We Wrocławiu są dwa pomniki historii i ponad 1 200 innych zabytków. Za najważniejszy można uznać Halę Stulecia, która nie ucierpiała w czasie wojny. Wiele innych zabytków nie miało tyle szczęścia i, co gorsza, cierpi do dziś.
Podczas obrony w czasach drugiej wojny światowej zniszczeniom uległo 65% Wrocławia. Rosjanie i Niemcy nie oszczędzili kamienic, kościołów i pałaców, zostawiając za sobą ruiny i gruz. Jedną z najbardziej uszkodzonych zabytkowych budowli była katedra na Ostrowie Tumskim. Jej rekonstrukcja trwała kilkadziesiąt lat. Zrujnowany był również Rynek, podobnie jak wiele innych części Wrocławia, które trzeba było pieczołowicie i mozolnie budować od nowa. W mieście, które po wojnie musiało być odbudowywane w tak dużym zakresie , każdy zabytek wydaje się tym cenniejszy.
Pomniki historii
W dzisiejszym Wrocławiu zabytków jest 1 238, w tym 1 182 nieruchomych – tyle naliczył Narodowy Instytut Dziedzictwa. Królową wrocławskich zabytków jest Hala Stulecia, która przetrwała oblężenie miasta bez większego uszczerbku. Ona jest najważniejsza, ponieważ – po pierwsze – znajduje się na liście UNESCO (wpisana w roku 2006), a po drugie jest pomnikiem historii. To wybitne dzieło zbudowano w latach 1911-1913 według projektu Maxa Berga. Budowlę nakryto żebrową kopułą o rozpiętości 65 metrów, która była wówczas największą na świecie tego typu konstrukcją wykonaną z żelbetu. Hala do dziś zachowała oryginalną formę. Oprócz hali wpis na listę UNESCO obejmuje jej najbliższe otoczenie, czyli centralną część Terenów Wystawowych z ich najważniejszymi obiektami: Pawilonem Czterech Kopuł, pergolą otaczająca staw, południową częścią parku Szczytnickiego z Ogrodem Japońskim oraz XVIII-wiecznym drewnianym kościołem przeniesionym z Górnego Śląska, kolumnadą wejścia głównego oraz stalową iglicą.
Drugim wrocławskim pomnikiem historii jest zespół historycznego centrum, budowanego od końca X do XVIII wieku. W jego granicach mieszczą się m.in. Stare Miasto i Ostrów Tumski. Wartość tego zabytku – uznanego za pomnik historii w 1994 roku – Narodowy Instytut Dziedzictwa określa tak: „Dzięki atrakcyjnemu położeniu, z licznymi odnogami Odry, fosą, mostami i zielenią, historyczne centrum Wrocławia stanowi niezwykle wartościowy przestrzennie zespół architektoniczno-urbanistyczny. Jest on nasycony zabytkowymi obiektami, z wyjątkowo liczną grupą monumentalnych gotyckich kościołów oraz wybitnej klasy gotyckim ratuszem.”
Miano pomników historii przysługuje zabytkom o szczególnym znaczeniu dla naszego dziedzictwa kulturowego. Pomnik historii to tytuł, a zarazem jedna z czterech form ochrony zabytków. Pozostałe to: wpis do rejestru zabytków, utworzenie parku kulturowego (we Wrocławiu został założony Wrocławski Park Kulturowy Stare Miasto) i ustalenia ochrony w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego.
Najbardziej powszechną formą ochrony jest rejestr, ale różne przepisy prawa chronią wszystkie zabytki, nie tylko te z rejestru, a także nakazują opiekę nad nimi. Co więcej, zabytki podlegają ochronie prawnej bez względu na stan zachowania, nawet gdy chylą się ku ruinie.
Restauracja czy karykatura?
Ochrona zabytków jest słabsza w praktyce niż w teorii, ponieważ przepisy prawne nie zawsze są respektowane i egzekwowane. Niestety, sposób ochrony zabytków we Wrocławiu ocenia się ambiwalentnie. Wojewódzki konserwator zabytków, Barbara Nowak-Obelinda, twierdzi, że w naszym mieście dochodzi do naruszenia standardów konserwatorskich i przepisów prawa. Oto fragment wpisu zamieszczonego na oficjalnym profilu na FB dnia 14 października ubiegłego roku: „Zabytki są w trakcie ich agresywnej adaptacji w znacznym stopniu wyburzane, następnie odbudowywane i nadbudowywane współczesnymi materiałami. Zmieniają swoją pierwotną bryłę i formę. Bezpowrotnie niszczone są więźby dachowe, stropy, elementy wnętrz. W wyniku utraty pierwotnej substancji tracą autentyczność, a niektóre wręcz przestają być już zabytkami.”
