Ugminnianie prawa

Wszystko wskazuje na to, że przepisy ustawy o samorządzie terytorialnym obowiązują w całej Polsce za wyjątkiem Wrocławia. W tym mieście bowiem raz na zawsze rozprawiono się z art. 61, który stwierdza, że „gospodarka finansowa gminy jest jawna”. 

Najpierw pogoniono kota dziennikarce, która chciała się dowiedzieć, ile magistrat wydaje pieniędzy na 73 festiwale, a następnie tak samo potraktowano wścibskich dziennikarzy zainteresowanych pożyczką spółki magistrackiej MPWiK dla spółki solorzowo – magistrackiej Śląska Wrocław. Przypomnijmy, że w tym ostatnim przypadku pan Solorz ma większość udziałów w spółce, a więc jest to faktycznie spółka prywatna.

Poproszony o ekspertyzę prawną tego wydarzenia Krzysztof Izdebski z Pozarządowego Centrum Dostępu do Informacji Publicznej stwierdził, że w tym przypadku została naruszona nie tylko ustawa, ale również Konstytucja RP. Bo to ona gwarantuje obywatelom dostęp do informacji publicznej i stanowi prawo do uzyskiwania danych o instytucjach, które gospodarują majątkiem komunalnym. Dodaje też, że w sprawach dostępu do informacji publicznej obowiązują konkretne przepisy, a nie czyjeś widzimisię. Poza tym sugeruje, że MPWiK nie ma prawa udzielania komukolwiek pożyczek, a w szczególności spółkom półprywatnym. No i co? No i nic. Ponad 4,5 miliona złotych uzbieranych z opłat za wodę poszło na pensje dla piłkarzy i nawet wróżka Samanta nie jest w stanie przewidzieć, czy kiedykolwiek pożyczka zostanie spłacona.

Bardzo interesujące uprawnienia nadał sobie przewodniczący (a może już generalissimus?) Rady Miejskiej, Jacek Ossowski. Otóż oświadczył, że na sesji rady tylko on ma prawo decydować, komu udzieli głosu, a komu nie. Dlatego też nie dopuści do wystąpienia ani wiceministra, ani marszałka województwa, choć sprawa dotyczy gospodarki odpadami. Zaś opinii prawną prawników wojewody, że nie ma takiej władzy, generalissimus nie przyjmuje do wiadomości… Otóż ten miłośnik samorządowego samodzierżawia nie zdaje sobie chyba sprawy z tego, że powiela doświadczenia PRL, kiedy to wszystkie wystąpienia w radzie narodowej były wcześniej uzgadniane w komitecie jedynie słusznej partii. To było piękne, ale se ne wrati – jak mówią bracia Czesi.

Na równie wielkiego twórcę prawa gminnego wyrasta też Grzegorz Braun, tytułowany przez znajomych reżyserem. Najpierw zaproponował publicznie, że redaktorów „Gazety Wyborczej” i TVN należałoby „wyprawić na tamten świat”, z pominięciem organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości. Kiedy zaś spotkało się to raczej z chłodnym przyjęciem, postanowił jednak skorzystać z usług prokuratury i złożył zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa w Instytucie Politologii Uniwersytetu Wrocławskiego. Chodzi o debatę europejską, w której miał wziąć udział francuski europoseł, ale nie wziął. Braun uznał, że już samo jego zaproszenie „stanowi zagrożenie dla tutejszych obywateli i obyczajności publicznej”. Prokuratura, która jak wiadomo setnie się nudzi, zapowiedziała, że bardzo dokładnie sprawdzi donos i wyciągnie stosowne wnioski.

I na koniec trochę miodu do tej beczki dziegciu. W szpitalu przy ul. Borowskiej zmarł romski noworodek z koczowiska przy ul. Paprotnej. Okazało się, że szpital nie może go pochować, bo zabrania mu tego prawo. Pomoc społeczna również umyła ręce, bo dziecię nie miało polskiego obywatelstwa, więc nie zasługuje na to, aby je pochować za magistrackie pieniądze. Jednym słowem kompletny pat prawny i ogólna niemoc wszystkich służb komunalnych. Problem rozwiązała anonimowa wrocławianka. Zgłosiła się do stowarzyszenia Nomada i oświadczyła, że gotowa jest opłacić miejsce na cmentarzu. W ślad za nią właściciel zakładu pogrzebowego Omega z ul. św. Antoniego zadeklarował, że nieodpłatnie zorganizuje pochówek. Również nieodpłatnie została odprawiona msza w cerkwi prawosławnej, bo rumuńscy Romowie są akurat tego wyznania. To dobrze, że w naszym mieście żyją wrocławianie, których gminne prawo nie pozbawiło jeszcze ludzkich uczuć.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*