DETERMINIZM

A gdyby na życzenie idącego na urlop ministra Banasia szefem NIK został wybrany jego kolega, ten ze złotym łańcuchem i złotymi sygnetami na wszystkich możliwych palcach – to czy słupki poparcia dla dobrej zmiany by spadły ? Nic podobnego! A czy to oznacza, że znaczna część polskiego ludu rozum postradała? Oczywiście, że nie! Przecież równie osobliwie zachowują się wyborcy w USA, w Wielkiej Brytanii, Niemczech, Francji, Włoszech, w ogóle w Europie.  

Skoro tak się dzieje, to znaczy, że tak się dziać musi – ta słynna kwestia z filmu Stanisława Barei w filozofii znana jest pod pojęciem determinizmu, w politologii materializmu historycznego, a w teologii jako teoria predestynacji (wszystko co się dzieje, dzieje się z woli Boga i jest z góry postanowione).

Rozważania przeto, dlaczego kolejne wydarzenia – jak likwidacja Trybunału Konstytucyjnego, podporządkowanie politykom Krajowej Rady Sądowniczej, żądanie 20 milionów od prezesa banku za odstąpienie od jego kontroli, dwie wieże spółki Srebrna, zarobki blond-asystentek prezesa Glapińskiego, dziwne nieruchomości premiera, grupa hejterów w Ministerstwie Sprawiedliwości – otóż rozważania, dlaczego ujawnianie takich skandali nie wpływa na przedwyborcze sondaże, jest, jeśli się uznaje determinizm i predestynację, pozbawione sensu.

Po prostu: tak jest, bo tak być musi! W globalnym świecie post-prawdy, prawdziwej władzy rozmytej w strukturach anonimowego kapitału, sondaży i Internetu nie ma już miejsca na tradycyjnie rozumianą demokrację. Najważniejsze kryteria – prawdomówność, wykształcenie, wiarygodność i różne takie tam – przestały mieć dla wyborców znaczenie. W tym nowym świecie obowiązują inne reguły: trzeba walczyć tylko o swoje, tu i teraz, natychmiast, wyrwać, co się da, mniejsza, co będzie potem, bo potem to może być wojna, lodowiec albo pustynia nad Wisłą, koniec świata albo i coś gorszego.

Władza przeto walczy już tylko o władzę dla samej władzy (czyli o prestiż i dostęp do pieniędzy dla siebie, swoich rodzin i kumpli), a elektorat – doskonale to rozumiejąc – promuje przy urnach tych, którzy obiecują najbardziej wiarygodnie.  Znakomicie to ujął wyborca, bodaj z Sosnowca, oceniając dobrą zmianę: „Wszyscy kradną, ale ci przynajmniej się trochę dzielą”. Obiecali i dali po 500 złotych, jeśli więc teraz obiecują, że w dwa lata podwoją wszystkim zarobki, to można im wierzyć. Mówi się, że na dodatkowym powyborczym posiedzeniu PiS ustawą określi się kurs euro na 2 złote, żeby ludzie zarabiali tyle, ile Niemcy. Wobec takich obietnic jakie znaczenie mają jakieś tam sprawy z sądami czy szkołami.

Lud nie jest głupi, lud postępuje i wybiera racjonalnie. Bierze co dają, nie zawraca sobie głowy imponderabiliami. Niech władza podporządkuje sobie wreszcie te sądy, przecież uczciwi nie mają się czego bać! A dzięki dyspozycyjnym sądom wreszcie będzie w państwie porządek, jak kiedyś: żadna gazeta ani telewizja nie będzie jątrzyć, Owsiak grać, a krytyka, owszem, ale konstruktywna, wspierająca państwo i Kościół.

Trzeba się trzymać konkretów. Lepszy wróbel w garści, niż gołąb na dachu. Przykładem służba zdrowia. Można było dać 50 miliardów szpitalom, lekarzom i pielęgniarkom albo dać je ludowi, żeby sobie sam radził. Lud wybrał – do kieszeni! I lud, mając szmal w kieszeni, sobie poradzi, nawet z planowanym zakazem znieczulania przy porodach (wszak stoi w Piśmie: „w bólach rodzić będziesz”). Pojedzie sobie kobieta do jakiegoś Drezna czy Bratysławy, zapłaci i urodzi bez bólu. Tamże dziadek, przy okazji, zafunduje sobie endoprotezę, a nawet dwie, za trzynastą, czternastą i piętnastą emeryturę.

Wybieramy racjonalnie. Bez wątpienia!

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*