Zaledwie 21 ze 190 km torów tramwajowych we Wrocławiu jest w dobrym stanie. To poważny problem, który wymaga natychmiastowych działań, dlatego MPK od ponad roku prowadzi naprawy pod hasłem „Torywolucja”. Tempo jest szybkie jak nigdy, ale pracy jeszcze dużo.
Na całej długości tras tylko 11% torów jest w dobrym stanie geometrycznym. To wynik badania stanu torowisk przeprowadzonego w 2020 roku we Wrocławiu przez fachowców z Niemiec na zlecenie MPK. Miejska firma długo nie chwaliła się raportem z oględzin. Gdy ujrzał on światło dziennie, jej pracownicy stwierdzili, że raport jest specjalistycznym dokumentem dla inżynierów, ale przyznali, że pomiar potwierdził niezaprzeczalnie: wrocławskie torowiska nie są w dobrym stanie.
MPK zleciło pomiar, by rozpoznać największe mankamenty stanu torowisk, a raport potraktowało jako pomoc w wytypowaniu miejsc, których remont jest niezbędny. Potem rozpoczęło „Torywolucje”. Jak przyznawał prezes Krzysztof Balawejder, MPK czekało sporo pracy.
Rewolucje 2020
„Torywolucja” 2020 w liczbach to 14,5 km nowych szyn i 32 nowe zwrotnice. Aby zobrazować te liczby MPK napisało, że wymienionymi szynami można by siedmiokrotnie owinąć Stadion Olimpijski, a mieszanką asfaltu i betonu, zużytą do remontów, wypełnić jeden basen przy ul. Teatralnej.
Jedną z najważniejszych modernizacji wykonano przy Dworcu Głównym, na skrzyżowaniu ulic Kołłątaja, Peronowej i Piłsudskiego. Wymieniono tory, rozjazdy, zwrotnice i krzyżownice. Dzięki remontowi zwiększyła się przejezdność skrzyżowania, a tramwaje mogą wreszcie mijać się na skręcie z Kołłątaja w Piłsudskiego.
Bardzo ważne były kompleksowe remonty torowisk w al. Hallera i ul. Żmigrodzkiej. W efekcie tramwaje mogą jeździć szybciej niż kiedyś i mniej przy tym hałasują. Wysoko na liście były także pętle Sępolno i Leśnica, rondo Reagana oraz trzy skrzyżowania w centrum: Podwala ze Świdnicką, Świdnickiej z Piłsudskiego i Kołłątaja z Teatralną.
Za pośrednictwem strony internetowej MPK postęp prac dobrze ocenił prezydent Jacek Sutryk: „Przed nami jeszcze dużo pracy, ale tempo pierwszego roku jest bardzo zadowalające – tym bardziej, że równolegle budujemy dwie zupełnie nowe linie tramwajowe”. Chodzi o linie tramwajowe na Nowy Dwór i na Popowice. Cała trasa na Nowy Dwór ma być gotowa w 2023 roku, ale jej odcinek od pl. Orląt Lwowskich do ul. Śrubowej może być przejezdny już w połowie tego roku. Z kolei trasa na Popowice jest na pierwszym etapie realizacji. Budowa ma zakończyć się w 2022 roku.
Rewolucje 2021
„Torywolucja” jest kontynuowana. Edycja 2021 to 19 inwestycji o łącznej wartości ponad 53 mln zł. Ważne modernizacje będą przeprowadzone na pl. Jana Pawła II i skrzyżowaniu al. Hallera z ul. Powstańców Śląskich. Pozostałe torowiska do remontu są m.in. na placach Dominikańskim i Strzegomskim, na ul. Legnickiej, Grabiszyńskiej i Ruskiej oraz na skrzyżowaniach Kazimierza Wielkiego z Krupniczą czy Podwala z Krupniczą i Sądową.
Od dwóch lat miasto przeznacza dużo większe kwoty na remonty torowisk. Poza tym grube miliony są przeznaczane na trwające budowy, bieżące utrzymanie istniejących tras, a także na zakup i modernizacje pojazdów. MPK kupi od poznańskiej firmy Modertrans 46 niskopodłogowych tramwajów marki Moderus Gamma. Cena zamówienia, które będzie realizowane systematycznie do połowy 2024 roku, to 372 mln zł. Z rachunku wynika, że jeden moderus kosztuje ok. 8 mln zł. Równolegle zmienia się flota autobusów. Dzięki wymianom starych na nowe średnia wieku wrocławskiego autobusu spadła w tym roku poniżej 5 lat.
Wspomniana firma Modertans dostarcza nowe tramwaje do Wrocławia i ulepsza stare. MPK zapowiedziało, że do końca tego roku otrzyma 25 wyremontowanych protramów, które wracają do Wrocławia z klimatyzacją, nowym systemem informacyjnym, gniazdami USB i w tradycyjnych niebieskich barwach.
Nowe tramwaje na nowe tory – taki pomysł wydaje się mieć MPK, które torami zajmuje się od listopada 2019 roku. Wcześniej były one pod opieką ZDiUM. Od czasu tej zmiany naprawy bardzo przyspieszyły, ale nawet przy utrzymaniu obecnego tempa remonty będą trwały latami. Zły stan torowisk to wciąż jeden z największych problemów Wrocławia. Bardzo widoczny, często omawiany, bo mieszkańcy odczuwają go codziennie, osobiście. Rzadko zdarza się, by w mieście minął tydzień bez wykolejenia tramwaju, choć wypada odnotować, że liczba takich incydentów spada. Nie zmienia to faktu, że przytrafiają się one zbyt często.
– We Wrocławiu tramwaje nie mają po czym jeździć, nowe pojazdy nie rozwiążą problemu – stwierdza wrocławianin i pasażer, Michał Kalinowski. – Od stadionu do placu Jana Pawła II jadę kwadrans, później tramwaj przeprawia się przez plac Jana Pawła ostrożnie jak żołnierz przez pole minowe. Tak samo na placu Dominikańskim. Potem pędzi, żeby nadgonić stratę, aż cały się trzęsie – mówi.
Jak już wspomniano, torowisko na placu Jana Pawła doczeka się remontu w tym roku. „Torywolucja” w pierwszej kolejności dzieje się tam, gdzie to najbardziej konieczne, czyli w miejscach o dużym ryzyku wykolejenia, tudzież „wytramwajenia” albo „wywrocławienia”, jak prześmiewczo zwykli pisać internauci.
1,20 zł więcej za przejazd
Problemów nie da się rozwiązać od razu i nie wszystkim można zaradzić jednocześnie. Niektóre pomysły trzeba przełożyć na później. W planach na ten rok była budowa nowej zajezdni tramwajowej, ale ze względu na pilniejsze wydatki w okresie pandemii trzeba było z tej inwestycji zrezygnować. Miasto oszczędziło w ten sposób 300 mln zł. Zamiast budowy nowej zajezdni, zdecydowało się wyremontować istniejące i tym samym zwiększyć ich przydatność.
A w międzyczasie zaczął obowiązywać nowy cennik biletów. Od stycznia najtańszy bilet, 15-minutowy, kosztuje 3,20 zł zamiast 2,40 zł. Nowa cena jednorazowego to 4,60 – podrożał o 35%. Więcej płaci się także za inne bilety czasowe i okresowe. Na portalu miejskim podwyżki wytłumaczono tak: „ostatnia korekta cen biletów komunikacji miejskiej we Wrocławiu miała miejsce w 2019 roku, a ceny części z nich nie zmieniały się od 2012 roku. Wpływ na planowaną korektę ma także ogromny spadek przychodów ze sprzedaży biletów związany z pandemią.”
Świetnie, że jest „Torywolucja”, ale jej efekty pasażerowie zauważą i odczują znacznie później niż podwyżki cen biletów na poziomie 35%. Trzeba jednak docenić ukłon w stronę osób, które płacą we Wrocławiu podatki i są zapisane do programu zniżkowego „Nasz Wrocław”. One mogą na razie kupować imienne bilety okresowe po starych cenach. A z nimi w kieszeni jeździć na wielu trasach po (ciągle jeszcze) starych torach.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis