Precedens na skalę gminną wydarzył się na początku października we wrocławskim Ratuszu. Otóż prezydent miasta, w którym nieustannie wyburzane są obiekty zabytkowe, przemówił głosem rozsądku i orzekł, że przeznaczone do rozbiórki kamienice u zbiegu ulic Małachowskiego i Pułaskiego pozostaną na swoim miejscu. Aż chciałoby się zapytać: można? Można.
Zacznijmy od małego przypomnienia. Dwa lata temu, w sierpniu 2014 r., rozpoczęła się dyskusja nad wyłączeniem z rejestru zabytków sześciu kamienic przy ul. Pułaskiego we Wrocławiu, na odcinku między ul. Małachowskiego a Kościuszki (cały układ architektoniczny obszaru Przedmieścia Oławskiego znajduje się w rejestrze od 2005 r.). Pochodzące z XIX wieku budynki miały zamienić się niebawem w stertę gruzu – takie plany w Ratuszu już niemal leżały na biurkach. Społeczny sprzeciw wobec tej decyzji sprawił, że temat na jakiś czas wyciszono. Wyciszono, ale nie porzucono, bo, jak się okazało, urzędnicy wcale nie zamierzali rezygnować ze swych planów.
Skąd w ogóle wziął się pomysł wyburzenia kamienic?
Kamienice postanowiono unicestwić, bo na ich miejscu miało powstać wydzielone z jezdni torowisko tramwajowe, torowisko, po którym – dodajmy – jeździć miała jedna jedyna linia tramwajowa – 0. Wydzielenie torowiska było częścią szerszego planu, zakładającego rozbudowę układu komunikacyjnego na tej trasie i poszerzenie jezdni. Plan ten urzeczywistniał myśl, która zrodziła się we Wrocławiu już w czasach późnego Gomułki. No, może wczesnego Gierka. Chodzi o Śródmiejską Trasę Południową, wrocławskie Champs-Élysées.
Miała być to w założeniach „śródmiejska autostrada”, rozciągająca się od pl. Strzegomskiego, przez klin kolejowy do Zaporoskiej, następnie wzdłuż Szczęśliwej aż do Dyrekcyjnej, przez Pułaskiego i pl. Społeczny, ulicę Wyszyńskiego aż do Mostów Warszawskich, która znacząco odciążyłaby trasę W-Z i przekroiła miasto na dwie połówki.
Towarzystwo Upiększania Miasta Wrocławia ideę budowy tej trasy oceniło tak:
„Projekt Śródmiejskiej Trasy Południowej to relikt myślenia połowy XX wieku, kiedy wierzono, że lekarstwem na korki będą nowe, szerokie, wielopasmowe ulice, z bezkolizyjnymi skrzyżowaniami i podziemnymi przejściami dla pieszych. Na Zachodzie już to przerabiali. Bez sentymentu burzono budynki i poszerzano ulice, by w końcu na nowo je zwęzić i zabudować” – czytamy w tekście Aleksandry Zienkiewicz. I dalej: „Najbardziej zadziwiające jest to, że sami projektanci ŚTP przyznają, że trasa ta szybko się zakorkuje. To powinno postawić pod znakiem zapytania całą inwestycję. Tym bardziej, że kolejarze wprost mówią, że nie planują poszerzenia wiaduktu, który jest wąskim gardłem całej Pułaskiego”.
Jak się okazało,
lokatorzy pechowych kamienic byli z nich systematycznie od 2015 r. wysiedlani, a samej rozbiórki miano dokonać jesienią 2017 r. Sprawa była więc, jak widać, w ciągłym toku i nawet poprzednie protesty miejskich aktywistów nie zmieniły tego stanu. Aż nagle zdarzył się cud.
W niedzielę, 2 października, na Twitterze prezydent Wrocławia, Rafał Dutkiewicz, tuż po godzinie 13.00 zamieścił krótki wpis następującej treści: „Kamienice przy ul. Pułaskiego nie zostaną wyburzone. Przystępujemy do prac nad zmianą planów, tak by kamienice mogły zostać sprzedane i wyremontowane”.
– Starania ruchów miejskich i mieszkańców opłaciły się. Zabytkowe kamienice na Pułaskiego dostaną swoją szansę. Mamy nadzieję, że prezydent zmieni zdanie również co do pomysłu budowy wielopasmowej arterii, „miejskiej autostrady” w centrum miasta, tzw. Śródmiejskiej Trasy Południowej. Remontowi kamienic na Pułaskiego powinna bowiem towarzyszyć modernizacja ulicy w miejskim stylu, z nasadzeniami drzew, równymi chodnikami, priorytetem dla tramwajów i trasą rowerową – komentował decyzję prezydenta Aleksander Obłąk z Akcji Miasto, dodając, ze jego stowarzyszenie wraz z TUMW przedstawią swój pomysł na remont ulicy.
Niedzielny obiad był wyjątkowo smaczny.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis