„Nic dwa razy”

„W osobie Wisławy Szymborskiej Szwedzka Akademia chce uhonorować przedstawicielkę niezwykłej czystości i siły poetyckiego spojrzenia. Poezji jako odpowiedzi na życie, sposobu na życie, pracy nad słowem jako myślą i wrażliwością”. Przypominamy ten fragment laudacji noblowskiej, wygłoszonej na cześć poetki w 1996 roku przez Brigitt Trotzig, nie bez przyczyny. Właśnie obchodzimy Rok Szymborskiej.

W ubiegłym roku niezwykle czule przypomniała o niej piosenkarka Sanah, wyśpiewując pięknie nieśmiertelny wiersz „Nic dwa razy się nie zdarza”. Nie była to zresztą pierwsza muzyczna interpretacja tego najbardziej bodaj znanego utworu Szymborskiej – w 1965 roku, jako pierwsza, wykonała go Łucja Prus, a wiele lat później, brawurowo, Kora Jackowska.

Senat RP ogłosił Szymborską (obok Kopernika i Matejki) patronką roku 2023. Jest ku temu szczególna okazja – 2 lipca obchodzić będziemy stulecie jej urodzin.

Poetka urodziła się w Kórniku (poznańskie), zmarła 1 lutego 2012 roku w Krakowie. Debiutowała w roku 1945 wierszem „Szukam słowa”. Wydała 13 tomików (ostatni ukazał się już po jej śmierci). Jej poezja przetłumaczona została na ponad 40 języków. Otrzymała nagrody Goethego i Herdera, tytuł doktora honorowego Uniwersytetu Poznańskiego, a przede wszystkim literacką nagrodę Nobla w roku 1996. Kilka lat później uhonorowano ją najwyższym odznaczeniem państwowym – Orderem Orła Białego.

22 lutego na półki trafi tom „Wiersze wszystkie Wisławy Szymborskiej”. W gmachu senatu w Warszawie do 17 lutego trwa wystawa „Sto lat! Wisława Szymborska”. To pierwsze z kilkunastu wydarzeń zaplanowanych na ten rok, nie tylko w miastach polskich, ale także w Rzymie, Mediolanie, Genui i Bolonii.

Kalendarz świąt Szymborskiej dostępny jest na stronie internetowej fundacji jej imienia, założonej przed ponad dziesięciu laty na mocy testamentu pozostawionego przez noblistkę. Działająca w Krakowie fundacja opiekuje się spuścizną literacką poetki oraz jej mieszkaniem, w którym spędziła ostatnie 15 lat życia. Kilka lat temu fundacja otworzyła ten dom dla poetów, pisarzy i tłumaczy. Pierwszymi rezydentami byli Małgorzata Rejmer i Philippe Girarde z Quebecu. W mieszkaniu gościli także pisarz i fotograf Mikołaj Grynberg oraz dziennikarka Karolina Sulej. We wrześniu 2021 roku mieszkała tam Agnieszka Kłos z Wrocławia – pisarka, krytyk sztuki i adiunkt w Katedrze Historii Sztuki i Filozofii na wrocławskiej Akademii Sztuk Pięknych.  (BO)

Klucz do Szymborskiej

Z Agnieszką Kłos rozmawia Błażej Organisty.

Jaka jest Wisława Szymborska, którą pani poznała po jej śmierci?

Skrupulatna, pracowita, oddana rzemiosłu. Jej wielka dbałość o pracę i zawód mogły wynikać z pochodzenia. Urodziła się w Wielkopolsce, regionie o niemieckiej kulturze obowiązku. Była oczytana, bardzo dowcipna, głęboko oddana poezji – niczym mniszka. To było spotkanie dwóch poetek, reprezentujących zupełnie inne miasta. Wrocławianka, awangardowa i eksperymentująca z plastyką języka, spotkała się z przedstawicielką nobliwej tradycji krakowskiej. Przecież w Krakowie swój dom miała nie tylko Szymborska, ale też inni giganci literaccy, tacy tak Miłosz, Ewa Lipska czy Stanisław Lem. Tam polska tradycja nigdy nie została przerwana. W przeciwieństwie do wrocławskiej żadna wojna jej nie przecięła. Pewnego dnia byłam w jadłodajni w krakowskim Rynku. Pani opowiadała mi, że przed nią pracowała tam babcia i prababcia. Pomyślałam: jak to, to ona była Niemką? Zaraz uświadomiłam sobie, że jestem przecież w Krakowie, nie w poniemieckim Wrocławiu. Krakowianie nie muszą pamiętać, kto był poprzednim gospodarzem miasta.

Jak doszło do tego, że pojechała pani do domu Szymborskiej?

Wygrałam konkurs, w którym nagrodą była rezydencja literacka w mieszkaniu noblistki. To pomysł fundacji jej imienia oraz Wrocławskiego Domu Literatury. Dzięki nim mieszkanie Szymborskiej po raz pierwszy od jej śmierci otworzyło się dla artystów, a właściwie artystek i poetek, ponieważ to był ukłon w stronę kobiet. Wraz ze mną do Krakowa pojechały dwie dolnośląskie poetki. Każda z nas miała inne zadanie do zrealizowania.

Jakie było pani zadanie?

