Znajomy hydraulik, któremu termin rezonansu wyznaczono na listopad, twierdzi, że służbę zdrowia mamy zbrodniczą. Nie zgadzam się z tą opinią. Może i czeka się ponad pół roku na rezonans albo wizytę u endokrynologa, ale nie można zapominać o sukcesach naszej medycyny: że nasi lekarze operują zastawki w sercach jeszcze nienarodzonych dzieci, utrzymają przy życiu biedaków bez płuc, wątroby albo bez sprawnego mózgu. Właśnie nasi medycy zszyli jakiemuś nieszczęśnikowi złamany kręgosłup.
Trzeba, powiadam nalewając markotnemu hydraulikowi szklaneczkę Johny Walkera z Tesco, widzieć świat w całej złożoności i trzeba myśleć pozytywnie. Są przejściowe trudności, owszem, ale generalnie jest postęp. Za premierki Kopacz przeżywają tacy, którzy za premiera Cyrankiewicza nie mieliby żadnych szans.
– To prawda – odpowiedział hydraulik – i dlatego ludzkość czeka zguba. Skoro medycyna utrzymuje przy życiu coraz słabsze i schorowane jednostki, to w konsekwencji coraz podlejszy jest materiał genetyczny i coraz więcej leków i zabiegów, coraz więcej ingerencji medycyny będzie trzeba, żeby kolejne pokolenia w ogóle egzystowały. Katastrofa ante portas, znaczy u bram!
Popijając kolejną porcję whisky znajomy hydraulik zastrzega, że nie jest małostkowy i nie chodzi mu o to, że za cenę jednego zszycia kręgosłupa, rozdzielenia syjamskich bliźniąt czy wymiany zastawki w sercu płodu można zrobić sto tysięcy rezonansów. Chodzi o to, że taka praktyka jest niezgodna z prawem naturalnym i nie wiadomo czemu światli biskupi jeszcze tego nie potępiają, a tylko wybiórczo in vitro. Może dlatego, że biskupi i redaktor Terlikowski nie wierzą w ewolucję i naturalną selekcję, zastanawia się hydraulik.
– W końcu dojdzie do tego, że w państwach rozwiniętych cały ich budżet będzie wydawany na medycynę. To ekonomiczny absurd. I dlatego zginiemy!
Nie zgadzam się z tą tezą. Twierdzę, że ewolucja da sobie z tym radę. Pojawi się człowiek, którego wątroba pospołu ze śledzioną będą zdolne samodzielnie produkować nie tylko prozac na nerwy, ale całą dzisiejszą aptekę, chirurgów zastąpią roboty, a lekarzy POZ tanie diagnostyczne komputery.
– Oczywiście – poparła mnie pani magister, odrywając się od lektury „50 twarzy Greya”. – Darwin powiadał, że przetrwają gatunki najlepiej przystosowane do środowiska. Człowiek, który 50 milionów lat temu przystosował się do sawanny, a 50 lat temu do wielkiej płyty i blokowisk, taki człowiek i do biologicznej niesamodzielności się przystosuje.
Wzruszył nas optymizm pani magister. Ale nie powstrzymał od uwagi, że są środowiska nieprzystosowane, upośledzone, dyskryminowane, żyjące na tak zwanym marginesie! Wszyscy o tym wiedzą.
– Wszyscy o tym piszą, ale nie wiedzą, o czym piszą – zimno odparła pani magister. – Co jest z kolei dowodem przystosowania się piszących do wymagań czytających.
Po czym pani magister dowodziła, że te środowiska ponoć nieprzystosowane są właśnie doskonale przystosowane do systemu. Przede wszystkim do wszelkiej i nieustającej pomocy państwa, samorządów, organizacji różnych, do zapomóg stałych i okresowych, świadczeń okazjonalnych albo gwarantowanych. Z pokolenia na pokolenie doskonali się w tych środowiskach umiejętność trwania bez pracy, wysiłku i bez specjalnych wymagań. Ewolucja triumfuje!
Hydraulik długo nic nie mówił. Pił whisky bez wody i bez lodu. Myślał. W końcu wstał z fotela, westchnął i powiedział:
– A miarą przystosowania się systemu do rzeczywistości jest to, że ci, o których pani mówi, i ja mamy takie same zerowe szanse na zrobienie w porę rezonansu.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis