Druga młodość ogródków działkowych

Młodzi działkowcy na ogół decydują się tylko na trawnik i drobne nasadzenia. Fot. U. Hreniak Młodzi działkowcy na ogół decydują się tylko na trawnik i drobne nasadzenia. Fot. U. Hreniak

Miało już ich nie być. Kilka lat temu wieszczono ich koniec. Jednak batalia ucichła, a rodzinne ogrody działkowe mają się dobrze. Mało tego – właśnie teraz stają się naprawdę rodzinne.

ROD „Hiacynt” to 164 ogródki działkowe na wrocławskim Brochowie. 70 procent z nich należy do młodych rodzin, które w ostatnich latach przeprowadziły się na nowe osiedla w tej okolicy. Hubert Kurpiewski, prezes „Hiacynta” od 2010 roku, sam jest ojcem dwójki dzieci.  – Kiedy przeprowadziliśmy się ze  Śródmieścia na Brochów, od razu zdecydowaliśmy się na ogródek działkowy, zwłaszcza że nasze nowe osiedle bezpośrednio sąsiadowało z działkami  – mówi. – Wychowywałem się na wsi i w centrum miasta brakowało mi własnego kawałka ziemi. W 2008 roku byliśmy jednymi z pierwszych nowych działkowców na Brochowie.  Większość działek stała wówczas zarośnięta i nieuprawiana. Niewielką część ogródków nadal pielęgnowali pierwsi właściciele jeszcze z lat 80. Kiedy na Brochowie w szybkim tempie zaczęły przybywać nowe osiedla deweloperskie, sytuacja diametralnie się zmieniła. Dzisiaj możemy już mówić o modzie na własny ogródek działkowy. Od 2009 roku na terenie „Hiacynta” 99 działek zyskało nowych użytkowników. W obecnym roku w nasze szeregi przyjmujemy 12 kolejnych działkowców. Zainteresowanie jest dużo większe, ale już brakuje nam działek. Mamy jeszcze tylko kilka do odzyskania i długą kolejkę chętnych – dodaje.

Być działkowcem to styl życia

Spędzanie wolnego czasu na terenie działek to coraz bardziej popularny sposób rekreacji – alternatywa dla pikników w parku czy nad wodą, spotykania się ze znajomymi w kawiarni czy na plaży miejskiej. To również coś więcej niż grillowanie w przydomowym ogródku. Wśród młodych działkowców kształtuje się nowy typ relacji. Nie odgradzają się od siebie tak, jak w czasach, kiedy każdy miał własną szklarnię z pomidorami. Często w ogóle nie decydują się na ogrodzenie. Na terenie „Hiacynta” jest kilka działek połączonych wspólnym trawnikiem – jeden duży plac do zabawy, biesiadowania, gry w bule czy w badmintona. W sobotę działki tętnią życiem.

Ten trend rekreacyjny jest wyraźny – mówi Hubert Kurpiewski. – Spędzanie czasu ze znajomymi i rodziną na działce dla wielu  działkowców jest ważniejsze niż uprawianie własnych warzyw. Duże, weekendowe spotkania towarzyskie na terenie naszych ogródków to norma. Często wyprawiane są tu urodziny czy inne uroczystości. Nasze działki sąsiadują z osiedlem i zdarza się, że mieszkańcy skarżą się na hałasy. Na ogół jednak imprezy kończą się o przyzwoitej porze, bo przecież większość naszych działkowców ma dzieci. Nasza działkowa społeczność raczej szanuje się nawzajem i nikt nikomu nie szkodzi  – dodaje.

Ola i Valerii Drachenko, rodzice czworga dzieci, zawsze cieszą się z zaproszenia do znajomych na działkę. – Dla dzieci to bezpieczny teren – mówi Ola. – Mogą się tu wybiegać i wyhasać. Poza tym mają kontakt z naturą, co jest bardzo ważne, kiedy mieszka się w mieście. Tutaj jest trochę jak w parku, a trochę jak na wsi – dodaje.

Trawnik. I ewentualnie sałata. 

Zapach pieczonych kiełbasek i grillowanej cukinii, muzyka, śmiech bawiących się dzieci, zagłuszany od czasu do czasu odgłosem kosiarki, trampoliny, huśtawki i hamaki – to rzeczywistość ogródków działkowych „Hiacynt” od kwietnia do września. Większość działkowców poprzestaje na wypielęgnowanym trawniku i drobnych nasadzeniach, głównie ozdobnych.

Nawet działka czysto rekreacyjna wymaga pracy  – przypomina Hubert Kurpiewski. – Każdy działkowiec odpowiada nie tylko za swój ogródek, ale też za połowę szerokości przylegającej do niego alejki. Powinien tam regularnie kosić trawę i utrzymywać porządek. Jeśli zaniedbuje swoje obowiązki, konsekwencją może być odebranie mu działki – przestrzega. Niektórzy działkowcy, nawet ci młodzi, decydują się jednak na więcej niż sam trawnik. Hubert Kurpiewski na swojej działce ma sporą część uprawną.

– Nam akurat uprawa własnych warzyw i owoców daje dużą satysfakcję – mówi. – Może dlatego, że wychowywałem się na wsi i doceniam, co to znaczy mieć swoją rzodkiewkę, marchewkę czy sałatę.  – dodaje. Na grządki warzywne zdecydował się również Dariusz Dudzicz. – Mamy podstawowe warzywa, ale przynajmniej wiemy, co jemy – mówi. – Na terenie naszych działek ziemia jest dobra i raczej wszystko się przyjmuje, choć trzeba się trochę napracować – mówi. On też nie zrezygnował z kącika rekreacyjnego. Postawił huśtawkę, zjeżdżalnię i piaskownicę, bo w bliskiej rodzinie są maluchy.

Deweloperom łatwo nie oddamy

W okręgu wrocławskim są łącznie 224 rodzinne ogródki działkowe, takich jak „Hiacynt”. W miejskich planach zagospodarowania przestrzennego wiele z nich jest przeznaczona pod zabudowę. Jednak, na skutek uwag zgłaszanych przez działkowców, część z nich już została wyłączona z planów deweloperskich. ROD „Hiacynt” w planach miejscowych nadal widnieje jako teren pod budownictwo jedno- i wielorodzinne. – Tak łatwo jednak nie oddamy naszych działek – mówi Hubert Kurpiewski. – To naprawdę cenna przestrzeń dla rekreacji i integracji. Jesteśmy chronieni ustawą o ogrodach działkowych i te plany miejscowe na pewno szybko nie wejdą w życie – dodaje.

Póki co – sezon piknikowy w pełni, a ogródki działkowe kwitną. Tak jak relacje międzyludzkie, wzmacniane dzięki wspólnemu działkowaniu.    

Dodaj komentarz

Twój adres email nie pojawi się na stronie.


*