Bić czy nie bić

– Czy dojdzie do kolejnej walki stulecia? – zastanawia się spółdzielca z Krzyków zaniepokojony słowami, które do domu przyniosło mu Polskie Radio Wrocław. Otóż minister Bogdan Zdrojewski miał powiedzieć, że sadzawka w centrum miasta i występ artystki Dody w Rynku, to jeszcze nie powód do ubiegania się o tytuł Kulturalnej Stolicy Europy. Przez sadzawkę rozumiał wykop za operą, gdzie znany z pracowitości Mostostal Warszawa wznosi Centrum Muzyczne. Na to prezydent naszego miasta Rafał Dutkiewicz miał ponoć zadeklarować, że „za takie słowa należy bić w łeb”.

 
– Trudno zaliczyć wypowiedź ministra do merytorycznych, a odpowiedź prezydenta do kulturalnych, ale jedno jest pewne – uspokoiłem spółdzielcę, – że panowie się w ringu nie spotkają, bo nie mają licencji bokserskiej. Poza tym prezydentowi mogły puścić nerwy, kiedy go z dwóch stron zaatakowało zaprzyjaźnione z nim kiedyś małżeństwo Zdrojewskich, ale przecież nie będzie nasyłał straży miejskiej na ambasadora Wrocławia. A właśnie taki tytuł nadała ostatnio ministrowi „Gazeta Wyborcza”. Tytuł jest honorowy, zaś nominowani mają moralny obowiązek zarówno w kraju jak i na świecie zachwalać pod niebiosa nasze miasto.

Mam tylko nadzieję, że Bogdan Zdrojewski nie będzie wtedy tak szczery, jak to zrobił w wywiadzie dla „Gazety”. Otóż czytamy w nim między innymi: „w mieście szwankuje przygotowanie przetargów oraz system kontroli nad prowadzeniem inwestycji. Modernizacja mostu Szczytnickiego trwała prawie trzy lata, choć przeprawa ma niespełna 67 metrów. Tory na Szewskiej zostały tak położone, że tramwaj się wykolejał, a nikt nie czuł się za to odpowiedzialny. A podczas modernizacji estakady zostało zniszczonych osiem żeliwnych zabytkowych filarów podpierających wiadukty nad ul. Zielińskiego i pl. Rozjezdnym. Najbardziej jednak zmartwiłem się brakiem wyobraźni przy projektowaniu sytuacji finansowej miasta”. Ostrzega, że „tu konsekwencje mogą być najpoważniejsze i najtrudniejsze do odrobienia”. I dalej, co do krasnali: „odnoszę wrażenie, że masa krytyczna została już przekroczona, granica dobrego smaku także. Owszem pomysł był niezły, ale chyba trzeba powiedzieć „stop”. Bo wrocławski skrzat zostanie tak samo oceniony jak krasnale z niemieckich ogródków”. Na koniec zaś stwierdza: „niepokoi mnie pomysł forsowania przez Biuro Rozwoju Wrocławia rozrzucenia po mieście wieżowców. Wrocław ma znakomitą skalę urbanistyczną, wysokość zabudowy była tu pilnowana od XIX wieku, nie należy teraz tego zburzyć”.
Pytany zaś, co by pokazał gościom we Wrocławiu, odparł, że miasto nocą, gdyż jest znakomicie oświetlone i wygląda wspaniale.

Na szczęście drugim ambasadorem Wrocławia został Władysław Frasyniuk, który jawi się nam jako wytrawny dyplomata. Stwierdza bez ogródek: „jestem zadowolony, bo miasto odniosło sukces, a absolutnym hitem jest obwodnica autostradowa, która jest już na półmetku”. Jedyne, co mu się nie podoba, to „najdroższa w Polsce fontanna”, gdyż nie widzi sensu tej inwestycji oraz że „poziom rady jest gminny, żeby nie powiedzieć wiejski”.
– A czy radni nie zagrożą mu czasem tzw. mordobiciem? – znów zmartwił się spółdzielca z Krzyków. Nie sądzę. Ambasador Władysław już raz udowodnił, że co jak co, ale pięści ma na swoim miejscu i potrafi z nich zrobić użytek.

PS.
Czytelnika, który pragnie zapoznać się z osiągnięciami wynalazców w ZSRR informuję, że odpowiednie hasła znajdzie w Wielkiej Encyklopedii Radzieckiej. Z niej to dowie się miedzy innymi, że dynamitu wcale nie wynalazł Nobel, tylko Zimin, a nóż do tokarki wymyślił Kolesow. Życzę pouczającej lektury.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*