Wielka emigracja

źródło: fotolia.com
źródło: fotolia.com

 

„Nie mam dzisiaj odwagi powiedzieć polskim emigrantom: wracajcie do kraju” przyznał ostatnio w Londynie prezydent Andrzej Duda, a słowa te, jak można się było spodziewać, wywołały w Polsce prawdziwą medialną burzę. Niezależnie jednak od ich politycznego wydźwięku, przypominają o problemie, którego skala oszałamia – według statystyk z naszego kraju wyemigrowało już dwa miliony sześćset tysięcy Polaków. Z samego tylko Wrocławia 24 tysiące. To niemal jak exodus.

Co ciekawe, najnowsze badania socjologiczne wykazują, że obecna emigracja zmienia oblicze: ma zdecydowanie charakter osiedleńczy, nie dorobkowy. Polacy emigrują głównie do Wielkiej Brytanii, Niemiec, Holandii, Irlandii, Norwegii oraz USA i coraz częściej nie wracają:

– Dane wskazują, że emigracja się ustabilizowała i prawdopodobnie, jeśli ktoś nie wrócił w ciągu ostatnich lat, kiedy trwał kryzys ekonomiczny w Europie, to już szybko nie wróci – podkreśla dr Magdalena Lesińska z Ośrodka Badań nad Migracjami z Uniwersytetu Warszawskiego. –  O rosnącym zakorzenianiu się Polaków w nowych krajach świadczy między innymi zmniejszający się poziom środków pieniężnych, jakie Polacy wysyłają do swoich bliskich w kraju, zakup nieruchomości przez polskich emigrantów w ich nowych krajach zamieszkania oraz fakt, że coraz więcej dzieci rodzi się na emigracji i jest posyłanych tam do przedszkoli i szkół.

Choć powody, dla których Polacy opuszczają kraj, bywają różne, zasadniczym jest od lat aspekt ekonomiczny.

Trudno się dziwić. Poziom życia w krajach zachodnich, nawet jeśli ma się tylko prostą pracę, jest dużo wyższy niż w Polsce. I nie chodzi tutaj jedynie o wyższe zarobki  (dla porównania: najniższa pensja tygodniowa w Anglii wynosi 268 funtów, w Irlandii – 346 euro), ale także bardziej rozbudowany system świadczeń socjalnych , elastyczne prawo pracy itp. Tam państwo wspiera rodziny z dziećmi, a dodatek pielęgnacyjny dla osób niepełnosprawnych nie wymaga walki, jak w Polsce.

Tymczasem polskie regulacje zatrudnienia i zwalniania pracowników są bardzo restrykcyjne, a system podatkowy jest jednym z najbardziej uciążliwych na świecie. Według rankingu Doing Business z 2015 roku  poprawiają się natomiast warunki prowadzenia działalności gospodarczej w naszym kraju. Z sześćdziesiątego drugiego miejsca w 2012 roku trafiliśmy obecnie na miejsce trzydzieste drugie. Dla porównania: Irlandia znajduje się na trzynastym miejscu, założenie biznesu jest tu więc wciąż dużo prostsze, a koszty, jakie się ponosi, nieporównywalnie niższe niż w Polsce:

– Kiedy zakładałam biznes w Irlandii, urzędy bardzo mnie wspierały i motywowały, nawet moja nieznajomość języka nie stanowiła żadnego problemu – opowiada emigranta, która w Irlandii już kilka lat prowadzi zakład krawiecki.

– Wyjeżdżałem z Polski w desperacji. W województwie warmińsko-mazurskim miałem własną firmę, jednak żeby zarobić na edukacje dwóch córek musiałem wyemigrować. Mieszkam w Irlandii 9 lat i od paru lat pracuję w swoim zawodzie, jako elektryk. Nie widzę szans na zmiany w kraju, więc póki co nie wracam – mówi Antoni Borowski.

Aż osiemdziesiąt procent tych, co wyjechali, to ludzie najcenniejsi dla kraju, bo przed 40 rokiem życia.

– Emigracja poszerzyła moje horyzonty, dodała pewności siebie. Żyje mi się tutaj swobodniej, bez stereotypowych obciążeń – przyznaje Adam Dąbrowski, który wyemigrował z Warszawy do Irlandii dziesięć lat temu.

– W moich badaniach tylko co siódma osoba spośród migrantów zarobkowych była w stanie określić, czy powróci do kraju – mówi prof. Romuald Jończy z Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu.  – Osoby, które wyjechały to ludzie wykształceni, młodzi i często nie mają jeszcze dzieci, a to oznacza, że mogą w pełni poświęcić się karierze, znają języki i nie mają powodów, aby wracać do kraju.

