Łokietek zbój?
Niejaki doktor Cenckiewicz, funkcjonariusz IPN w randze dyspozycyjnego historyka, pokazał się był w telewizji i odpowiadał na pytania. Różne. Co prawda nie zadano mu najciekawszego: „Co by pan robił, kim by pan był, gdyby nie Wałęsa, na którego od lat pan szuka kwitów?”, ale i tak było ciekawie. Bo oto pan redaktor Rymanowski tak mówi do tego wybitnego uczonego: „Krytykuje się Wałęsę, że coś tam podpisał, z kimś rozmawiał. Ale proszę powiedzieć – jak pan by się zachował w roku 1970, w tamtych czasach, w siedzibie SB?”
Doktor Cenckiewicz odparł bez wahania, bez hamletyzowania, chociaż nie bezmyślnie: „Na szczęście nie byłem w takiej sytuacji i nie musiałem podejmować takiej decyzji. Ale to nieważne, gdyż mnie – jako historyka – ten aspekt zupełnie nie interesuje. Mnie interesują tylko fakty, a nie moralne oceny i konteksty”.
Jeśli ktoś miał jeszcze wątpliwości, czym jest IPN i jego gwiazdy – Żaryn, Cenckiewicz, Dudek, Gontarczyk i im podobni – już się tych wątpliwości powinien pozbyć. Ostatecznie! Lelewel, Szajnocha, Gieysztor, Zientara, Zieliński, a nawet Pobóg-Malinowski, tak politycznie zaangażowany – wszyscy oni i setki innych historyków w grobach się przewracają. Historia pisana bez rozważania kontekstów – obyczajowych, politycznych, religijnych – bez próby rozumienia epoki i uwikłań bohaterów – toż to się w głowie nie mieści. To zaprzeczenie profesjonalizmu. To jest propaganda, a nie nauka.
Zrzućmy Chrobrego z wrocławskiego pomnika: przecież to morderca i zbój nad zbóje, oślepiał i kastrował krewnych, wycinał w pień niewinnych i palił ich osady. I o żadnej Polsce nie myślał, z żadnym narodem się nie utożsamiał; chciał tylko władzy dla swojego Mieszka i chciał łupów. Jeśli się pominie konteksty – tak to wygląda. Bez uwzględnienia kontekstów, bez rozumienia epoki i mentalności ówczesnej, Krzywousty będzie tylko katem swojego brata i głupcem, Kościuszko kunktatorem, Piłsudski agentem niemieckim i austriackim, a Berling sowieckim.
Albo inaczej. Zależnie od uwzględnianego kontekstu sławny biskup Nanker może być – jak u nas – wielkim polskim patriotą, a może być – jak u niemieckich historyków – tylko kościelnym hierarchą wojującym o swoje dobra (zamek Milicz) z Luksemburczykiem.
Istota i sens nauki, która zwie się historią, to szukanie odpowiedzi na pytania: Co się działo? Dlaczego się działo? Czy mogło się dziać inaczej? Stwierdzenie na przykład bezspornego faktu, że Łokietek kazał w pień wymordować krakowskich Niemców – nie jest jeszcze żadnym napisaniem historii, nawet nie przyczynkiem, jeśli nie będzie próby zrozumienia i wyjaśnienia: czy był Łokietek wtedy ludobójcą, czy dalekowzrocznym politykiem.
Dlatego historycy się ze sobą spierają, dlatego różnie interpretują te same fakty, dlatego są wręcz różne „szkoły” historycznych opisów – że poszukują prawdy, że próbują zrozumieć, wyjaśnić, pokazać dramat wyborów, również moralnych. Natomiast doktor Cenckiewicz jest od wątpliwości i prób zrozumienia wolny. Jego to nie obchodzi. I dlatego tak doskonale czuł się w IPN – w instytucji, która jest nie po to przecież, aby rozumieć, ale po to, aby sądzić i to bez prawa do apelacji…
Krzysztof Dębek
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis