Rumor się zrobił wielki w antyrządowych mediach, kiedy minister Antoni mianował swojego młodego ulubieńca, rzecznika i doradcę członkiem rady nadzorczej Polskiej Grupy Zbrojeniowej, koncernu o obrotach ponad 5 miliardów, zatrudniającego ponad 17 tysięcy ludzi. W radzie takiej firmy powinny zasiadać osoby wyjątkowo doświadczone, z dorobkiem zawodowym albo naukowym – marudzi opozycja – a nie młodzian bez żadnego doświadczenia w gospodarce czy finansach, bez wykształcenia, i w ogóle bez sensu.
Bez sensu, śmieje się znad szklanki z piwem znajomy hydraulik, są te narzekania.
– Przypominam, że cesarz Kaligula, kiedy pojął, że nie jest zwyczajną boginią Jutrzenką, ale pierworodnym synem Zeusa, mianował, jako wyraz swojej mocy i geniuszu, konia członkiem senatu. I żaden senator, uważacie, nie zaprotestował, żaden się nawet nie skrzywił! Rzymskie elity doskonale bowiem rozumiały, że są ludzie, których myśl wykracza poza możliwości rozumienia zwyczajnych zjadaczy chleba.
– Co prawda, to prawda – dodała pani magister. – Ludwik Bawarski, na przykład, zamiast wojować i męczyć się rządzeniem, budował sobie bajkowe zamki na szczytach skał i nazwano go przez to szalonym. Bo nikt nie rozumiał wielkiej wizji Ludwika: że sto lat później miliony turystów, wędrujących szlakiem tych zamków, będą zostawiać miliardy euro ludowi i rządowi Bawarii.
Gdybyśmy nie sączyli jedynie piwa i nie siedzieli w cieniu parasoli, pomyślałbym, że mistrzowi od rur i pani magister rzuciły się na mózg słońce albo procenty. Co mają, na Boga, wspólnego koń Incitatus albo szaleństwa Ludwika Wittelsbacha z obsadą rad nadzorczych państwowych spółek w Polsce dzisiaj? Z wyraźną dezaprobatą spojrzałem więc na moich przyjaciół i odmówiłem papierosa hydraulikowi.
– Człowieku, daj fajkę i przestań histeryzować, jak ta cała opozycja – powiedział hydraulik i sięgnął po moje papierosy. – Przecież wiadomo, że te wszystkie rady nadzorcze spółek państwowych i samorządowych, zresztą zarządy też, to tylko dobrze płatne posady dla przyjaciół, krewnych przyjaciół i politycznych sojuszników. Ani kompetencje, ani wykształcenie, ani doświadczenie nie są i nigdy nie były wymagane, bo też te całe rady i zarządy są po to, aby wykonywały polecenia, a nie o czymś decydowały. Wszystkie partie tak postępowały i niech teraz nie leją krokodylich łez. Tyle, że PiS nie udaje, że jest inaczej. Pan Antoni powiedział, że ma do młodzieńca zaufanie i że go lubi i to wystarczy za wszystkie kompetencje.
– Zauważmy, że nie zrobił go, bo ja wiem, dowódcą „Gromu”, bo akurat wyrzucił poprzedniego i posada była wolna – powiedziała pani magister, – albo nie mianował go Inspektorem Wojsk Specjalnych w Dowództwie Generalnym, który też stracił właśnie stanowisko. Młody i zdolny umysł wszystkiego może się nauczyć.
Zaczerpnąłem solidnego łyka piwa, otarłem wąsa z piany i próbowałem odczytać z oczu przyjaciółki, czy kpi, czy mówi proroczo. Wszak, szepnąłem, zmiana miała być dobra…
– Jest – krzyknął hydraulik, – bo polityka kadrowa jest, jak to się ładnie mówi, wyjątkowo transparentna. Zamiast, jak wszystkie partie przez minione lata, kręcić, mataczyć, udawać, kombinować, obecna władza stawia sprawę uczciwie: nasza władza, nasze posady dla naszych zaufanych!
– Co nie znaczy, że nie są popełniane błędy. Bo mogli konia a nie partyjnego kumpla postawić na czele stadniny w Janowie i szejkowie by osłupieli i kupili wszystko – zamarzyła pani magister…
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis