Tajemnicze budowle

Narody Kaukazu mówią o nich Domy Karłów, Domy Mogilne, Kostnice, zaś Rosjanie nazywają je Chatami Bohaterów. Jak głosi legenda, kiedyś drogą od Tuapse do Gelendżiku szedł sam Herkules ze swymi towarzyszami i gdzieś tutaj właśnie zawisł Prometeusz. Tajemnicze budowle są rozrzucone na ogromnej przestrzeni – od Abchazji do Morza Azowskiego. Jest ich ponoć prawie 30.000, ale zarejestrowano tylko 2.000 sztuk. Najstarsza datowana jest na 5 000 lat. 

Dolmeny,bo taką noszą oficjalną nazwę, to kamienne budowle rozsiane w górach Zachodniego Kaukazu. Każda wzniesiona jest z głazów o masie od 3 do 30 ton. Jak zgodnie twierdzą naukowcy, zbudowali je Adygowie – uciekinierzy z północnej Syrii, w okresie pomiędzy IV a II tysiącleciem p.n.e. Po co je budowali? Tutaj teorie naukowców się rozchodzą. Jedni twierdzą, że są to grobowce dla znaczących członków rodów. Inni, że odprawiano w nich obrzędy, których sens został zagubiony. 

Kompleks dolmenów w dolinie rzeki Żannie, w okolicy kurortu Gelendżiku, należy do żelaznego punktu wielu wycieczek. Oczywiście wybieram się tam i ja. Z parkingu wspinamy się wąską ścieżką do dolmenów. Zastanawiam się, w jaki sposób nasi praprzodkowie poradzili sobie z transportem i ułożeniem tych gigantycznych głazów bez pomocy jakichkolwiek maszyn. Ba przecież nie znali wtedy nawet koła, czy wielokrążka, a najmniejszy głaz waży dobrych kilkaset kilogramów.

Przewodniczka prowadzi nas kolejno do: „dolmeny natchnienia”, „dolmeny spełnienia życzeń”, „dolmeny powodzenia”, „dolmeny osiągnięcia celów”, „dolmeny zdrowia” i „dolmeny macierzyństwa”. Jak twierdzi, są to „miejsca mocy”, tak jak piramidy Egipcjan czy Azteków. Z nich w kosmos (a może odwrotnie) idą „promienie”, które mogą człowiekowi pomóc. Dlatego dzięki wizycie w „dolmenie macierzyństwa” kobiety mogą zajść w ciążę, jeżeli mają z tym problemy. Przewodniczka zastrzega, że jest to psychoterapia i leczenie sugestią. Jednak w każdej grupie jest kilka osób, które przyjeżdżają tu, by „naładować się” energią, wyzdrowieć, poprawić swój los.
Przed wejściem do „domeny powodzenia” jedni „znawcy sił tajemnych” ostrzegają mnie, że wewnątrz nie wolno długo przebywać, bo jest tam „ciężka aura”, inni przeciwnie – zachęcają, abym w tej kamiennej budowli dłużej pomedytował, bo ma ona ozdrowieńczą moc piramidy i już po minucie odczuwa się przechodzącą przez skórę energię. Wchodzę do środka. Wewnątrz jest cicho, wilgotno i chłodno. Nie czuję ani aury, ani przypływu energii.

Turyści oczekują od tajemniczych budowli tego, co inni chcą osiągnąć z wizyty u znachora czy bioenergoterapeuty. A przy okazji rosną dochody firm turystycznych, które przywożą tu chętnych. Znakomicie prosperuje też handel na bazarze przy parkingu. Są tu ceramiczne dolmenki, piramidki – zdejmujące złe promieniowanie z ekranów monitorów komputerowych, są „kamuzy” – instrumenty do muzyki gardłowej, można tu nabyć miejscowy miód, zjeść szaszłyka lub czebureki i napić się piwa. Energia, przeznaczenie i mistyka dolmenów – to rzecz sporna. Jedno jest jednak pewne, dolmeny mają znakomity wpływ na rozwój turystycznego biznesu.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*