Wumlowscy prawnicy

– Coraz bardziej nabieram przekonania, że w magistracie w sprawach prawnych urzędnikom doradzają absolwenci Wieczorowego Uniwersytetu Marksizmu-Leninizmu, a nie fachowcy z uczelni prawniczych – uważa spółdzielca z Krzyków. – Najpierw afera maślicka, później afera z Nowym Targiem, a teraz skandal strachowicki. Wszystkie zaś mają ten sam podtekst – za psie pieniądze urzędnicy chcą pozbawić właścicieli ich majątku poprzez bolszewicki sposób traktowania prawa własności.

Przypomnijmy – na Maślicach miasto chce wywłaszczyć właściciela nieruchomości płacąc mu o pół tysiąca mniej za metr kwadratowy działki zabudowanej, niż za sąsiedni teren niezabudowany. Zabudowa Nowego Targu tak się nie podoba miłośnikom architektury hitlerowskiego Breslau, że póki co nie wolno będzie jej modernizować. Zaś na Strachowicach, na ul. Granicznej, właściciele nieruchomości dowiedzieli się z listów podrzuconych im przez pocztę, że część działki zabiera im prezydent Rafał Dutkiewicz na drogę i to za pół darmo, a jak będą podskakiwać, to urzędnicy naślą na nich komornika.

W pierwszej sprawie już wypowiedział się minister infrastruktury, do którego odwołały się władze Wrocławia. Warto, aby te młode bolszewiczenta raz na zawsze zapamiętały sobie jego słowa. A pisze on tak: „Postulat ochrony własności wymaga, aby cały system prawa zmierzał do poszanowania i umacniania instytucji prawnej, jaką jest własność (…). Wszelkie wątpliwości powinny być tłumaczone na korzyść zasady ochrony własności”. Zaś Jacek Kulesza, dziennikarz „Gazety Wyborczej”, wykłada tę zasadę w sposób zrozumiały nawet dla absolwenta szkoły specjalnej: „jeżeli rolnikowi zabierze się hektar ziemi, to za uzyskane odszkodowanie powinien kupić sobie nowy hektar w pobliżu, jeśli ktoś traci dom, to powinno go być stać na podobny budynek w najbliższej okolicy”. I tak jest w normalnych krajach kapitalistycznych, a my właśnie w takim ustroju już żyjemy, i wszelkie neobolszewickie zagrywki urzędnicy powinni raz na zawsze odłożyć do lamusa. Po prostu nie funkcjonuje już zasada: „wbrew woli ludu, dla dobra ludu” i mam nadzieję, że Wrocław nie będzie tu wyjątkiem.

Nieco inna wymiar ma afera z zabudową Nowego Targu. Miejscy urzędnicy, wspierani przez miłośników Breslau, stwierdzili, że zabudowa nie jest dobrem kultury współczesnej i może zostać w przyszłości wyburzona. W tej chwili została zapisana w planie o zachowaniu zabudowy, czyli domy można remontować, ale nie można zmieniać bryły, kształtu dachu i koloru elewacji.
– Trzeba powstrzymać właścicieli przed nadbudowywaniem i rozbudowywaniem bloków – przekonuje publicznie wiceprezydent Adam Grehl. – Bo jak znajdzie się inwestor, któremu opłaci się wykupić mieszkania, wyburzyć bloki i wybudować coś znacznie bardziej interesującego, to będzie mógł to zrobić.

Z tej wypowiedzi wynika, że pan wiceprezydent jeszcze nie wyszedł z PRL. Bo przecież akurat te budynki są już własnością prywatną mieszkańców Wrocławia. Ba, ich własnością jest nawet grunt, na którym te budynki stoją. Dlaczego więc nie mają oni pełnego prawa do konstytucyjnego dysponowania swoją własnością? Dlaczego nie wolno im poprawić elewacji swoich budynków i ich kształtu? Czy mają bezczynnie czekać, aż ich własność upodobni się do kamienic zarządzanych przez miasto? 

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*