Biuro wojewódzkiego konserwatora podało liczne przykłady, m.in. uszkodzenie i nadmierną rozbiórkę jednego z budynków Browarów Dolnośląskich Piast (ul. Jedności Narodowej), rozbiórkę dachów i stropów budynku w zespole Młyna Różanka, nadbudowę, rozbiórkę i znaczne przekształcenie budynków Młyna Maria (niedaleko Wyspy Słodowej), znaczną rozbiórkę piekarni garnizonowej na terenie dawnych koszar artylerii przy ul. Księcia Witolda, drastyczną zmianę brył i wnętrza kamienicy pod adresem Wyspa Słodowa 7 z oficyną, całkowitą likwidację oficyny kamienicy i części kamienicy przy ul. Jagiełły 6, po której została tylko fasada czy nadmierny zakres zmian w obiektach dawnego urzędu celnego przy ul. Księcia Witolda.
Aby poczuć skalę problemu, należy przywołać także inne kontrowersyjne przekształcenia zabytków, po których we Wrocławiu wrzało. Gdy pod koniec roku 2015 zakończyła się modernizacja Zaułka Solnego, jego bramę wejściową okrzyknięto bramą cmentarną i postawiono pod nią znicze. Mieszkańcy napisali petycję, w której domagali się odwołania ówczesnej miejskiej konserwator zabytków. Kilka miesięcy później znów apelowano o zmianę na tym stanowisku, po tym jak na dwóch kamienicach w centrum pojawiły się nadbudówki. Chodziło wtedy o budynek przy placu Wolności 10 (dawna siedziba Banku Rzeszy), w którym obecnie działa luksusowy hotel pod szyldem Mariott, a także o inną XIX-wieczną kamienicę, która stoi na rogu ul. Ruskiej i Kazimierza Wielkiego (budynek z czerwonej cegły z charakterystyczną wieżą i drogerią na parterze). Przeciwnicy takich praktyk przekonują, że zbytnia ingerencja jest bardzo zła, ponieważ w nadmiernym stopni zmienia pierwotny wygląd zabytku. Zwolennicy natomiast twierdzą, że nadbudówki, o ile nie dominują i nie psują walorów budynku, są dobre, ponieważ wzmacniają użyteczność budynku. Często chodzi o funkcję mieszkalną. Deweloperzy, którzy kupują zabytki, w celu maksymalizacji zysku rozbudowują je, po to aby zmieściło się więcej mieszkań. Niektóre projekty wywołują oburzenie. Przykłady z ostatnich miesięcy to dawna szkoła przy ul. Drobnera, z której została jedna ściana, oraz budynek po koszarach na Kępie Mieszczańskiej, nad którym ma zostać wzniesiony nowoczesny blok. Stąd pytania stawiane przy wielu realizacjach: przebudowa to czy rozbiórka? renowacja czy dewastacja? restauracja czy karykatura?
Po niektórych zabytkach, które trafiają w ręce deweloperów na skutek sprzedaży działek budowlanych, zostaje niestety tylko fasada albo pamięć i stare fotografie, bądź częściowo odbudowana kopia.
– Takie działania można nazwać uwalnianiem terenu z zabytku. Deweloperzy uzyskują pozwolenia i często idą po linii najmniejszego oporu. Dla nich zabytek zawsze jest zbyt mały, trzeba go więc rozbudować, nadbudować. Dbają o swój biznes, nie o zabytki – twierdzi Barbara Nowak-Obelinda. – Oczywiście są wyjątki. Niektórzy mają frajdę z renowacji obiektów wyższej klasy– dodaje.
Deweloperzy zwykli tłumaczyć, że bez dużej ingerencji nadanie nowej funkcji – mieszkalnej, hotelowej itp. – nie byłoby możliwe.
