Ptasie miasto

Żyją obok nas. Nie odstraszają ich hałas, spaliny, kurz ani człowiek. Próbując przystosować się do życia w coraz bardziej zurbanizowanym świecie, niektóre zmieniają nawet swe przyzwyczajenia: rodzaje pokarmu, strefy żerowania i zakładania gniazd.

(20-04-2005 r.)

W Polsce bytuje w sumie ponad 400 gatunków ptaków. W ciągu ostatniego stulecia we Wrocławiu zanotowano obecność 60 proc. z nich, czyli jakichś 270 gatunków. Takim ptasim bogactwem nie może się chyba poszczycić żadne inne większe miasto w Polsce.

-Wrocław to ciekawy rejon – mówi ornitolog Grzegorz Orłowski z wrocławskiej Akademii Rolniczej, – bo istnieje tu wiele rozmaitych biotopów. Nie tylko zwykła wielkomiejska zabudowa, czy peryferyjne dzielnice willowe, ale także sporo starodrzewia, lasów, parków, tereny wodonośne. Stąd i zróżnicowanie bytujących tu gatunków.

Ornitolodzy obliczają, że liczba tych na stałe zamieszkujących granice miasta (czyli tzw. gatunków lęgowych) sięga 180.
– Obszar jest duży, a przy częstej penetracji i odrobinie szczęścia można natrafić tu nawet na gatunki pojawiające się w miastach zupełnie wyjątkowo – twierdzi dr Andrzej Czapulak z Zakładu Ekologii Ptaków przy Instytucie Zoologicznym UW.

Nie tylko wróble


Najpospolitsze z nich – wróble, gołębie miejskie, sierpówki – wrosły w miejski pejzaż już na stałe. Nic dziwnego, bo to typowe ptaki osiedli ludzkich. Niemal zupełnie wycofały się już z naturalnych środowisk, gnieżdżą się na strychach, loggiach, w zakamarkach murów, za rynnami, żywią się resztkami przetworzonego pożywienia (kluskami, chlebem, kaszami), których w sąsiedztwie człowieka jest w bród. Ale nie tylko one  upodobały sobie ścisłe centrum. Kopciuszek, drobny ptaszek, którego łatwiej usłyszeć niż zobaczyć, też znalazł tu dla siebie miejsce.

-Najłatwiej usłyszeć go przed świtem, a śpiew ma bardzo charakterystyczny, donośny i zgrzytliwy – opowiada dr Czapulak. – Kopciuszki, tak jak i jerzyki, występowały wcześniej w górach. W miarę rozbudowy miast zaczęły je stopniowo  zasiedlać. Gnieżdżą się w załamaniach murów, jak kiedyś w występach skalnych, można więc przypuszczać, że znalazły tu substytut gór.

Jerzyki, ptaki sylwetką zbliżone do jaskółki, przylatują do nas na przełomie kwietnia i maja. Wieczorami są najlepiej widoczne, gdy kołują gromadnie wzdłuż ulic i wokół kościelnych wież. Wieże i inne budynki wysokościowe upodobały sobie pustułki, krewniaki sokołów, jedyne ptaki drapieżne spotykane regularnie w miastach. Żywiące się zazwyczaj gryzoniami, w mieście przeszły na inną, ptasią, dietę. Polują na wróble, szpaki, gołębie.

Tam, gdzie jest trochę więcej zieleni, osiedlają się sikory, sroki, wrony, szpaki i kawki.
-W szpalerze drzew przy ruchliwej przecież ulicy Powstańców Śl. znaleźlibyśmy z pewnością sikorkę bogatkę, modraszkę, a nawet dzwońca czy ziębę – mówi Grzegorz Orłowski.

Dziupla na świat
Kilka lat temu, podczas szczególnie mroźnej zimy, Warszawa przeżyła nalot sów uszatych. Tamtejsi ornitolodzy odbierali liczne telefony, informujące o ptakach siedzących na Pałacu Kultury, wysokich hotelach, a nawet balkonach domów w różnych rejonach stolicy. To ewenement, bo ptaki te zasiedlają bory i raczej niechętnie pojawiają się  w miastach. Tymczasem we Wrocławiu, jak szacują naukowcy, jest ich nawet kilkadziesiąt par.

