Niezapłacone podatki

Kontrolerzy Najwyższej Izby Skarbowej w 15 miastach i 15 urzędach skarbowych zbadali skuteczność ściągania podatków i opłat, które ustala i pobiera prezydent miasta. Są to między innymi podatki od nieruchomości, od posiadania psów, opłat targowych, uzdrowiskowych czy parkingowych. Kwoty te to tzw. dochody własne miast, które mogłyby być przeznaczane na finansowanie lokalnych inwestycji czy rozwiązywanie lokalnych problemów. Ale nie są! Dlaczego? O tym poniżej.

W badanym okresie (2006 – początek 2008) ściągnięto zaledwie 38% wartości zobowiązań. Niemal 80% nieściągniętych zaległości to te największe – takie, których wartość jednostkowa przekracza 10 tys. Jak ustalili kontrolerzy, duża ich część to podatki od nieruchomości. Nie dość tego. Co roku kolejne zobowiązania dopisywane są do list długów z lat ubiegłych i w efekcie okazuje się, że według stanu na koniec 2007 roku dłużnicy są winni miastom astronomiczną sumę 683 mln!

Kontrolerzy stwierdzili znaczący wzrost zaległości w płaceniu podatków, a tymczasem prezydenci żadnego ze skontrolowanych miast nie przestrzegają obowiązku niezwłocznego wystawiania upomnień i tytułów wykonawczych. Na takie postępowanie pozwala im brak w procedurach kontroli finansowej precyzyjnie określonych terminów granicznych. Tylko od woli prezydentów zależy ustalenie i wprowadzenie w urzędach jasnych procedur ściągania opłat, które pozwoliłyby rozliczać urzędników z wykonanej pracy według przejrzystych reguł. Jednak tylko kilku prezydentów korzysta z tego prawa – podobne regulacje wprowadzono zaledwie w 3 miastach (Kaliszu, Słupsku i Wrocławiu). NIK ostrzega, że brak tego typu uregulowań stwarza niebezpieczeństwo korupcji, bo zostawia urzędnikom „wolną rękę” i pozwala na subiektywną interpretację określenia terminu „niezwłocznie”.

Kontrolerzy NIK są przekonani, że ścisły nadzór nad terminowością wystawiania upomnień i tytułów wykonawczych pozwoliłby także rozprawić się (przynamniej w części) z jednym z największych problemów, który przeszkadza w skutecznym ściąganiu należności: skomplikowanym dochodzeniem zaległości po ogłoszeniu upadłości. Tymczasem aż połowa wszystkich upomnień wystawiana jest po upływie ustawowych 30 dni od terminu płatności, a w skrajnych przypadkach po 1000 lub nawet po 2000 dni – ponad 5 lat! (Kalisz, Warszawa, Zabrze, Płock).
Kontrolerzy wykazali także, że prezydenci miast nie wykorzystują wszystkich możliwości, które mogłyby zwiększyć ściągalność podatków i opłat. Zdarza się, że nie próbują nawet ustalić adresu dłużnika, w różnym stopniu korzystają np. z prawa do ustalenia majątku dłużnika i w efekcie umarzają postępowania, uzasadniając to brakiem majątku dłużnika lub nieściągalnością należności (np. w Dąbrowie Górniczej, Gdyni, Grudziądzu, Kielcach i Kaliszu). Sposoby egzekucji, jakie wykorzystują prezydenci najczęściej ograniczają się do zajęcia części płac lub świadczeń emerytalno-rentowych, rzadko sięgają oni po inne wierzytelności, ruchomości (np. środki transportu) i nieruchomości.

 Z założenia urzędy skarbowe powinny wspierać prezydentów w ściąganiu należności, jednak one same także przedłużają przygotowania i postępowania. Pomimo tego, że aby wskazane przez prezydentów należności mogły być ściągnięte, muszą być wprowadzone do specjalnego systemu, tylko jeden urząd (na 15! – w Słupsku) rejestruje dane bez opóźnień (w urzędach skarbowych w Siemianowicach Śląskich i Wałbrzychu opóźnienia dotyczą niemal wszystkich tego typu spraw; w skrajnych wypadkach opóźnienia sięgają nawet 500 dni – Siemianowice Śląskie).
Jedyne argumenty, jakie przytaczają prezydenci, wzywani do wyjaśnienia sytuacji, to braki kadrowe i opóźnienia we wdrażaniu systemów informatycznych. Tymczasem w niemal wszystkich kontrolowanych miastach (oprócz Płocka i Radomia) największe zobowiązania ulegają przedawnieniu – w badanym okresie na blisko 10 mln, przy czym aż ¾  tej kwoty nie odzyskano w trzech miastach: Dąbrowie Górniczej, Łodzi i Wrocławiu.

Jak wynika z dociekań kontrolerów NIK, nasze miasta tracą rocznie miliony przez nieprecyzyjne zapisy prawa i bezczynność urzędników. Winni są głównie prezydenci miast, którzy nie kontrolują ani stanu zaległości, ani terminowości wystawiania upomnień i stosują jedynie najłatwiejsze środki egzekucyjne. W rezultacie zamiast pęczniejących kas urzędów mamy wydłużające się listy dłużników, a zamiast sprawnych mechanizmów – kolejne obszary korupcyjne – stwierdza NIK. Czy za tymi stwierdzeniami pójdą konkretne czyny? Pożyjemy – zobaczymy.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*