Kilka miesięcy temu zrobiło się głośno o nowym lubelskim Pomniku Nieznanego Żołnierza. I wcale nie dlatego, że – na zlecenie władz miasta – powstał wyłącznie po to, by zastąpić stary, dotychczasowy, który „oburzał część radnych i wojewodę, bo upamiętniał głównie czyny zbrojne formacji związanych z władzą komunistyczną”.
Zrobiło się o nim głośno, gdyż na nowej pomnikowej płycie znalazły się słowa „Przechodniu, uchyl czoła ku czci bochatera”.
Auć. Błąd krzykliwy i tak wstydliwy jak rzadko. Zaczęło się więc dochodzenie: kto zawinił, kto się skompromitował, kto ortografii nie zna… I – jak się szybko okazało – zawinił nie zleceniodawca, ale wykonawca robót, bo w projekcie magistratu słowo „bohater” zapisano prawidłowo.
Płyty zostały zwrócone wykonawcy, błąd naprawiono, ale mało kto zwrócił uwagę na frazeologię. Bo co to właściwie znaczy: „uchyl czoła ku czci”?
Mówimy „uchylić kapelusza” (lekko odsunąć, unieść, odsłaniając czoło) i „chylić czoło” (pochylać, zniżać) przed kimś lub przed czymś, a obu tych zwrotów używamy właśnie po to, by wyrazić szacunek, cześć, podziw czy uznanie.
Miłośnicy staroświecczyzny mogliby oczywiście – w kontrze – zacytować Konopnicką i jej poezje („Wstań o dziecię”): „Uchyl czoła, synu miły,/Przed tym, co się krwawo znoi:/Lud i praca to są siły,/A świat cały niemi stoi!”. I faktycznie zwrot „uchylić czoła” był kiedyś (tak jak: schylić, pochylić, chylić) mocno obecny w polszczyźnie. Dziś obecny jest rzadziej, bo, przyznajmy, trąci jednak myszką. Nigdy też nie łączono go z wyrażeniem „ku czci”, bo – jako utrwalony frazeologizm – takie znaczenie już przecież w sobie zawiera.
Mogę się tylko domyślać, czym kierowali się twórcy lubelskiego pomnika. Emfaza – tak jak każdy inny rodzaj pompatyczności i przesady – bywa jednak zgubna, miało być więc podniośle, a wyszło zabawnie, niczym u Barei.
To samo przydarzyło się twórcom telewizyjnych Wiadomości, którzy od dłuższego już czasu wychwalają siłę polskiej gospodarki – z wielkim entuzjazmem i afektacją. Kilkanaście dni temu na pasku informacyjnym pojawiło się więc zdanie: „Gospodarka morska nabiera wiatr w żagle”.
Skoro „morska” – musiało być marynistycznie, wiadomo. Sęk w tym, że autorom owej rewelacji pomyliły się dwa zwroty: „nabierać wiatru w żagle” oraz „złapać wiatr w żagle”. Oba znaczą właściwie to samo: ruszyć naprzód z wielką siłą, zacząć energicznie działać, wykorzystując sprzyjające okoliczności.
Połączenie ich w jedno nieco kuriozalne zdanie przyniosło efekt humorystyczny. Oraz dwuznaczny. Czasownik „nabierać” w połączeniu z biernikiem oznacza przecież „oszukiwać, okłamywać, okpiwać, robić w balona”.
A chyba nie o to twórcom Wiadomości chodziło?
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis