POKÓJ W MIASTECZKU

Już drugi miesiąc trwa awantura w mediach, tym razem o pieniądze dawane na wille, pałace, mieszkania i na życie swoim zaufanym ludziom, gównie przez premiera Glińskiego i ministra Czarnka. Chociaż przyznanie przez nadzorowane przez ministra Żalka  Narodowe Centrum Badań i Rozwoju 55 milionów młodzieńcowi, który firmę zarejestrował 10 dni przed zakończeniem konkursu i 126 milionów dwuletniej firmie bez pracowników też zrobiło wrażenie.

Nie wiem o co ta awantura. Jak słusznie i zgodnie powiadają politycy PiS, lewica albo Platforma kiedy rządziły – też rozdawały pieniądze podatników zaprzyjaźnionym fundacjom, stowarzyszeniom, związkom i czort wie komu. A rozdawały znacznie mniej i ostrożniej dlatego, że Polska była w ruinie i nie było czego rozdawać. Zaś teraz pod rządami prezesa kraj rozkwita, bogaci się i można wspierać potrzebujących. Nie tylko emerytów.

Kiedy ludzie widzą, że za dobre patriotyczne projekty można dostać willę w Warszawie, kilka milionów na jej remont i wyposażenie a później dotacje na solidne płace – to ruch się wzmaga intelektualny w całym kraju. Wspaniale.

Opowiadał mi znajomy hydraulik, jak to w pewnym uroczym miasteczku, niczym to opisane przez biskupa Krasickiego „czterech bram ułomki, dziewięć klasztorów i gdzieniegdzie domki”, żyły sobie spokojnie i przyjaźnie dość dwie panie. A że mąż pierwszej – pani Zuzy – był szwagrem brata asystenta posła z Katowic a druga – pani Bożenka – miała za przyjaciółkę siostrę kuzyna posłanki z Rzeszowa – to poczuły w sobie panie moce intelektualne uczynienia czegoś dobrego dla Polski.

Pani Zuza postanowiła wreszcie powalczyć o sprawę dla Polski najważniejszą, a jakoś umykającą uwadze szerokiej opinii, a nawet ojcu Rydzykowi, a mianowicie, iż nadaje się polskim dzieciom imiona pogańskie.

Przedyskutowała pani Zuza tę sprawę na bankiecie z okazji chrzcin córki jej brata, na szczęście Jadwigi. I zgromadzeni w zasadzie zgodzili się z panią Zuzą, że szerzący się nihilizm i lewactwo może być przecież spowodowane brakiem świętych patronów a kierowanie się modą na dziwne imiona – jakieś Bożydary czy Dziewanny – osłabia ducha katolickiego narodu. Dlatego pani Zuzanna (podkreśliła, że jej patronką jest męczennica za wiarę) postanowiła założyć stowarzyszenie pod nazwą Katolicka Przyszłość Polski i wystąpić do ministra Czarnka o wsparcie.

– Mając skromny domek w Krakowie i kilka milionów sprawimy, że każdy proboszcz zostanie uwrażliwiony na tę kwestię i wniesiemy do Sejmu projekt stosownej ustawy – zapewniła pani Zuza a zgromadzeni wznieśli toast w intencji powodzenia dla tej patriotycznej inicjatywy.

Ale nie wszyscy, bo pani Bożena najpierw przypomniała, że minister ma na imię Przemysław, doprawdy nie biblijne, ale rodem z barbarzyńskich czasów, więc kasy na to nie da. A po drugie, i ważniejsze – jeśli onomastyka (to nauka o imionach, wyjaśniła obecnym pani Bożena) ma krzewić patriotyzm, to odwoływać się musi do rodzimych tradycji. Niech się nasze dzieci nazywają, jak nasi pradziadowie, którzy Niemca bili pod Cedynią i Grunwaldem, miecze szczerbili o ruską bramę w Kijowie, a wcześniej z Aleksandrem Macedońskim doświadczali wiktorii niesłychanych.

– Dlaczego polskie maleństwa chrzcić mamy imionami żydowskimi, greckimi czy rzymskimi, jeśli mamy piękniejsze i nasze – zawołała pani Bożena. – Moje imię znaczy obdarowana przez Boga. Wiadomo przez którego. A mój bratanek to Bogusław i wiadomo, którego sławi. I my ze szwagrem powołujemy stowarzyszenie Polscy Patrioci Razem i jeśli od premiera Glińskiego dostaniemy pomoc, niekoniecznie willę, wystarczy kilka aut, sprzęt nagłaśniający i trochę kasy, to uświadomimy Polakom, że Bożydar, na przykład, lepszym imieniem od Benedykta czy Adama nawet.

– Ale Bożydarem chrzczą rodzice dzieci i in vitro – zażartował pan Józef z końca stołu

– A premier Gliński ma na imię Piotr, nieznane naszym praprzodkom – dorzucił inny biesiadnik.

No i rozpętała się wielka słowiańska dysputa, po której dotychczasowe przyjaciółki przestały z sobą rozmawiać, bo zajęły się pisaniem wniosków o wsparcie swoich patriotycznych inicjatyw. Która z pań i ile dostanie kasy, domów i aut – na razie nie wiadomo. Najważniejsze, że społeczeństwo rwie się do czynu a myśl patriotyczna ponad poziomy wylata.

Hydraulik tę historię usłyszał był od swojego znajomego, będącego w dobrej komitywie – grają razem w bilard – z kierowcą podkarpackiej posłanki, czyli jest to wiedza ze źródła wiarygodnego. I hydraulik uważa, że najlepiej, jakby obie panie dostały, co chcą, bo będzie wtedy pokój w miasteczku.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*