-Wykorzystują stare opuszczone gniazda innych dużych ptaków, wron albo srok. Można je spotkać we wrocławskich parkach, na przykład na Kozanowie – wyjaśnia dr Czapulak. – Sporo też u nas puszczyków. Wybierają szpalery starych drzew, żyją w dziuplach. Jeszcze parę lat temu w Parku Słowackiego, czyli w ścisłym centrum, można było przyglądać się puszczykowi, który często przesiadywał na krawędzi dziupli, na jednym z platanów.

Ptaków w mieście przybywa, co jest szczególnie widoczne na przykładzie wrony, którą wcześniej rzadko oglądano w miastach. Wybierała raczej tereny otwarte. Dziś we Wrocławiu żyje kilka tysięcy wronich par.
-Znalazła tu dla siebie łatwy łup. To drapieżnik, niszczy lęgi, wybiera z gniazd jaja – wyjaśnia dr Czapulak. – Jej obecność wpłynęła na zmniejszenie wrocławskiej  populacji grzywacza, największego polskiego gołębia. Gniazduje w koronach drzew, można go spotkać chociażby w Parku Szczytnickim.

Innym gatunkiem, który tak ekspansywnie wkroczył do miast jest sroka. Ta urokliwa kleptomanka czuje się u nas coraz lepiej. We Wrocławiu łatwo ją spotkać na trawnikach czy skwerach, które przeszukuje w poszukiwaniu owadów, ślimaków i  nornic.

Na tropie dudka
Grzegorz Orłowski od dawna zajmuje się badaniem populacji sroki we Wrocławiu. Sukcesywnie odwiedza tereny po byłej cukrowni na Klecinie, gdzie mieści się jedno z jej największych noclegowisk. Pomiędzy Karkonoską a Czekoladową, naprzeciw Leroy Merlin, na nieciekawym z pozoru ugorze, w chaszczach, krzakach, zaroślach okalających wodne oczka, toczy się niewidoczne dla niewprawnego oka ptasie życie.

Gdy przemierzamy wspólnie teren, spomiędzy traw zrywa się w popłochu efektowny, pomarańczowo-czarno-biały ptak.
-Dudek – wyjaśnia podekscytowany Grzegorz Orłowski. – Coś takiego! To rzadki, bardzo płochliwy ptak, dziś już zagrożony. Niełatwo go zobaczyć, mieliśmy wyjątkowe szczęście. Ale tutaj jest raczej tylko przelotnie, zamieszkuje z reguły brzegi lasów i łąki.

Nagle w pomruki zamierającego o zmierzchu miasta wdziera się ostry, głośny śpiew.
-To kląskawka – Orłowski wskazuje na coś malutkiego i brązowawo-rdzawego, przycupniętego na gałęzi krzaka. – Pochodzi z basenu Morza Śródziemnego. Niegdyś rzadko u nas spotykana, dziś żyją tu ze cztery pary. A tam…o, sieweczka rzeczna – przy brzegu oczka drobi niewielki białobrzuchy ptak na cienkich nóżkach. – Ciekawy gatunek. Wcześniej gniazdował w dolinach rzek, teraz jest ptakiem silnie przekształconego krajobrazu. Gniazdują tu dwie, może trzy pary. A obok czajka. Pewnie ma już i jaja.. – przez oko teleskopu widać jak na dłoni czarny czub wysmukłego delikatnego ptaka. W pobliżu, z zarośli wyłania się łyska, czarna i krępa, z białym znamieniem na czole, myląco podobna do kaczki, choć to z żurawiem jest bliżej spokrewniona.

