Belka w oku

Belka w oku


Kto tylko może- narzeka na jakość naszych mediów. Że uległy totalnej tabloidyzacji (znaczy – stały się prymitywne i agresywne), że nie uczą, że ogłupiają, że dla gazet liczy się tylko nakład i zadowolenie reklamodawców a dla nadawców telewizyjnych tylko słupki oglądalności przekładane na wpływy z reklam.

To prawda. Ale nie cała. Bo liczy się też polityka.

Ta polityka tabunom redaktorów i komentatorów – przecież zazwyczaj dość inteligentnym osobnikom – uniemożliwia odróżnienie   uczciwego komentarza czy informacji od propagandy. I tak było, jest i będzie: służalczość wobec władzy i obowiązującej ideologii  jest trwałą i, rzec można, dziennikarzy. Tak było w gazetach wydawanych za Bolesław Prusa, tak było za Piłsudskiego, tak było za komuny i tak jest dzisiaj.

Wystarczy posłuchać komentarzy po wyroku na Zbigniewa Ziobry. Związani z PiS dziennikarze bez żenady mówią o zemście sądu, o skandalu, o karaniu za swobodę głoszenia opinii. I ani słówka nie rzekną o prawdziwej przyczynie srogiego wyroku: że Zbigniew Ziobro tak dalece nie ma sobie nic do zarzucenia, tak jest pewny swych zasług dla sprawiedliwości, że zaskarżył łagodny wyrok pierwszej instancji do sądu apelacyjnego. Zważywszy wykształcenie pana Ziobry, jego pozycję społeczną i funkcje, które pełnił – a więc stosując szczególnie wysokie wymagania wobec podsądnego – sąd uznał tę apelacje za bezczelność albo za prowokację.
Bo sądowi się w głowie nie mieści, ze prawnik i minister sprawiedliwości, poseł, czyli prawodawca, mógł publicznie nazwać – bez żadnych dowodów, bez sądu! – wybitnego kardiochirurga mordercą pacjentów, że nasłał na niego (a przynajmniej zaakceptował taką akcję CBA) antyterrorystów. I uczynił tak tylko dlatego, że chciał żeby ci superpolicjanci na oczach pacjentów, medycznego personelu i w świetle kamer potraktowali kardiochirurga, jak ostatniego bandytę, widowiskowo aresztowali, i żeby całość mógł pan ówczesny minister pokazać w telewizji i ogłosić swoją wielkość.

Medialni obrońcy ministra o doktorze G. nie myślą – o tym co przeżył on, jego rodzina i pacjenci. Nie ich kumpel, nie ich człowiek, można go poświęcić dla idei. Identycznie rozumowali bolszewicy.

Inny przykład: już dobrze ponad rok  siedzi za kratami niejaki pan Ł., były poseł. Podobno zgwałcił panią K., która doniosła o tym gwałcie kilka lat po zdarzeniu, kiedy pan Ł. i jego partia nie załatwiły pani K. dobrej posady. I żaden dziennikarz nie zająknie się nawet o prawie człowieka do sądu, o prawie człowieka do bycia wolnym, dopóki sad nie udowodni mu winy. Nikt nie powątpiewa w winę pana Ł., nikt nie pyta, dlaczego – jeśli są dowody – nie stawia się pana Ł. przed sądem, jakie są nadzwyczajne powody trzymania go w areszcie.  Bo jest pan Ł. z partii, której dziennikarze nie lubią. Ze względów politycznych i ideologicznych nikomu nie przeszkadza, że pan Ł. siedzi bez wyroku. Ale cóż tam pan Ł. Pan Marek D. już ponad cztery lata siedzi w wydobywczym areszcie i jest w porządku. Bo pana D. jeszcze bardziej wypada nie lubić. A ze nie lubią tych panów (i jeszcze kilku innych panów siedzących latami bez wyroków) solidarnie „Wyborcza”, „Rzepa” i „Dziennik” oraz wszystkie telewizje – to spokojnie można na nich dokonać sądowej politycznej egzekucji. Jak za bolszewii na kułakach czy innych „spekulantach”.

A może Rzecznik Praw Obywatelskich jest odporny na polityczne zamówienia, może on powie o losie doktora G. czy panów Ł. i D. i innych? Nie! Pan Rzecznik ma ważniejsze zajęcie: musi pomagać IPN w tropieniu komuchów, szczególnie jednego generała J. Tak widzi swoja rolę rzecznik naszych obywatelskich praw.

I cóż na to nasze niezależne i obiektywne media? Nic! Bo politycznie i ideologicznie nie uchodzi o Wojciechu J. i wojennym stanie mówić inaczej, jak o przestępczym i haniebnym zamachu na Naród. Media nieustannie pokazują czołgi na ulicach i ZOMO a akcji. Nie pokazują dni, tygodni i miesięcy przed 13 Grudnia. Bo to politycznie niestosowne. Media mówią, że 10 milionów należało do „S”. A mogłyby dodać – gdyby to nie burzyło ideologicznie jedynie słusznego obrazu – że drugie 10 milionów pracujących nie należało.
 I może dlatego, jeszcze 15 lat temu 60 procent Polaków uważało stan wojenny za uzasadniony a dzisiaj już tylko 44 procent. Im mniej jest starych, którzy pamiętają tę makabrę nieustannych strajków, awantur i histerycznych gróźb z obu stron, im mniej tych, którzy pamiętają strach i potworną beznadzieję pata – tym lepsze wyniki w sondażach dla politycznie poprawnych interpretatorów historii. Minie jeszcze 10 lat, umrze kolejnych kilka milionów uczestników tamtych wydarzeń – i już nie 33 procent, jak dzisiaj, ale upragnione 60 procent będzie uznawało stan wojenny za nieuzasadniony niczym samach na Naród Polski. Bo młodzi, urodzeni w tych mrocznych czasach będą znali jedna prawdę – tę oficjalną i jedynie słuszną. I postawia na rondach Reagana pomniki Kuklińskiego.

Wielce się oburzają w mediach na fałszowanie prawdy przez peerelowska prasę, na sprzedajność dziennikarzy, na tę straszną wszechobecną w komuszych mediach manipulację. A niechby zobaczyli belkę w oku swoim… Że piszą i mówią tak samo – tylko pod inne dyktando…

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*