Pisanie wierszy w ramach określonego projektu. W sumie napisałam ich sześćdziesiąt, czyli więcej niż jeden dziennie. Podczas pisania koncentrowałam się na aurze jej mieszkania, kontaktowałam się z jej duchem poetyckim za pomocą swojej wrażliwości. Wierzyłam, że jakaś jej część nadal tam przebywa. Opisywałam aurę, zapach, czytałam księgozbiór noblistki. Podczas całego pobytu najważniejsze było obcowanie z nią.

Napisane tam wiersze zostały zebrane w tom?

Tak, po rezydencji dostałam dotację z Wrocławskiego Programu Wydawniczego. Zbiór został wydany pod tytułem „Ciało poetyckie” przez wydawnictwo Jacka Bieruta.

Jest nasączony aurą mieszkania Szymborskiej. Jakie ono jest?

Złożone z dwóch różnych substancji. Mieszkanie jest bardzo nowoczesne, przestronne i wygodne, bo zostało wyremontowane przez fundację i pełni funkcję hotelową. Druga substancja to pozostałości po Szymborskiej: nietknięty salon, meble, dywan, lampy, meblościanka, książki, bibeloty, figurki, pamiątki. Szymborska miała skłonność do gromadzenia rzeczy. To największy pokój w mieszkaniu i jedyny zachowany. Wszystkie inne pomieszczenia zostały zmienione. 

Jakiś przedmiot zapadł szczególnie w pamięć?

Na pewno maskotka Szymborskiej – pluszowa małpa, która ma w mieszkaniu swoje miejsce. Przytulanka pełna sentymentów. Szymborska, o czym nie wszyscy wiedzą, ceniła małpy. Lubiłam słuchać tego mieszkania. Miało wewnętrzny rytm, przerywany głosem fortepianu dobiegającym od sąsiadów, którzy byli zaprzyjaźnieni z noblistką. Nigdy ich jednak nie spotkałam, podobnie jak innych. Taka jest specyfika tego bloku. Ludzie się gdzieś rozpierzchli, mijają się. Ale dzięki temu mieszkanie jest wyizolowane, spokojne. Bardzo dobre miejsce do pracy i myślenia.

Jest w kamienicy czy nowszym budynku?

W dość nowym bloku przy ulicy Piastowskiej, z windą, choć nie jest to budynek wysoki. To plomba, chyba z lat dziewięćdziesiątych. Szymborska kupiła mieszkanie, gdy dostała Nobla. Na szczęście blok nie jest hałaśliwy. Stoją przed nim drzewa, z drugiej strony są ogródki działkowe. Do Rynku można dojść pieszo.

Na którym piętrze?

Drugim. Atrybutem tego mieszkania jest duża liczba balkonów i tarasów. Każdy pokój ma swój. To świadczy o upodobaniach gospodyni. O tęsknocie za kawałkiem zieleni, bliskością ptaków, ciszą. Tak to rozumiem.

Do tego mieszkania każdy może wejść i obejrzeć je jako turysta?

Nie, dlatego mój pobyt tam był czymś szczególnym. Na co dzień jest dla publiczności zamknięte. Otworzyło swoje podwoje tylko dla rezydentów literackich. Zresztą na prośbę samej Szymborskiej. To była jej wola i piękny gest, dzięki któremu dane mi było tam zamieszkać. Byłam jej gościem, brałam udział w jej pośmiertnym życiu. To było bardzo wzruszające dla mnie jako pisarki, czytelniczki i badacza. 

Wydałaby pani zbiór wierszy bez pobytu w jej domu?

Nie, nigdy nie zdobyłabym takiego klucza do zrozumienia tamtej rzeczywistości. Nie weszłabym w tak głęboki dialog z artystką, z którą mogłam zbudować nowy świat. Tomik zawdzięczam wyłącznie Szymborskiej i jej woli otworzenia tego mieszkania dla pisarzy.

W ubiegłym roku we Wrocławiu była wystawa kolaży autorstwa Szymborskiej. Była pani jedną z organizatorek. Powiedziała pani wówczas, że pomysł pokazania tych prac u nas zrodził się w Krakowie.

Przed wyjazdem wiedziałam nieco o jej pracy jako artystki wizualnej, ale i tak byłam zaskoczona widokiem tylu kolaży w jej mieszkaniu. Tym że są takie zabawne, inteligentne, dowcipne, komentujące rzeczy bieżące. Kolaże były w łazience, kuchni, w toalecie, w każdym pokoju. Patrząc na nie, uświadomiłam sobie, że Szymborska była osobą wykorzystującą różne środki artystyczne. Mówiła słowem i obrazem. Postanowiłam przenieść klimat jej myśli do Wrocławia, a wystawę zrobiłam wraz z Sonią Ruciak i Wojciechem Pukoczem.  

Wspomniana maskotka–małpka, kolaże. Są inne ciekawostki, które nie są wiedzą powszechną

Może to, że nie gotowała, bo nie lubiła tego robić. Przyznawała, że żywi się kurczakami z KFC. Przywoził je jej ulubiony dostawca. Te kubełki były jej najlepszym przysmakiem. Jak miała za dużo, to je zamrażała. Żyła w dużym mieście, ale sądzę, że poradziłaby sobie świetnie także w mniejszym, a nawet na roli. Charakteryzowała ją bowiem olbrzymia solidność oraz pracowitość wyniesiona z wielkopolskiej tradycji poniemieckiej. Te cechy kultywowała w odniesieniu do codziennej pracy intelektualnej, która jest bardzo wymagająca, ciężka i musi opierać się na systematyczności.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*