Według Centralnego Biura Opinii Społecznej w naszym kraju jest 100 tysięcy osób uzależnionych od internetu i 700 tysięcy zagrożonych uzależnieniem. W skali kraju to, wydawałoby się, nie tak dużo, ale niepokoi fakt, że problem dotyczy w większości dzieci i młodzieży.
We współczesnym świecie media elektroniczne stały się codziennością. Badania Fundacji Dzieci Niczyje wykazały, że w naszym kraju aż 64 proc. dzieci w wieku od 6 miesięcy (!) do 6,5 lat korzysta już z urządzeń mobilnych. Zaś nadmierne przywiązanie do smartfona widoczne jest gołym okiem.
Większość badaczy przychyla się do tezy, że mamy wręcz do czynienia z problemowym użytkowaniem e-technologii, to znaczy, że użytkowanie to może posiadać cechy uzależnienia i powodować poważne skutki zdrowotne.
Tymczasem z kontroli NIK przeprowadzonej w latach 2013-2016 wynika, że instytucje, które powinny przeciwdziałać cyfrowemu uzależnieniu dzieci i młodzieży, nie odpowiadają skutecznie na to zagrożenie – przede wszystkim brakuje konkretnych narzędzi diagnozowania zjawiska oraz działań profilaktycznych. Od niedawna jednak można zaobserwować pewne zmiany: raport stał się impulsem dla szkół, poradni i psychoterapeutów, aby wnikliwiej zająć się problemem. Prowadzonych jest coraz więcej zajęć profilaktycznych, choć niekiedy nie starcza na nie czasu w napiętych grafikach szkolnych oraz brakuje programów leczenia i przejrzystego dostępu do informacji.
– Jesteśmy na etapie budowania narzędzi pomocowych. Stąd takie zamieszanie i bezradność – mówi Dominika Łęcka, psychoterapeutka, która wspiera terapeutów uzależnień i prowadzi program profilaktyczny „W świecie kameleona”. – Aktualnie tworzy się system na starej podstawie, czyli na rozwiązaniach, które są stosowane dla uzależnień od substancji. Narzędzia importuje się z zagranicy, ale trzeba je potem przystosować do naszej polskiej rzeczywistości – dodaje.
W całym kraju brakuje ośrodków, gdzie można nad e-uzależnieniami pracować
i w zasadzie nie ma wyspecjalizowanych instytucji dla tego zjawiska ani konkretnego pomysłu. Zazwyczaj są to miejsca, które zajmują się przede wszystkim uzależnieniami od substancji, a przy okazji włączają do programu uzależnienia behawioralne, do których należy m.in. problemowe używanie e-technologii. Programy koordynuje powołane przez rząd Krajowe Biuro do Przeciwdziałania Narkomani, przy którym od lat działa Fundusz Rozwiązywania Problemów Hazardowych, gromadząc pieniądze z podatku od gier. Jest to ok 100 mln złotych. W opinii NIK pieniądze te nie są w pełni wykorzystywane na uzależnienia behawioralne.
We Wrocławiu kompleksową pomoc dla uczniów uwikłanych w siecioholizm oraz dla ich rodzin oferuje jako nieliczna Poradnia Uzależnień dla Dzieci i Młodzieży przy Poradni Zdrowia Psychicznego NEUROMED. Pomoc świadczona jest bezpłatnie. Rozwija się także wzajemna współpraca z niektórymi wrocławskimi Poradniami Psychologiczno–Pedagogicznymi. Wsparcie można znaleźć ponadto w paru stowarzyszeniach oraz w kilku gabinetach prywatnych. Jednak w opinii rodziców czy pedagogów szkolnych zazwyczaj długo szuka się pomocy, najczęściej pocztą pantoflową, a specjaliści przyznają, że dopiero raczkują w pracy nad problemem, choć staje się on coraz wyraźniej dostrzegalny.
– W zeszłym roku zgłosiło się do nas raptem 16 osób, w tym roku już 30, z czego 16 w ostatnim miesiącu. 80 proc. pacjentów na terapii grupowej to dzieci od 12 do 18 lat – mówi Katarzyna Szuba, specjalista terapii uzależnień w Poradni Uzależnień dla Dzieci i Młodzieży w NEUROMED.
Zdaniem specjalistów podłoże e-uzależnienia jest podobne jak w przypadku innych uzależnień – zbyt częste korzystanie z e-urządzeń może prowadzić do nałogów, które niosą za sobą negatywne skutki.
– Coraz częściej w szkołach, które odwiedzam, zauważam nastolatków korzystających z nowoczesnych technologii w sposób kompulsywny. Takie zachowania nie muszą występować codziennie, wystarczy, że użytkownik nie ma nad nimi kontroli. Uzależnienie zwykle zaczyna spełniać jakąś funkcję: reguluje emocje, pomaga zrelaksować się, zaspokaja potrzeby, na przykład bycia w jakiejś grupie, potrzebę kontroli. Dla osoby uzależnionej jest to jedyna droga zaspokajania tych tęsknot – tłumaczy Mateusz Kolaszkiewicz, psychoterapeuta, który wraz z Fundacją Praesterno prowadzi warsztaty profilaktyczne uzależnień od internetu we wrocławskich szkołach.
