Wacław

Pożegnanie

Przez 15 lat pisaliśmy swoje felietony po sąsiedzku: Wacław na górze, jako Marek Radwański, „Wieści z metropolii”, ja na dole „Bokiem do frontu”. Jego felietony to niepowtarzalne, skondensowane i podane w lekkiej błyskotliwej formie – poważne analizy naszej wrocławskiej rzeczywistości. Zebrane razem, tworzą jedyną w swoim rodzaju historię przeobrażeń miasta odbudowującego się po raz wtóry w nowych realiach politycznych. Nagła choroba i śmierć przerwała pisanie tej historii. I nikt już w taki sposób tej historii pisał nie będzie.

Bez Wacława nasza Gazeta też już nie będzie taka sama, bo jest Jego dziełem, efektem Jego życiowych doświadczeń i przemyśleń, ale przede wszystkim nie będzie taka sama bez Jego znakomitej publicystyki społecznej i historycznej. Ale będzie Gazeta nadal wierna ideowemu przesłaniu, jakie realizował Wacław.

Wymyśliliśmy ją razem w 1998 roku jako miejsce wymiany doświadczeń i opinii środowisk wrocławskich spółdzielców, pomoc w organizacji wspólnych inicjatyw i działań na osiedlach, integracji, samopomocy i ludzkiej, sąsiedzkiej solidarności w nowym coraz bardziej brutalnym świecie. Taką gazetę chciał tworzyć Wacław, bo tak przez całe swoje zawodowe życie traktował dziennikarstwo: jako służbę zwykłym ludziom.

Bo tak Wacława ukształtował Jego niezwyczajny – chociaż dla jakże wielu Polaków zwyczajny – życiorys. Urodził się w 1943 w Siemakowicach, po wojnie już ukraińskich, w czasach strasznych tam wydarzeń, które odcisnęły się trwałym piętnem w dziecięcej wrażliwości. Na szczęście Jego rodzinie udało się ujść z życiem z ukraińskich rzezi, chociaż nie udało się zachować rodzinnego domu: razem z milionami rodaków „zza Buga” przeniesieni zostali w nowe polskie granice i osiedlili się w Jaworze. A były to przecież czasy ponure: najbrutalniejszego bolszewizmu i ideologicznego terroru, wszechobecnego lęku i kłamstwa. Te doświadczenia najmłodszych lat sprawiły, że już nigdy Wacław nie był obojętny na jakiekolwiek przejawy totalitaryzmu, nacjonalizmu, propagandowej przemocy, historycznego kłamstwa.

Dlatego właśnie, po skończeniu Wydziału Prawa na Uniwersytecie Wrocławskim, nie chciał robić kariery prokuratorskiej ani sędziowskiej, ale chciał się stać aktywnym organizatorem społecznego życia. A w owych czasach taką szansę dawało dziennikarstwo. Owszem, spętane cenzurą i politycznymi ograniczeniami, ale dla uczciwych i wrażliwych dziennikarzy stanowiące wystarczające pole działalności społecznej.

I Wacław te możliwości wykorzystywał w stopniu znakomitym. Obdarzony fenomenalną pamięcią, świetnie wykształcony, oczytany, błyskotliwie inteligentny, szybko stał się jednym z najlepszych dziennikarzy Wrocławia. Publikował też w prasie ogólnopolskiej, wydawał książki, zbiory reportaży, zdobywał nagrody, wyróżnienia zawodowe, przypinano Mu ordery. Te wszystkie sukcesy, awanse w zawodowej hierarchii, popularność u czytelników i w środowisku, którego przez lata był liderem – były jedynymi gratyfikacjami za pracę. Nie były to przecież czasy finansowych karier dziennikarskich…

Znaliśmy się ponad 30 lat. Pracowałem z Wacławem w „Sprawach i Ludziach”, później w „Słowie Polskim”, niejedną noc przegadaliśmy, niejedną osuszyliśmy butelkę. Był niezrównanym gawędziarzem, chodzącą historią miasta, znał wszystkich, wszyscy Jego znali, więc niezliczoną miał w zanadrzu ilość anegdot o ludziach i wydarzeniach z ostatniego półwiecza życia Wrocławia.

Bo był Wacław z ambicji i zamiłowania historykiem, tropicielem faktów. Jego historyczna wiedza, szczególnie o wojennej i powojennej historii Wrocławia i Dolnego Śląska, zaimponowałaby niejednemu uniwersyteckiemu badaczowi. I tę wiedzę zresztą wykorzystywano, kiedy był przez wiele lat członkiem Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich. Jego publikacje na temat hitlerowskich i komunistycznych zbrodni, drukowane również w „Gazecie Południowej” stanowią trwały dorobek nauki.

Każdy człowiek to osobny świat. Suma niezliczonych takich światów tworzy społeczną rzeczywistość. Kiedy znika jeden taki świat – niby nadal cały świat istnieje. Ale to już nie jest taki sam świat. Bez Wacława na pewno nie jest.

Żegnaj Przyjacielu.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*