Na zakręcie

źródło: fotolia.com źródło: fotolia.com

 

Wskaźnik samobójstw w Polsce znacznie przekracza średnią unijną, a ich utrzymująca się od kilku lat wysoka liczba niepokoi.  Z danych Komendy Głównej Policji wynika, że w naszym kraju w wyniku śmierci samobójczej ginie więcej osób niż w wypadkach drogowych.

 

W 2016 roku w całej Polsce odnotowano 9861 prób samobójczych, z czego 5405 zakończyło się śmiercią. We Wrocławiu oraz na terenie powiatu wrocławskiego w ciągu ostatnich dwóch lat zanotowano 349 takich zdarzeń.

– Trudno jest jednoznacznie wskazać, dlaczego ludzie się zabijają – mówi Magdalena Staniek, psycholog i psychoterapeutka ze Stowarzyszenia Intro we Wrocławiu. – Z mojego doświadczenia pracy z pacjentami w kryzysach samobójczych wynika, że przyczyną wcale nie jest jeden bodziec, jak na przykład strata pracy. Jest to raczej proces, powiązany z bezradnością i z bólem emocjonalnym .

– Dzisiejsze czasy są bardzo stresogenne,  co sprzyja zaburzeniom psychicznym – wyjaśnia psychiatra dr hab. n. med. Tomasz Pawłowski z Kliniki Psychiatrii Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu. –  Przekaz, który obecnie wysyła do nas współczesny świat,  mówi o tym, że  miernikami sukcesu jest posiadanie władzy  oraz pieniędzy. Wartości moralne i etyczne zostały zepchnięte na dalszy plan. Jeszcze piętnaście lat temu psychiatra był zawodem niszowym, dziś coraz więcej ludzi zgłasza się po pomoc.  – I dodaje: –  Cierpienie psychiczne, które odczuwamy jest czymś subiektywnym, bo każdy z nas inaczej patrzy na rzeczywistość. W pewnym momencie możemy dojść do wniosku, że nic nie ma sensu. „Poczucie sensowności” określa, na ile człowiek czuje, że jego życie ma sens, że warto wkładać wysiłek w to, by sprostać  wymaganiom życia.

 

Tymczasem w Polsce brakuje odpowiednich rozwiązań systemowych, które wspierałyby ludzi w kryzysie lub z zaburzeniami psychicznymi.  

– Psychiatria jest najgorzej finansowaną przez NFZ dziedziną medycyny, a psychiatria dzieci i młodzieży to specjalizacja niemal w zaniku. Potrzeba więc wielu zmian. Przede wszystkim przemiany popularnego w naszym kraju sytemu szpitalnocentrycznego na system środowiskowy. W Polsce leczy się ludzi chorych psychicznie głównie w szpitalu, a szpital to powinna być ostateczność, bo jest to zwykle przeżycie traumatyczne dla pacjentów – mówi Joanna Krzyżanowska-Zbucka, lekarz psychiatra i kierownik Oddziału Zapobiegania Nawrotom I Kliniki Psychiatrycznej Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie oraz członkini Fundacji eFkropka (www.ef.org.pl).

Dlatego ludzie w kryzysie często zwyczajnie boją się zgłaszać do izby przyjęć, w przekonaniu, że jeśli jedynym rozwiązaniem jest szpital, to gorzej z nimi już być nie może.

– W szpitalach panuje ścisk, pacjenci leżą na wieloosobowych  salach, a zamiast spokoju mają wokół siebie ludzi z najróżniejszymi zaburzeniami. Często są to wręcz warunki uwłaczające godności ludzkiej – twierdzi dr Krzyżanowska-Zbucka.  – W wielu krajach już policzono, że leczenie „na łóżku” to najdroższa forma kuracji.  Zdecydowanie bardziej opłaca się psychiatria środowiskowa, oparta na mniejszych i lokalnych ośrodkach pomocy, która zapewnia opiekę choremu w jego środowisku i jest zdecydowanie bardziej przyjazna dla pacjentów i ich rodzin – dodaje.

Już w 2008 r. minister zdrowia planował wprowadzić Narodowy Program Ochrony Zdrowia Psychicznego. Ostatecznie jednak nie został zatwierdzony, a ponowna próba wdrożenia programu w latach 2011-2015  zakończyła się (jak zauważa w swym ostatnim raporcie NIK) niepowodzeniem, gdyż nie zaplanowano odpowiedniej ilości środków finansowych, a cele zaproponowane w programie okazały się zbyt ogólnikowe. Dlatego w ostatnich latach nie tylko  nie poprawiła się dostępność świadczeń opieki psychiatrycznej, ale wręcz pogorszyła, wzrosła też liczba samobójstw. Jakby tego było mało, w ubiegłym roku rząd przestał wspierać telefon zaufania dla dzieci i młodzieży, czyli numer 116 111, prowadzony przez Fundację Dzieci Niczyje (obecnie – Dajemy Dzieciom Siłę), który nie raz uratował komuś życie. Linię tę wsparł jednak finansowo piłkarz Kuba Błaszczykowski, który jako dziecko sam przeżywał problemy.