– Rozumiem, że adaptacja wielu zabytków jest trudnym i kosztownym zadaniem ale to nie znaczy, że ma zanikać ich oryginalność. Problem istnieje niestety od lat – ocenia Barbara Nowak-Obelinda. Wskazuje ona także dobre praktyki: pieczołowite zabezpieczanie gotyckich kościołów i remonty zamieszkałych kamienic. – Dużo dobrego dzieje się na Nadodrzu, gdzie organizują się wspólnoty, którym finansowo pomaga miasto. Kamienice się odnawiane, remontowane są klatki schodowe pełne sztukaterii, kafli secesyjnych i różnych innych dekoracji. Wspólnoty mieszkaniowe zaczynają szanować to, z czym mają do czynienia. Dbają o zachowanie pewnego poziomu autentyzmu budynków, w których żyją – chwali.
Trwają kontrole
Opinia Barbary Nowak-Obelindy jest jednoznaczna: ochrona zabytków we Wrocławiu nie jest należycie respektowana, a instytucja konserwatora miejskiego nie spełnia swojej roli. Trwają kontrole. O ich wynikach zostanie poinformowany prezydent miasta.
– Jedna z nich dotyczy Młyna Maria, który wpisaliśmy do rejestru praktycznie w momencie sprzedaży, po to by chronić skalę, proporcje tego zespołu. A gołym okiem widać, co się stało. Dziś w bardzo niewielkim stopniu przypomina on dawny zespół – mówi konserwator.
Nie jest to pierwsza kontrola wszczęta w ostatnich latach. Wcześniejsze wykazały nieprawidłowości dotyczące nadzoru sprawowanego przez miejskiego konserwatora: – Potwierdziło się wtedy, że biuro nie prowadzi prawie żadnych planowanych prac w zakresie kontroli stanu zabytków i prowadzonych przy nich prac – wspomina Barbara Nowak-Obelinda.
Teraz wojewódzki konserwator sprawdza pod kątem merytorycznym decyzje podejmowane przez konserwatora miejskiego.
– Przyglądamy się, jak respektowana jest ochrona w momencie wydawania decyzji o remontach i adaptacjach – informuje Barbara Nowak-Obelinda. Dodaje, że biura całkowicie inaczej rozumieją formy ochrony. – Niestety ustawa nie precyzuje szczegółowo, co ma być chronione i nie określa standardów konserwatorskich. A ze standardami wrocławskimi nie możemy się zgodzić. Wrocław wyróżnia się negatywnie spośród dolnośląskich miast. Od dawna zabytki są tu przebudowywane tak bardzo, że tracą pierwotną tożsamość.
Urząd miejski nie chce dyskutować na temat tych zarzutów do momentu zakończenia kontroli: Kontrola DWKZ w sprawie Młynów Maria została rozpoczęta we wrześniu 2019. Wciąż nie poznaliśmy jej wyników oraz zaleceń pokontrolnych. Opinie w tej sprawie przekazywane są nam jedynie za pośrednictwem mediów. Liczymy, że DWKZ uda się niebawem zakończyć trwającą półtora roku procedurę i przedstawić raport, wtedy będziemy mogli się do niego odnieść – pisze Tomasz Myszko-Wolski z UM Wrocławia.
Zdaniem Barbary Nowak-Obelindy Wrocław powinien brać przykład z mniejszych, uboższych samorządów: – One mają nieco inną filozofię działania. Z jednej strony dostają duże unijne pieniądze na ratowanie zabytków, z drugiej dbają o to, aby zabytki były w ich posiadaniu. Sprzedaż działek, na których znajdują się zabytkowe obiekty, deweloperom nie jest samo w sobie niczym złym, ale wyprzedawanie masowe może okazać się działaniem krótkowzrocznym – uważa wojewódzka konserwator.
Na sprzedaż ma być wystawiony w tym roku pałac Hatzfeldów, w którym do niedawna mieściła się galeria BWA. Niewykluczone zatem, że nowym właścicielem budynku stojącego przy ul. Wita Stwosza będzie firma deweloperska. Barbara Nowak-Obelinda napisała w liście do prezydenta Wrocławia, że tak wyjątkowy obiekt architektoniczny powinien zamiast tego zostać odrestaurowany i pełnić funkcje publiczne. Miasto informuje, że nie ma na to pieniędzy. Jeżeli sprzeda pałac, zabytek może znaleźć się w niebezpieczeństwie. Podobnie jak wiele innych, mniejszych od niego pod względem rozmiaru, rangi oraz wartości historycznych, artystycznych i naukowych. Zdaniem konserwator potrzebne jest jednak obudzenie emocji o autentycznym Wrocławiu, które zostały uśpione po dobrych doświadczeniach związanych z odbudową miasta po wojnie.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis