Gehenna

Mobbing, terroryzm psychiczny, szerzy się w biurach, na uczelniach, w wielkich korporacjach. Jest jak śmiertelna epidemia – co piąty samobójca w Europie to jego ofiara. U nas ciągle bagatelizuje się to zjawisko.

(17-10-2007 r.)

Ta sytuacja jest nie do wytrzymania. Na każdy telefon z sekretariatu pracownicy reagują bólem żołądka i wpadają w panikę, zaczynają chorować. Większość osób stosuje silne środki uspokajające, aby przetrwać kolejny dzień w pracy. Po weekendzie lub powrocie z urlopu w nocy nie jesteśmy w stanie spać, bojąc się tego, co nas następnego dnia może spotkać ze strony dyrektora. Jak możecie nam pomóc? Do Krajowego Stowarzyszenia Antymobbingowego z Wrocławia napływa rocznie 2 tysiące takich zgłoszeń. Różnymi drogami: telefonicznie, listownie, przez internet. Z całego kraju i – coraz częściej także – z  zagranicy.

Próśb o pomoc jest coraz więcej, bo świadomość problemu wzrasta, twierdzą specjaliści, choć nie wiążą tego bezpośrednio z wprowadzeniem przepisów antymobbingowych do kodeksu pracy – na to nasza świadomość prawna jest ciągle zbyt mała. To raczej nagłaśnianie poszczególnych spraw przez media odegrało wielką rolę. Ludzie czytają o podobnych przypadkach i rozpoznają w nich siebie.

Scenariusz zawsze wygląda podobnie
 Na początku są jedynie drobne sygnały – krzywy uśmiech, złośliwość, pierwsze pominięcie w codziennym życiu firmy. Na tyle subtelne, że osoba wytypowana na ofiarę sama siebie podejrzewa o przewrażliwienie.  Ale stopniowo pętla zaczyna się zaciskać; pojawiają się plotki, niedomówienia, drwiny. Pracownik zaczyna być obwiniany o sprawy, za które nie jest odpowiedzialny, trenowany w poczuciu, że niewiele umie. Wokół niego robi się pusto – dotychczasowi koledzy nie chcą się narażać i wolą uniknąć konfliktu.

Mobber (najczęściej bezpośredni przełożony, rzadziej współpracownik) już wie, że złapał trop i od tej pory zaczyna się prawdziwe polowanie z nagonką. Rzadko kiedy bywa agresywny wprost – jest mistrzem manipulacji, wie jak uderzyć, by nie zostawić śladów. Im bardziej pracownik się stara, tym większą niechęć ściąga na siebie i tym mocniej jest szykanowany. Dostaje zadania niemożliwe do realizacji lub – przeciwnie – odsuwa się go od wszelkich ważnych zadań, odcina od informacji, lekceważąco pomija. Żyje jak w próżni – ciągle niepewny siebie, ciągle na cenzurowanym. Z czasem stres daje o sobie znać,  pojawia się bezsenność, lęki, dolegliwości psychosomatyczne. Spada odporność i wydajność pracy, a ofiara jest na granicy psychicznego załamania.

– Ofiara mobbingu na ogół przez dłuższy czas nie zdaje sobie sprawy, co tak naprawdę się dzieje – tłumaczy Anna Makowska, prezes wrocławskiego Stowarzyszenia. – Czuje się coraz gorzej, ale zazwyczaj  winy szuka w sobie. Jest bardzo samokrytyczna – ma już zaniżone poczucie własnej wartości i przydatności zawodowej.  Popełnia też podstawowy błąd, próbując rozwiązać problem tak, jak gdyby rozwiązywała zwykły konflikt. Ocenia mobbera swymi kategoriami, myśli: „to jego zły humor” albo „to zwykłe nieporozumienie”. Nie dopuszcza myśli, że takie zachowanie może sprawiać komuś przyjemność. A sprawia, bo mobber to człowiek psychopatyczny z dużymi kompleksami. Niszczy tych, którzy są dla niego zagrożeniem i daje mu to satysfakcję.

