Takie czasy

Na językach
/ autor:jk

        Kilkanaście dni temu na jednym z informacyjnych portali internetowych, wśród setek innych skaczących do oczu tytułów, pojawił się jeden wyjątkowo intrygujący: „Robert Biedroń przegrał sprawę o mobbing”.

       Co ja mówię – intrygujący; zapachniało po prostu sensacją.

       Bo choć  obecnego prezydenta Słupska można oczywiście nie lubić, można się z nim także oczywiście nie zgadzać, nie sposób widzieć w nim osobę (i idę o zakład, że dotyczy to  nawet najzacieklejszych jego przeciwników), która mogłaby z premedytacją sekować, terroryzować, nękać czy uporczywie dręczyć innych. Czyli – mobbingować, bo taki termin, z angielska, wszedł już na stałe do naszych prawniczych kodeksów.

       Treść wiadomości (przedrukowanej, jak się okazało, z pewnej gazety codziennej, która słynie z epatowania sensacjami) już tak intrygująca nie była. Ba, okazała się nawet całkiem banalna. Oto pracownice słupskiego magistratu oskarżyły jednego ze swych szefów o mobbing i szef ten został dyscyplinarnie zwolniony z pracy, rzecz jasna, za zgodą i wiedzą prezydenta Biedronia. Ponieważ zwolniony nie zgadzał się z tą decyzją – zaskarżył ją do sądu, a sąd, po blisko rocznym procesie, nakazał przywrócenie go na stanowisko.

       Ot, cała tajemnica. Jak w tym starym dowcipie o człowieku zamieszanym w kradzież zegarka – fakt, że nie on ukradł, a jemu ukradli, nie ma tu akurat specjalnego znaczenia.

        Czy autorzy tekstu chcieli świadomie wprowadzić czytelnika w błąd? Oczywiście, nie. Założyli jedynie, że właśnie tak sformułowany tytuł zagwarantuje im większą poczytność, że będzie stanowił bardzo skuteczny wabik. I, co mogę potwierdzić na własnym przykładzie, właściwie wcale się nie pomylili.

         W takim świecie żyjemy. W świecie pospiesznie konstruowanych informacji, jednodniowych newsów, doniesień obliczonych jedynie na przyciągnięcie uwagi widza/słuchacza/czytelnika. Tak jakby ten nieustannie domagał się: „zaciekaw mnie, zabaw, zaintryguj, a choćby i postrasz – byle nie wiało nudą”.

         Czy faktycznie tego się tylko domaga – przyznam, nie wiem. W istocie to i tak bez znaczenia, bo nie ma już przecież wielkiego wyboru: zamiast poważnej debaty dostaje talk-show, zamiast publicystyki – lekkostrawną papkę, ciekawostki, nowinki, flesze i migawki. Byleby się tylko nie zmęczył, nie znużył. Byleby, broń  Boże, nie zmienił kanału na inny.

         W natłoku codziennych informacji nie ma już miejsca na subtelności, niuanse, detale, wahania. Ma być prosto, jasno i szybko. Żadnych dowcipnych puent, chwytliwy tytuł wystarczy.

         Takie czasy.

O Joanna Kaliszuk 152 artykuły
Joanna Kaliszuk jest dziennikarką, redaktorką naczelną Gazety Południowej.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*