Pomimo licznych niepowodzeń środowisko psychiatryczne nie przestaje walczyć o lepszą organizację systemu – w ubiegłym roku odbył się Kongres Zdrowia Psychicznego, zorganizowany przez Fundację eFkropka we współpracy z Biurem Polityki Zdrowotnej Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy, Instytutem Psychiatrii i Neurologii oraz Porozumieniem na Rzecz Narodowego Programu Zdrowia Psychicznego. Przyśpieszył on wprowadzenie kolejnej edycji Narodowego Programu, która ruszyła w marcu 2017 roku i będzie realizowana do 2022 roku. Reforma ma być wprowadzana stopniowo i zakłada (docelowo) powołanie kilkudziesięciu Centrów Zdrowia Psychicznego, złożonych z Poradni Zdrowia Psychicznego, Zespołu Leczenia Środowiskowego, oddziału dziennego i (opcjonalnie) szpitala psychiatrycznego. Centra w pilotażu mają zacząć funkcjonować już od lipca tego roku.

– Liczymy na to, że udowodnimy, iż opieka środowiskowa jest bardziej skuteczna z perspektywy pacjenta. Ta zmiana, o którą walczymy, ma być  zmianą cywilizacyjną, bo w Polsce mamy różne szpitale, także takie nieremontowane od dwudziestu lat. Trzeba  będzie przełamać opór przed czymś nowym, bo, aby projekt się powiódł, potrzeba nowo wyspecjalizowanej kadry i nie da się ukryć, że czeka nas długa droga – mówi dr Krzyżanowska-Zbucka. – Oddziały dzienne, i poradnie, w których świadczone są porady psychologiczne, już funkcjonują, ale zdecydowanie brakuje  leczenia środowiskowego – dodaje.

Polska wkroczyła w kapitalizm, chcemy wciąż więcej i więcej, ale w tym pędzie gubimy gdzieś po drodze drugiego człowieka. Liczne kraje europejskie, jak Anglia, Irlandia czy Niemcy, które tę drogę mają już za sobą, dostrzegły, że to właśnie człowiek obok nas jest najważniejszy. W Irlandii co roku promuje się ochronę zdrowia psychicznego, a akcje przeprowadza się nawet w kościołach:  podczas kazań do ludzi przemawia psycholog – by ich przekonać, że w swych problemach nie są sami, by wskazać  miejsca, gdzie otrzymają wsparcie i by zachęcać do wzajemnej pomocy.

–  My jesteśmy dopiero na etapie pozbywania się wstydu – mówi Magdalena Staniek, – żeby w ogóle przyznać się do przeżywania problemu. U nas w kraju ciągle jeszcze można spotkać się ze stereotypem, że jeśli ktoś czuje się wypalony w pracy, to znaczy, że jest leniwy.

– Nierzadko tak bywa, że  człowiek w depresji nie jest rozumiany przez najbliższych. Chorobę tę traktują oni jak zachciankę czy słabość, komentując:  „jak weźmiesz się w garść, to dasz radę” i sugerując, że pacjent ma wpływ na swoje objawy. Zwiększa to tylko poczucie winy i alienacji osoby chorej – dodaje dr Pawłowski.

 

Mocno zakorzenione w naszym społeczeństwie stereotypy na temat chorych psychicznie

przyczyniają się do tego, że przymykamy oczy na problemy.

– W rozmowie z osobą, która ma myśli samobójcze, powinniśmy wejść na jej poziom, czyli potraktować poważnie jej ból emocjonalny i to, że widzi w danej chwili tylko jedno rozwiązanie — podkreśla Staniek. —Jednocześnie trzeba jej pokazać, że można, tu i teraz, poszukać innych rozwiązań problemu.

– W naszym kraju panuje przekonanie, że od osób chorych psychicznie najlepiej trzymać się z daleka. Obraz ludzi z zaburzeniami psychicznymi wykrzywiają dodatkowo media i seriale, które wszyscy na co dzień oglądamy. Panuje mit, że takie osoby są nieobliczalne, a w rzeczywistości ludzie ci są pełni lęków – mówi dr Krzyżanowska-Zbucka. – W naszej fundacji robimy szkolenia antydyskryminacyjne, żeby przełamać mit, że jak ktoś zachorował psychicznie, to już nie wyzdrowieje. Czasami kryzys może przerodzić się w chorobę, ale szybka i odpowiednia pomóc może temu zapobiec.

– Ważne jest, aby mieć świadomość, że możemy mieć różne emocje oraz że mamy prawo czuć się źle i to jest normalne, bo dziś zbyt często panuje przymus bycia szczęśliwym, wysportowanym, zdrowo jedzącym – podkreśla Staniek.

Tak potrzebne dziś zmiany systemowe (dofinansowanie systemu ochrony zdrowia psychicznego i stworzenie spójnego programu pomocowego) nie wystarczą, jeśli sami nie zadbamy o nasz psychiczny dobrostan  –  zmieniając styl życia, znajdując czas na odpoczynek, pasje, przyjaźń. I otwierając się na drugiego, który żyje tuż obok nas.

– Dziś w społeczeństwie jest dużo samotności. Nie mamy czasu dla innych, a zdrowie jest przede wszystkim w relacjach – podkreśla dr Pawłowski. – Bliscy pomagają nam spojrzeć na nasze problemy z dystansu. Jeśli zabraknie dystansu, to może nam się wydawać, że znaleźliśmy się w pułapce. Dlatego, gdy człowiek mówi o swoich problemach, to znaczy, że prosi o pomoc. Najgorzej jest, kiedy nic nie mówi i pozostaje z tym wszystkim sam.

 

Dodaj komentarz

Twój adres email nie pojawi się na stronie.


*