Z listów do stowarzyszenia
 Mój szef w tej chwili traktuje mnie jak swoją własność, nawet nie pyta mnie, czy mogłabym coś zrobić, tylko zwyczajnie wrzuca to do mojego biurka i jego zdaniem sprawa jest załatwiona. Na moim biurku potrafi zostawiać zużyte waciki do czyszczenia uszu, wykałaczki czy chusteczki. Pewnie wszystkich dziwi, dlaczego jeszcze pracuję w tej firmie?! Nie mam innego wyjścia. Nie mogę znaleźć innej pracy, a z czegoś muszę żyć.

– Nikt, kto czegoś podobnego nie przeżył, nie jest w stanie wyobrazić sobie, jaki to koszmar – mówi Anna Makowska. – Ofiarom mobbingu często przypina się łatkę nadwrażliwców, histeryków. Tymczasem oni żyją w permanentnym stresie. Amerykanie porównali ten stan do życia w więzieniu o zaostrzonym rygorze lub obozie koncentracyjnym. To systematyczny gwałt na psychice.

Akta Stowarzyszenia puchną od takich historii:
Pedagog szkolna w małej miejscowości – gdy ujawniła, że dyrektor szkoły molestuje dzieci, szykanowano ją tak skutecznie, aż któregoś dnia  pogotowie zabrało ją ze szkoły w stanie przedzawałowym. Zwolniona, bez środków do życia, sześć lat szukała pracy.
Pracownica wyższej uczelni – po odrzuceniu seksualnej propozycji była systematycznie niszczona i psychicznie, i towarzysko. Straciła pracę.  Do dziś ciągnie się za nią opinia, że jest „konfliktowa”.
Prezes dużej i dochodowej  firmy (którą sam zresztą założył) – doprowadzony przez właściciela -udziałowca na skraj samobójstwa. Złożył pozew do sądu i wygrał sprawę, ale tak panicznie bał się swego oprawcy, że nie był w stanie wejść sam na salę rozpraw i ciągle musiał mu towarzyszyć psycholog.

Jak pisze Witold Matuszyński
(„O źródłach i sposobach przezwyciężania mobbingu w organizacji”) da się wyróżnić kilka grup, które częściej niż inne są narażone na zachowania destrukcyjne. Należą do nich „młodzi pracownicy, dobrze wykształceni, znający języki obce, po zagranicznych stażach i praktykach. Zagrażają  starej gwardii, pracownikom i przełożonym o ustalonej pozycji zawodowej. Inną grupę wysokiego ryzyka tworzą osoby w wieku przedemerytalnym, zwykle są to pracownicy po pięćdziesiątce. Kolejną grupę wysokiego ryzyka stanowią osoby, które różnią pod jakimś względem od pozostałych. Katalizatorem może być nie tylko pochodzenie, narodowość, wyznanie, poglądy polityczne czy orientacja seksualna, ale także nietypowy strój, odmienny stosunek do pracy, nieakceptowanie zwyczajów panujących w firmie, a nawet sumienność i nadmierne angażowanie się w pracę zawodową, kompetencje i nieprzeciętne uzdolnienia, zagrażające kolegom.

Grupę wysokiego ryzyka stanowią kobiety. W szczególności samotne, rozwiedzione, same wychowujące dzieci, będące w ciąży, silne psychicznie, niepoddające się terrorowi moralnemu, odrzucające propozycje seksualne kolegów i stroniące od towarzystwa innych kobiet, zatrudnionych w firmie”.

Jeśli dojdą do tego specyficzne warunki środowiskowe –  nieodpowiednie kierownictwo, złe zarządzanie, niewłaściwa organizacja pracy, a zwłaszcza  hierarchiczna struktura i autorytarny styl zarządzania w firmie – ryzyko jeszcze się zwiększa.

Co ciekawe, według statystyk ofiarami mobbingu padają częściej  pracownicy sektora państwowego niż prywatnego – urzędnicy, nauczyciele, pracownicy służby zdrowia, policji. Biurokracja i rozbudowany system kierownictwa średniego szczebla sprawia, że łatwiej tu ukryć patologiczne zachowania. Inaczej niż w prywatnych firmach – nikt tu też nie liczy strat, jakie wywołują częste zwolnienia lekarskie czy (ewentualne) odszkodowania zasądzone w postępowaniach sądowych.