Badania przeprowadzone w Instytucie Psychologii Uniwersytetu Wrocławskiego pod kierunkiem dr. hab. Ryszarda Poprawy, który już od kilku lat zajmuje się badaniem nałogowego wykorzystywania internetu, wyróżniły cechy osób, które używają problemowo sieci. Są to między innymi: trudności radzenia sobie ze stresem, niska samocena, lękliwość, niska skłonność do konfrontacji oraz brak dostatecznych bliskich więzi. Najnowsze badania dowiodły, że problemowi internauci o wiele bardziej akceptują siebie w sieci niż w realnym świecie.
– Internet zaczyna dawać niektórym złudzenie, że mogą być tacy, jacy chcieliby być
i uwodzi tą obietnicą jak alkohol, pozwala na ucieczkę od własnego nieakceptowanego Ja i tym samym na ulgę. U mocno zaangażowanych internautów tworzy się e-osobowość, czyli osobowość internetowa, która może być całkiem inna niż w rzeczywistości. Stanowi ona rodzaj alternatywnego Ja-internetowego dla osób, których realne Ja nie spełnia oczekiwań i nie jest gwarantem życiowej satysfakcji – mówi dr hab. Ryszard Poprawa.
W oficjalnych podręcznikach psychiatrii problemowe używanie internetu nie zostało jeszcze zaliczone do zaburzeń zdrowia psychicznego. Jednakże wskazuje się na korzystanie z gier komputerowych (szczególnie sieciowych) jako kandydujące do umieszczenia w spisie zaburzeń.
– Nie można mówić, że nowoczesne media uzależniają same w sobie, raczej pewne wykonywane w nim aktywności, które przynoszą silne gratyfikacje, mogą zwiększać ryzyko uzależnienia. Jest to najczęściej problem użytkownika, który jest do tego typu problemów predysponowany, między innymi z powodu swojej osobowościowej niedojrzałości – wyjaśnia dr hab. Poprawa. – Nie należy demonizować problemu. Trzeba jednak pamiętać , że jeśli dajemy dziecku smartfona czy tablet jako substytut relacji rodzinnych, bo dziecko nas irytuje i chcemy mieć spokój, to jest to groźne – dodaje.
Dzieci, które nie znają czasów sprzed nowych technologii, często nie dostrzegają problemu, bo wszyscy używamy mediów elektronicznych.
Do poradni przychodzą więc najczęściej rodzice wysłani przez szkołę, gdyż dziecko opuściło się w nauce, ma nieobecności lub jest zagrożone pozostaniem na drugi rok w tej samej klasie. Początki terapii to często orka na ugorze, podkreślają specjaliści, jednak zaznaczają, że najważniejsza jest praca z rodzicami.
– W profilaktyce brakuje przede wszystkim rodziców. Dlatego wraz z przyjściem dziecka na terapię zaczyna się praca całej rodziny. Najtrudniejszy dla rodziców jest moment, kiedy pytam ich o to, co są w stanie dać w zamian swojemu dziecku, kiedy odetną mu internet. Czym zapełnią pustkę, z którą dziecko najczęściej zostaje samo? – mówi Łęcka.
– Rodziców przeraża często wysiłek, jaki muszą w to włożyć, ale też blokuje ich wstyd. Przychodzą niekiedy matki, które doświadczyły agresji ze strony swoich dzieci. Terapia więc zaczyna się najczęściej buntem, ale potem okazuje się, że dzieci chcą być wysłuchane i, gdy poczują akceptację i zobaczą, że w grupie terapeutycznej są ich rówieśnicy, otwierają się – mówi Szuba.
Wielu rodziców przyznaje, że ich dzieci mogą korzystać z internetu, kiedy chcą i gdzie chcą, bo ich telefony posiadają dostęp do sieci.
– Obserwuję, że czasami nauczyciele, pedagodzy czy rodzice upraszczają nieco problem i uważają, że wziął się znikąd. Zdarza się, że rodzice myślą, że to po prostu moda. A zwykle jest to reakcja młodego człowieka na problem, który występuje w środowisku: domu, szkole, kontaktach z rówieśnikami – podkreśla Kolaszkiewicz.
Specjaliści ostrzegają, że zbyt duża ilość bodźców, jaką dają media elektroniczne, może skutkować zaburzeniami emocjonalnymi, problemami z koncentracją i wyobcowaniem ze świata realnego. Leczenie polega najczęściej na pracy z emocjami i dowartościowaniu pacjenta oraz na nauce, jak korzystać z internetu, aby nie szkodził. Terapia może być więc początkiem zmian dla całej rodziny.
Jednocześnie nowe technologie to cenny wynalazek i warto uczyć się je wykorzystywać w sposób, który nie ogranicza naszej wolności. Tym bardziej, że mogą być też pożyteczne – jak wskazują psycholodzy, dzięki nim młodzi ludzie nabywają umiejętności psychomotorycznych i potrafią wykonywać kilka działań jednocześnie.
– Mój smartfon to część mnie samego – mówi nastolatek z Korei w filmie „Cyfrowy detox. 90 dni bez internetu”. A Ty, czy potrafiłbyś odłączyć się od sieci choćby na parę dni?
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis