Zmory parkowania

Członkowie naszej spółdzielni – jak wszyscy – ponoszą konsekwencje skokowego awansu cywilizacyjnego Polski dokonującego się od 20 lat. Wszyscy to wiemy trzeba jednak pamiętać o tej globalnej skali problemu, aby móc rozważać jakieś realne, a nie utopijne, pomysły złagodzenia konfliktu miedzy powszechną motoryzacja a spokojem i komfortem osiedlowego życia. Mówię o złagodzeniu konfliktu, o ewentualnym zmniejszeniu problemu, bo zlikwidować się go nie da!

Zmory parkowania
Rozmowa z Józefem Śnieżkiem – prezesem SM Wrocław-Południe

Chcielibyśmy z Panem porozmawiać o samochodach. O samochodach, które zapełniły osiedla już do końca. Dla tych, którzy mają swoje cztery kółka, niemożność spokojnego zaparkowania po powrocie z pracy do domu jest czymś wyjątkowo dolegliwym, krążą wokół swojego budynku i szukają jakiejś dziury w szeregu postawionych aut, jakiegokolwiek pustego miejsca. Z kolei dla tych – ciągle jeszcze dość licznych – którzy samochodu nie mają, te zajmujące każdą wolną przestrzeń auta, te stada  pojazdów tarasujących osiedlowe uliczki, chodniki, trawniki, hałasujące pod oknami są nie do zaakceptowania. Stąd awantury pod blokami, petycje a także liczne głosy do naszej Redakcji. Czy i jak chce to rozwiązać tak duża i sprawna spółdzielnia, jak Wrocław-Południe?.

-To gwałtownie narastający problem – któż zresztą go nie widzi – dotykający wszystkie większe miasta. Członkowie naszej spółdzielni – jak wszyscy – ponoszą konsekwencje skokowego awansu cywilizacyjnego Polski dokonującego się od 20 lat. Wszyscy to wiemy trzeba jednak pamiętać o tej globalnej skali problemu, aby móc rozważać jakieś realne, a nie utopijne, pomysły złagodzenia konfliktu miedzy powszechną motoryzacja a spokojem i komfortem osiedlowego życia. Mówię o złagodzeniu konfliktu, o ewentualnym zmniejszeniu problemu, bo zlikwidować się go nie da! A już na pewno nie siłami, środkami i pomysłami jednej spółdzielni mieszkaniowej, nawet tak dużej jak Wrocław-Południe.

-Te słowa nie uspokoją ani spółdzielców dramatycznie szukających miejsca parkingowego, ani tych, którzy mają dość zapchanych uliczek i niedrożnych chodników.

– Wiem o tym. Ale proszę posłuchać. Zdecydowana większość budynków naszej spółdzielni zbudowana została w latach siedemdziesiątych. Na osiedlach Anna i Dorota Barbara, których budowę rozpoczęto jeszcze w końcu lat 60-tych, projektanci w zasadzie w ogóle nie zajmowali się miejscami parkingowymi czy garażami. Trudno to sobie dzisiaj wyobrazić, ale w budynkach przy ulicy Zielińskiego, w których mieszka po około 400 rodzin w każdym, zaprojektowano raptem po 3 garaże i dosłownie po kilkanaście miejsc postojowych pod budynkami. Na osiedlu Huby nie zaprojektowano i nie wybudowano ani jednego garażu, powtarzam: ani jednego! Takie były w tamtych latach realia.

– No tak, masowa motoryzacja była wtedy pojęciem z innego świata, sprzeczna z obowiązującą doktryną. Nawiasem mówiąc pamiętam, że jeszcze do końca lat osiemdziesiątych, w więc już po dekadzie produkowania „dla ludu” małego fiata, pod wspomnianymi budynkami na Zielińskiego nie było najmniejszych problemów z parkowaniem. W żadnym razie samochody nie musiały stawać na chodniku. Nie było też z parkowaniem żadnych problemów na osiedlach między Powstańców a Komandorską i  na Hubach, skąd jest teraz najwięcej głosów.

– Jest najwięcej, bo na Hubach jest zupełny dramat. Na tym osiedlu doliczyliśmy się zaledwie 350 miejsc dla samochodów w ogóle. Takich oznaczonych, jako parkingi i pozostałych, czyli przy chodnikach, wzdłuż jezdni, w różnych miejscach.

– Policzyliście garażowo-postojowy potencjał?

– Oczywiście, dość dokładnie go znamy. Stąd zapowiedzi i wskazywanie na każdym nieomal spółdzielczym zebraniu, że po termomodernizacji i remontach ratujących nasze budynki a obniżających koszty eksploatacji – to otoczenie budynków i parkowanie będzie kolejnym pilnym wspólnym zadaniem, wręcz strategicznym.

– Wiec ile Spółdzielnia ma garaży i miejsc parkingowych?

– Podziemne garaże – a mamy ich raptem 4 – są tylko w najnowszych budynkach postawionych już w tym tysiącleciu i jest w nich w sumie 167 miejsc postojowych. Poza tym Spółdzielnia ma jeszcze 139 miejsc garażowych, z których zdecydowana większość, blisko setka, jest w budynku na Powstańców Śląskich. Na osiedlu Anna jest 35 garaży, na Gaju – 9. I tyle. Na dzień dzisiejszy zewidencjonowaliśmy w całej Spółdzielni 880 miejsc na parkingach – z których większość wybudowaliśmy w ostatnich paru latach –  oraz ok. 580 miejsc postojowych: wzdłuż jezdni, na nieutwardzonych placykach, na zapleczach budynków.