Przepisy antymobbingowe
dodane do Kodeksu Pracy i obowiązujące od 2004 roku definiują mobbing jako „działania lub zachowania dotyczące pracownika lub skierowane przeciwko pracownikowi, polegające na uporczywym i długotrwałym nękaniu lub zastraszaniu pracownika, wywołujące u niego zaniżoną ocenę przydatności zawodowej, powodujące lub mające na celu poniżenie lub ośmieszenie pracownika, izolowanie go lub wyeliminowanie z zespołu współpracowników” (art. 943 § 2). Zobowiązują pracodawcę do przeciwdziałania mobbingowi, a pracownikowi przyznają prawo do zadośćuczynienia za doznane krzywdy (rozstrój zdrowotny) bądź odszkodowania za utratę pracy (nawet jeśli to on złożył wypowiedzenie). Życie pokazuje jednak, że przepis ten ciągle pozostaje martwy.

– Nie prowadzimy statystyk, ale mało która ofiara mobbingu decyduje się wystąpić na drogę sądową – mówi Anna Makowska. – Sądy nie lubią tego typu spraw gdzie o dowody winy bardzo trudno, bo najczęściej wszystko odbywa się bez udziału świadków, a nawet jeśli są – nie chcą zeznawać w obawie przed zemstą mobbera. Ofiary nie mają tu żadnego wsparcia, a często nie stać ich na profesjonalnego pełnomocnika. Nie powołuje się biegłych, nasza opinia też najczęściej  nie bywa brana pod uwagę. Nie widać efektów dochodzenia sprawiedliwości – odszkodowania jeśli w ogóle są przyznawane to niewielkie,  w dodatku cały proces to dodatkowy potężny stres. Ofiara ciągle czuje lęk przed swoim „katem”.  Mobber na ogół zachowuje się agresywnie, kłamie, manipuluje, przedstawiajac „dowody”, które tak naprawdę nie są wynikami złej pracy ofiary, ale efektem pracy w stresie pod ciągłą presją .

Obraz ten potwierdzają sądowe statystyki. W ubiegłym roku do wrocławskich sądów wpłynęły w sumie cztery pozwy o mobbing, w tym roku – pięć.  Z tego tylko jeden został merytorycznie rozstrzygnięty (powództwo oddalono), trzy zostały umorzone, jeden odroczono, cztery są w toku.

Oblicza się
że w krajach UE mobbingowi poddawanych jest średnio 9 proc. pracowników (10 proc. kobiet i 7 proc. mężczyzn). Polska ma jednak szansę zawyżyć statystyki. Nie tak dawno temu Instytut Medycyny Pracy w Łodzi przeprowadził szczegółowe badania diagnozujące mobbing w zakładach pracy.

– Ankiety wypełniło 180 reprezentantów różnych zawodów: lekarzy, nauczycieli, policjantów, pracowników w prywatnych firm – mówiła prasie Agnieszka Maszcicka z pracowni stresu zawodowego IMP. – Niemal 30 procent badanych przyznało, że w ostatnich dwunastu miesiącach byli poniżani i ostentacyjnie lekceważeni przez swoich szefów. Odbierano im najważniejsze obowiązki, a w zamian powierzano zadania poniżej ich kwalifikacji. Praktycznie każda z mobbingowanych osób była też izolowana od reszty zespołu, przenoszona do pokoju bez komputera i telefonu.

Inną polską specjalnością jest tworzenie w zakładach pracy wewnętrznych komórek lub komisji antymobbingowych, złożonych najczęściej z ludzi, którzy nie mają o problemie pojęcia. Choć prawo nie przewiduje takiej instytucji, powstaje ich coraz więcej. Jak łatwo się domyślić, nie rozstrzygają niczego, stają się za to kolejnym instrumentem zastraszania pracowników lub po prostu zręcznym sposobem, by ukręcić łeb sprawie.

(GP nr 10/154)
 

O Joanna Kaliszuk 152 artykuły
Joanna Kaliszuk jest dziennikarką, redaktorką naczelną Gazety Południowej.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*