Zagranica

Na językach
/ autor:jk

 

Pierwszy weekend czerwca był dla mieszkańców Leśnicy podobno zupełnie nieznośny. Odbywający się w tamtejszym Centrum Kultury Zamek całonocny festiwal muzyki elektronicznej miał – jak donosi wrocławska prasa – skutecznie zakłócić sen całej okolicy. Posypały się zatem skargi, a dwie oficjalne wpłynęły nawet ponoć do samego Ratusza. Zaskoczeni takim obrotem sprawy organizatorzy tłumaczyli potem, że festiwal, po pierwsze, odbywa się tylko raz do roku, po drugie – jest doskonałą promocją Wrocławia, gdyż przyciąga wielu gości z zagranicy. A raczej – bo takiego sformułowania użyto w artykule – zza granicy. Aż korci więc, żeby zapytać: zza której?

Z tą zagranicą – a konkretnie ze sformułowaniami typu „za granicę”, „za granicą”, „z zagranicy”, „zza granicy” – wszyscy mamy, co tu kryć, spory kłopot. Pewnie dlatego, że większość z nas nie dostrzega w ich stosowaniu żadnej konsekwencji. I logiki. Bo skoro jedziemy za granicę, dlaczego wracamy z zagranicy, a nie zza granicy? I czemu, skoro słuchamy wiadomości z kraju i zagranicy, utrzymujemy kontakty z zagranicą i marzymy (czasami) o zagranicy, to jednak studiujemy i pracujemy za granicą?

Jeśli jest w tym brak logiki, to tylko pozorny.

Zagranica to – w myśl definicji słownikowej – obce kraje, ogół państw, które leżą poza naszymi granicami. Handlujemy zatem z zagranicą, współpracujemy z zagranicą i przyjmujemy turystów z zagranicy. Słowem: z innych, obcych krajów, bliższych i dalszych, niekoniecznie akurat jasno określonych.

Inaczej jest w przypadku wyrażenia „zza granicy”. Odnosi się ono tylko i wyłącznie do linii granicznej, więc na ogół wymaga doprecyzowania – w końcu graniczymy nie z jednym, a z kilkoma krajami. Stąd piszemy i mówimy na przykład o przybyszach zza naszej wschodniej czy zachodniej granicy. I wtedy sprawa jest jasna.

Najwięcej problemów sprawiają jednak konstrukcje typu: wyjechać za granicę, przebywać za granicą. Ale i to możemy sobie jakoś wytłumaczyć. W końcu wyjeżdżamy – do pracy, na studia, na wakacje – i mieszkamy nie w jakiejś bliżej nieokreślonej, zagranicznej przestrzeni, ale w konkretnym kraju, położonym za (naszą) granicą. Dlatego pisownia rozdzielna wydaje się jak najbardziej uzasadniona.

A jednak nawet najlepszym zdarzają się wpadki. Na stronie internetowej Fundacji PWN, w zakładce poświęconej grze językowej „Słowo do słowa” (zabawne, bo gra ta ma z założenia – jak piszą jej twórcy – propagować kulturę języka i doskonalić językowe umiejętności!) znalazł się taki nieszczęśliwy błąd: „rozwiązania mobilne dla klientów w kraju oraz zagranicą”. Na stronie Wydawnictw Szkolnych PWN (znów to PWN – szacowna przecież skądinąd instytucja) napisano z kolei w jednym z artykułów: „Motywacja dzieci do nauki jest silniejsza – one chcą się bawić i integrować z innymi dziećmi, podczas gdy ich rodzice często uczą się tylko z przymusu ekonomicznego, zmuszeni szukać pracy zagranicą”.

Ot, chciałoby się powiedzieć: polszczyzna – obczyzna. Trudna jak zagranica.

 

 

 

O Joanna Kaliszuk 147 artykułów
Joanna Kaliszuk jest dziennikarką, redaktorką naczelną Gazety Południowej.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*