BEZ SEKSU

Co sprawiło, że z małpoludów przeobraziliśmy się w homo sapiens, stworzyliśmy dzidy, czołgi i elektrownie atomowe, czyli cywilizację? – na to pytanie odpowiedzi uczeni szukają od dawna i bywają one, te odpowiedzi mianowicie, różne.

Mnie kiedyś urzekła hipoteza Karla Jaspersa, który – obok ognia, mowy czy organizacji wspólnot – za fenomen pozwalający stworzyć cywilizację uznał przezwyciężenie seksualnej zazdrości przez męską solidarność. W przyrodzie otóż, jak wiemy, dominujący samiec, po ciężkich i wyczerpujących walkach przegania ze stada rywali albo też pozwala innym facetom być w stadzie, ale pod warunkiem bezwzględnego celibatu i posłuszeństwa. W świecie natury z szefem się nie dyskutuje, szefa się słucha albo dostaje po pysku. Tylko człowiek wytworzył, mimo seksualnych napięć, organizację męskiego koleżeństwa, a ta umożliwiła budowę państw, rozwiniętych kultur i społeczeństw.

To teza, przyznacie, oryginalna, ale tę myśl wybitnego filozofa i psychologa można potraktować raczej jako intelektualną prowokację, a nie wyjaśnienie drogi, jaką przeszła ludzkość od łupania kamieni i budowy szałasów do wymyślenia automatycznej pralki i partii politycznych. Jednak ostatnie wydarzenia w polskim życiu politycznym sprawiły, że wyrażony przez Jaspersa 70 lat temu pogląd nabrał dla mnie nowego sensu. To myśl głęboka, umożliwiająca zrozumienie niezrozumiałych przecież wydarzeń: że pan Czarnek będzie rządził polską nauką i edukacją, a pan Ziobro nadal polskimi sądami, prokuratorami i hakami.

Wszystko otóż staje się jasne, jeśli tylko – próbując zrozumieć finał wielotygodniowych negocjacji koalicjantów – w definicji Karla Jaspersa pojęcie  „seksualne napięcie” zamienimy na „napięcie władzy”. W świecie zwierząt jest to równoważnik: monopol kopulacji oznacza wszak władzę nad stadem, jej najwyższe stadium, bo wraz z tym monopolem osobnik alfa ma prawo do największej kiści bananów u małp lub wyrwania pierwszych kęsów upolowanej zebry u lwów. Ani dominujący pawian, ani dominujący lwi samiec nie pozwoli sobie tego prawa odebrać, prędzej życie! A człowiek jest gotów w tej sprawie do kompromisu.  

Kiedy widziałem trzech liderów partyjnych – trzech samców alfa – którzy po tygodniach uzgadniania szczegółów porozumienia, w świetle stu kamer, stu mikrofonów i stu dziennikarzy podpisali tajne porozumienie kończące kryzys polityczny, pojąłem mądrość twierdzenia Karla Jaspersa. To był siedmiominutowy (dzisiaj konferencje prasowe są bez pytań) obraz wyższości ludzkiej cywilizacji nad światem przyrody. Nawet u Disneya nie wymyśliliby Króla Lwa dzielącego z dwoma rywalami stada zebr i antylop, którzy potem ustalają, w jaki sposób okoliczne stada szakali będą wspólnie tępić.

 W przyrodzie takie pakty nie istnieją. U ludzi tak. Przy czym stada rogatego posiłku u ludzi są posadami w rządzie, w spółkach skarbu państwa, agencjach, funduszach, a stadami szakali – partie opozycyjne. Inna sprawa, że siłą tych opozycyjnych partii też jest zdolność kompromisowego podziału łupów, tyle że – potencjalnych. Widok zgodnie i w braterskim uścisku występujących Budki, Trzaskowskiego i Tomczyka jest równie wielkim obrazem zwycięstwa człowieczej woli nad prawami przyrody, jak wspomniana konferencja Kaczyńskiego, Ziobry i Gowina.  

I nie byłby też wcale zaskakującym widok Czarzastego, Zandberga, Kosiniaka Kamysza i Biedronia oznajmiających – po uzgodnieniu przyszłych stref wpływów w PZU, Orlenie i ARiMR – że rytualne podrzynanie gardeł nieogłuszanym krowom jest jednak dopuszczalne, ale, w ramach kompromisu, tylko w środy i pod warunkiem, że mięsa nie kupuje Al Kaida…

Dogadywanie się Wołomina z Pruszkowem albo rodziny Soprano z innymi rodzinami Nowego Jorku w sprawie stref wpływów – to też dowody słuszności tezy Karla Jaspersa. W gotowości do rezygnacji z części łupów przejawia się wyższość homo sapiens nad światem zwierząt. Chociaż nie wiem, czy akurat z takim podsumowaniem swoich poglądów niemiecki myśliciel by się zgodził.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*