki, których we Wrocławiu jest zadziwiająco dużo. Większość z nich niestety niszczeje.

Ślady historii próbują ratować fundacje, stowarzyszenia, harcerze, grupy ludzi związanych z rzeką. Jednak czasami na dofinansowanie działań można czekać nawet 10 lat. Tak było z najstarszą żeglowną barką, tjalk, z 1903 roku, pochodzącą z Holandii, cumującą dziś we Wrocławiu, którą odremontowali harcerze z 25 Wrocławskiej Żeglarskiej Drużyny Harcerskiej oraz z  holownikiem parowym „Nadbór”, który jest jedynym śródlądowym parowcem w Polsce i cumuje na rzece przy Wybrzeżu Wyspiańskiego, gdzie mieści się siedziba Fundacji Otwartego Muzeum Techniki. Jest to jedyne muzeum tego typu w Polsce na wodach śródlądowych. Pod opieką fundacji jest też barka z 1936 roku, o 200 m2 powierzchni, na której do 2016 roku fundacja chce stworzyć Muzeum Odry. Jest też dźwig pływający „Wróblin”, na którym co miesiąc spotyka się Bractwo Mokrego Pokładu, czyli grupa ludzi związanych we Wrocławiu  z rzeką i żeglowaniem.

Na Odrze przez wiele lat odbywał się transport międzynarodowy. Z Wrocławia pływały barki do Szwajcarii, Belgii, Holandii. Całe miasta były zaopatrywane w kruszywa drogą wodną.

Rzeka tętniła życiem i przynosiła korzyści miastu. Dziś z ponad 200 barek motorowych zostało zaledwie 14, a z zestawów pchanych, których było 250, pozostało około 1/3.

Liczne miejsca służące do cumowania i zimowania statków uległy zniszczeniu.  Infrastruktura zbudowana za czasów niemieckich wydaje się być zaprzepaszczona.

– Ożywić Odrę, to przywrócić na niej żeglugę towarową, co jest bardzo ekonomiczne i oznacza tysiące tirów mniej na drodze. Dla porównania 1 km autostrady, to 20 km drogi wodnej – opowiada profesor Janiszewski

– Barka bierze przeciętnie 700 – 900 ton, a do przewiezienia takiej ilości potrzeba ok 23-30 tirów – dodaje kapitan Bronisław Kotwicki. Największą zaletą żeglugi śródlądowej jest najmniejsze możliwe zużycie energii.  Rozwój transportu wodnego może być zrównoważony i godzić interesy gospodarcze z wymogami ochrony środowiska, jak jest w Niemczech czy Holandii.

We Wrocławiu jest trochę entuzjastów, którzy integrują się z rzeką. To we Wrocławiu powstał pierwszy w Polsce dom na wodzie . Zbudował go Kamil Zremba. O pozwolenie zamieszkania na wodzie, adres i przyłączenie mediów starał się kilka lat. W naszym kraju cały czas brakuje prawa, które by regulowało te kwestie. Przy budowie domu na wodzie, który dziś cumuje nieopodal mostu Grunwaldzkiego, uczestniczyło 200 osób.

We Wrocławiu, na Biskupinie cumuje też drugi dom na wodzie, zaprojektowany przez architekta zachwyconego Odrą, Alejandro Capdevila, oraz Wojciecha Bartosiewicza.  Za czasów niemieckich domów na wodzie było mnóstwo. Stanowią one alternatywę dla tych, którzy chcieliby mieszkać w centrum miasta, w domkach jednorodzinnych.

W samym mieście jest już trochę klubów żeglarskich i wypożyczalni sprzętu wodnego. Po rzece pływa coraz większa liczba statków turystycznych, a także jeden tramwaj wodny.

– To ludzie muszą wymóc na władzach otwarcie rzeki dla społeczeństwa – mówi Kamil Zremba. Założona przez niego  Fundacja Onwater chce stworzyć „modę na Odrę”, a także wybudować Centrum Kultury Odrzańskiej, które będzie znajdowało się w obiekcie na wodzie. Fundacja będzie prowadzić Szkołę Liderów Odrzańskich i  uczyć dzieci w szkołach szacunku do Odry, przybliżając jej historię.

Nad rzeką prężnie działają wrocławscy harcerze. W mieście są trzy ośrodki wodne prowadzone przez harcerzy: Rancho, Zatoka i Stanica. Ten ostatni, znajdujący się na Biskupinie, obchodził ostatnio swoje 40-lecie. Przez klub przewinęło się kilka tysięcy osób, które u nas właśnie stawiały swoje pierwsze kroki na wodzie. Teraz część z nich wraca nad Odrę, w założonym przez byłych instruktorów Stowarzyszeniu „Port Stanica”.

– Teraz jesteśmy w procesie. Trzy lata  temu pływało pięć statków turystycznych, dziś pływa ich trzynaście  – mówi Kamil Zremba. Jeśli będziemy działać i nie odwrócimy się od rzeki, to za piętnaście lat jest szansa, że Odra odżyje – dodaje.

Co możemy zrobić dziś dla naszej rzeki? Rzeka potrzebuje naszego zainteresowania. Jest ważną częścią miasta, która integruje i może dać wiele radości, jeśli się ją doceni.

 

 

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*