-Ludzie mówią na nią często kurka wodna, ale kurki mają na czole brązowo-czerwoną plamę – wyjaśnia Orłowski. – Tam, po sąsiedzku, pływają krzyżówki. To kaczki, które najlepiej przystosowały się do miejskiego życia. Do tego stopnia, że ostatnimi laty zaczęły zimować w mieście, zamiast odlatywać na południe. Podobnie zresztą, jak i łabędzie czy mewy śmieszki.

Zanim wrócimy do centrum, zdążymy jeszcze napotkać siedzące wysoko na drzewach grzywacze, jednego kwiczoła, gromadkę mazurków. Przez cały czas towarzyszy nam ostre pokrzykiwanie kryjących się w wysokich trawach bażantów.

Miejskie klimaty
 

Co ciągnie ptaki do miasta?
-Obfitość pożywienia, mniejsze zagrożenie ze strony drapieżników i specyficzny mikroklimat – tłumaczy dr Czapulak. – W miastach jest cieplej, zimy są łagodniejsze. Łatwiej przetrwać.
Niektóre gatunki tak silnie uległy wpływom miejskim, że pozmieniały swoje zwyczaje. Przykładem są kosy, które w miastach sezon lęgowy rozpoczynają wcześniej, a później kończą, są dłużej aktywne i zdarza się, że śpiewają i żerują nawet nocą. Tak bardzo równią się od swoich „dzikich” krewniaków, że ornitolodzy mówią już nawet o miejskiej odmianie kosa.

Naukowcy wciąż zastanawiają się, co sprawia, że jedne gatunki ptaków łatwiej asymilują się, a innym przychodzi to dużo trudniej.
-Wydaje się, że ten proces nie ma reguł – mówi Grzegorz Orłowski. – Weźmy choćby kanię czarną, której liczebność zmalała u nas tak znacznie, że zyskała już status gatunku zagrożonego. Tymczasem w Hongkongu ptaki te są tak popularne, że latają między ulicami.

 -Ciekawy przykład to drozd śpiewak – dodaje dr Andrzej Czapulak. –  W Polsce w miastach występuje sporadycznie, natomiast na zachodzie Europy jego obecność to rzecz zupełnie normalna. Być może przyczyna tkwi w szczególe. Drozdy do budowy gniazd i tworzenia tzw. wylepy wykorzystywały próchno. Tego materiału jak wiadomo nie ma w miastach. Zachodnioeuropejskie populacje drozda odkryły, że można je zastąpić błotem. Widać nasze nie dokonały jeszcze takiego wynalazku.

 
Gdzie można podglądać ptaki we Wrocławiu?

1. W  Parku Szczytnickim i każdym innym, obfitującym w starodrzew, a także na zadrzewionych cmentarzach spotkamy nawet do 30 rozmaitych gatunków ptaków: w tym dzwońce, piegże, zięby, wilgi, muchołówki, sikory, pełzacze, świstunki, szpaki, kawki, kowaliki, dzięcioły, kaczki krzyżowki, grzywacze i in.

2. Na podmokłych terenach pól irygacyjnych (Osobowice, Świniary) możemy napotkać rycyki, krwawodzioby, brodźce (śniady i kwokacz), bekasy, cyranki, cyraneczki, bociany, mewy, czaple, grubodzioby. Ostatnimi laty zagnieździł się tam również podróżniczek (odmiana słowika), uważany za rzadkość. W marcu ornitolodzy zanotowali obecność skowronków, siwerniaków, widziano tam też kląskawkę syberyjską i sowę błotną.

3. Na tereny po byłej cukrowni na Klecinie można podpatrywać krzyżówki, łyski, czajki, sieweczki rzeczne, kokoszki wodne, a także mazurki, kwiczoły, kląskawki, grzywacze (te – wysoko na drzewach), sroki, kołujące nad ziemią pustułki. Szczęściarzom może uda się napotkać i dudka.

(GP nr 4/124)
 

O Joanna Kaliszuk 152 artykuły
Joanna Kaliszuk jest dziennikarką, redaktorką naczelną Gazety Południowej.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*