Tak znaczny odpływ ludności przynosi państwu duże straty. Badania Instytutu Sobieskiego w Warszawie prognozują, że w latach 2014–2020 Polacy wytworzą ok. 85 miliardów euro PKB dla innych krajów:

– Trzeba jednak wziąć pod uwagę to, że polski PKB per capita to 65 procent średniej dla 27 krajów Unii Europejskiej. Dlatego przez sześć lat ich realna siła nabywcza w Polsce wyniesie nawet 130 mld euro – tłumaczy Janusz Kobeszko, ekspert ds. finansów publicznych z Instytutu Sobieskiego.

Państwo ponosi również straty, inwestując w edukacje osób, które następnie opuszczają kraj:

– Tracimy młody i wartościowy materiał ludzki, który wykształciliśmy na nasz koszt, a materiał ten przejmują za darmo gospodarki krajów zachodnich.– podkreśla prof. Jończy.

Polacy mieszkający za granicą nie płacą składek ZUS i podatków w Polsce, lecz w krajach, w których żyją, co powoduje, że i tak już zadłużony system ubezpieczeń społecznych zaczyna mieć jeszcze większe problemy.

– Z prognoz demograficznych wynika, że w średnim okresie czasu, za 20 –50 lat Polsce grozi zapaść demograficzna. Według GUS w 2050 roku ludność Polski będzie wynosiła 33,9 mln osób, co oznacza  spadek o 12 proc. w stosunku do stanu obecnego. Jest to rezultat dwóch bardzo niekorzystnych procesów: niskiego poziomu urodzeń i masowego odpływu ludności w ostatniej dekadzie. Uwidacznia się też powoli deficyt opieki dzieci nad starszymi rodzicami, a to jest całkiem nowym problemem w naszym kraju, na który nie jesteśmy przygotowani – mówi dr Lesińska.

Tymczasem aż 41 proc. młodych Polaków deklaruje, że chce wyjechać. 

– Kiedyś wydawało mi się, że nie mogłabym mieszkać poza Polską, ale teraz przeraża mnie to, że nic się nie zmienia i wciąż nie starcza na wszystko, zwłaszcza kiedy ma się już dziecko, więc coraz poważniej zastanawiamy się z mężem nad wyjazdem do innego kraju, choć oboje mamy stałą pracę – mówi Ewelina Konieczna z Wrocławia.

Ekonomiści uważają, że możliwe jest podjęcie działań, które mogłyby zatrzymać migrację i skłonić tych, co wyjechali, do powrotu.  Wymaga to jednak zdecydowanych zmian i wysiłku.

– Państwo, zamiast świadczenia w rodzaju becikowego, powinno wprowadzić, analogicznie jak w większości krajów Europy Zachodniej, ulgę podatkową, dzięki której łatwiej byłoby wychować dzieci tym, którzy pracują – mówi prof. Jończy.

Polityka Polski wobec Polaków żyjących na emigracji zmieniła się od 2011 roku, odkąd kompetencje senatu przejęło Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Wcześniej istniał silny priorytet wschodni (jako obowiązek moralny), teraz zaczyna się dostrzegać konieczność współpracy z kierunkami emigracji poakcesyjnej. Co roku organizowany jest konkurs dla polskich organizacji pozarzadowych, które współpracują z organizacjami polonijnymi za granicą.

– Państwo ma ograniczoną możliwość, aby prowadzić skuteczną politykę na rzecz powrotów obywateli, bo podstawowy powód dla którego ludzie opuszczają Polskę to powód ekonomiczny. Jeśli zmieni się sytuacja w kraju, to Polacy wrócą, co pokazuje choćby przykład wielu irlandzkich emigrantów, którzy w okresie dynamicznego rozwoju Irlandii w latach 80. i 90. powrócili do kraju. Dopóki to się nie zmieni, programy powrotowe nie będą miały większego znaczenia. Obecnie priorytetem powinno więc być utrzymywanie kontaktów z emigrantami, a szczególnie rozwój szkół polskich działających za granicą – tłumaczy dr Lesińska.

Emigracja wbrew pozorom jest trudna, a powody dla których się wyjeżdża – skomplikowane. Tylko emigranci wiedzą, jak wiele potrzeba czasu, żeby przyzwyczaić się do nowego kraju i jak ciężko trzeba pracować, niekiedy z rozdarciem w sercu, pomiędzy dwoma ojczyznami, jednak wszyscy twierdzą zgodnie, że dopóki w Polsce nie zadba się bardziej o ludzi, nie ma tu po co wracać.

– Pomimo, że tęsknię i za każdym razem płaczę, kiedy wylatuję z Polski – mówi Anna Szewczyk, – to gdy ląduję w Londynie, czuję się już u siebie, niczym w drugim domu, gdzie mogę normalnie żyć.

 

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*