– Policzyłem. W sumie jest 1766 miejsc dla samochodów, powiedzmy, że 1800, bo tych miejsc przy jezdniach, chodnikach i wszelakich dziurach – a jest ich około 1500 nie oszacowano. Obecne normy urbanistyczne już przewidują współczynnik 1,1 miejsca postojowego na mieszkanie, czyli w SM Wrocław-Południe  powinno być ponad 12 tysięcy miejsc postojowych i garażowych. Ale przyznajmy, że sporą część mieszkańców Spółdzielni stanowią starsi ludzie, którzy się za PRL-u nie dorobili a za nowej Polski już byli na emeryturze, więc skorygujmy ten współczynnik do 0,8., co i tak daje blisko 9 tysięcy miejsc. Brakuje ponad 7 tysięcy! Gdzie parkują te auta?

– Wszędzie, gdzie się da i dlatego to jest tak wielki problem. Największy przy tych najstarszych budynkach i osiedlach gdzie projektanci w ogóle nie zaplanowali w przestrzeni osiedlowej miejsc dla samochodów. Na największym naszym osiedlu, Dorota-Barbara, jest tylko 280 miejsc pod chmurką! Dla porównania – na najmniejszym Gaju – udało się zorganizować blisko 500 miejsc postojowych i parkingowych, co oczywiście i tak jest dramatycznie mało. I dlatego ludzie parkują również tam, gdzie stać nie wolno, zapełniają drogi przeciwpożarowe, drogi dojazdowe, ciągi piesze – burzy to komfort osiedlowego życia, jest przyczyną wielu konfliktów. A tych samochodów cały czas przybywa! To są procesy, na które, jak powiedziałem, Spółdzielnia nie ma wpływu.

-Zarząd jest od tego, żeby myślał i co coś wymyślił.
Oczywiście. Ale możemy wymyśleć tylko takie przedsięwzięcia, które – mówiąc obrazowo – będą wyborem mniejszego zła ale też uzyskają akceptacje większości –a zawsze będą wymagały potężnych nakładów inwestycyjnych. Zwracam uwagę, że wolnych terenów mamy tyle co nic. Są tu więc dwa warunki, proste i ogromnie trudne: porozumienie-kompromis mieszkańców oraz pieniądze. Podam przykład: między naszymi budynkami Powstańców Śląskich – Zaolziańska – Komandorska – Radosna, zaprojektowane zostały rekreacyjno-wypoczynkowe tereny wewnątrz osiedlowe, w części na gruntach miasta. W ostatnich latach w miejscu porośniętej góry gruzu powstały place zabaw z piaskownicami i drabinkami dla maluchów, tereny do gier dla dzieci starszych, ławeczki dla emerytów, przybywa zieleni. Przychodzą, piszą mieszkańcy Komandorskiej czy Zaolziańskiej i mówią, żeby wydzielić kawał placu i zrobić tam parking.

-Do Redakcji też przyszedł kiedyś list z taką propozycją z ulicy Radosnej…

-No właśnie. Ale Zarząd sam takiej decyzji podjąć nie chce i nie może! Te tereny są dobrem wspólnym wszystkich mieszkańców. Gdyby chodziło o niewielki obszar – jak ostatnio wnętrze międzyblokowe na Hubach – działamy szybko i sprawnie. Dla większych obszarów musi być ciąg zdarzeń: gruntowna podbudowa projektowa, dyskusja, konsensus mieszkańców, finanse, budowa. Więc tylko spółdzielcy w demokratycznych procedurach mogą o tym decydować. To nie jest tylko decyzja o zmianie przeznaczenia jakiegoś placyku, skweru, ale również o poniesieniu kosztów takiej zmiany.

– A może Zarząd się po prostu boi awantury, unika kontrowersyjnych decyzji. Ale na te trawniczki, skwerki i placyki zabaw wjadą najbardziej zdesperowani i odważni swoimi samochodami.

– Ten Zarząd niejednokrotnie już podejmował niepopularne decyzje i narażał się na protesty czy sądowe korowody, jeśli naszym zdaniem decyzja była zgodna z prawem i z wolą większości spółdzielców czy w ich interesie. Mówimy o istocie spółdzielczości, o spółdzielczości praktycznej. Zarząd

– o czym każdy musi pamiętać – jest wykonawcą woli członków spółdzielni, którą w okresie między walnymi zebraniami reprezentuje Rada Nadzorcza. Spółdzielnia to nie spółka prawa handlowego, której zarząd realizuje własną strategię i tylko rozliczany jest przez właścicieli czy akcjonariuszy.

-To co z tymi samochodami?
– Odpowiem tak: mieszkańcy muszą jednoznacznie chcieć rozwiązania tego problemu – z wszystkimi konsekwencjami. Inicjatywa musi wychodzić od spółdzielców, bo to ich terenów i ich jakości życia dotyczyć będą ewentualne decyzje. Zapewniam, że Zarząd wyrażoną przez spółdzielców wolę na pewno zrealizuje. Mamy już sporo przemyśleń, pomysłów i przygotowań za sobą, Czas na wspólne decyzje.

– Dziękuje za rozmowę.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie pojawi się na stronie.


*