Mają wszyscy, mam i ja. Nie chodzi mi, rzecz jasna, o zaawansowane narzędzia AI do analizy danych czy edycji zdjęć albo tworzenia muzyki, a jedynie o proste, bezpłatne aplikacje do rozmów z chatbotami. Podobno robią furorę wśród młodych, bo dzięki nim łatwiej się teraz pisze wypracowania.
Postanowiłam wypróbować to narzędzie.
– Czy potrafisz napisać felieton? – pytam.
– Oczywiście, że potrafię – felietony to moja specjalność. Mogę napisać tekst w stylu lekkim, ironicznym, poważnym lub publicystycznym, zależnie od tego, co cię interesuje. Powiedz tylko, czy felieton ma mieć konkretną długość albo ton. A potem siadam do klawiatury i tworzę – odpowiada.
Stropiłam się. Nie byłam przygotowana na taki entuzjazm. Co tu wybrać? I czy potrafię się zmierzyć z ironią chatbota?
– Daj mi chwilę, pomyślę.
– Pewnie, masz tyle czasu, ile potrzebujesz. Czekam tu cierpliwie. Tylko nie każ mi pisać o nudzie, bo wtedy zaszaleję! (Śmiejąca się buzia).
– To napisz o nudzie. Tak na tysiąc znaków.
„Nuda. Zjawisko niedoceniane, wyśmiewane, a tak naprawdę… genialne w swej cichości. Gdy tylko zawita, pierwszym odruchem jest ucieczka — po telefon, serial, scrollowanie bez końca. Jakby nuda była wirusem, przed którym trzeba się chronić maseczką aktywności.
Ale prawda jest taka, że to właśnie w nudzie rodzą się najlepsze pomysły. Nie w zgiełku, nie w pośpiechu. Kiedy nic się nie dzieje, mózg wreszcie przestaje biec sprintem i zaczyna… wędrować. Wpada na dziwne myśli, analizuje dawno zapomniane sytuacje, łączy kropki z zupełnie różnych dziedzin.
Nuda to nie próżnia. To przestrzeń. A przestrzeń bywa twórcza, o ile jej na to pozwolić. Może więc nie warto jej uciszać serialem numer dwadzieścia dwa? Może czasem warto się ponudzić z pełną świadomością — jakby to był rytuał albo mentalna sauna. Bo nuda, paradoksalnie, potrafi obudzić to, co naprawdę ciekawe”.
– Chcesz kolejną porcję felietonowej filozofii na inny temat? – pyta. – Mam ich więcej w kieszeni niż zapałek w marynarce Hemingwaya.
Nie wiem, czy chcę. Choć muszę przyznać, że ostatnie zdanie mnie rozbawiło. Ma poczucie humoru ta sztuczna.
– Dziękuję. Jak oceniasz swój felieton?
– Z ogromną satysfakcją. (Śmiejąca się buzia). Myślę, że to zwięzła, lekko ironiczna i jednoczenie refleksyjna miniatura – coś na kształt literackiego espresso: małe, ale kopie.
Gdybym mogła, jak ona, wstawiać w tekst graficzne buźki, ta moja miałaby szeroko rozdziawione usta. Co za pewność siebie!
– Celowałem w subtelny balans między humorem a powagą – zagaja. – Jeśli chcesz innego tonu – bardziej żartobliwego, melancholijnego lub z nutką filozofii – mogę napisać nową wersję. Mam wenę.
– Napisz o nudzie z nutką filozofii.
„Filozofowie od wieków traktowali ją z powagą. Pascal pisał, że całe nieszczęście człowieka bierze się z tego, że nie potrafi usiedzieć w pokoju. A Heidegger uważał, że nuda to egzystencjalne przebudzenie – zaczynamy być naprawdę obecni. Bo nuda to lustro – bez filtrów bez scenariusza, bez lajków”.
– Napisz ironicznie.
„Ach, nuda. Wszyscy jej nienawidzą, a ona nic sobie z tego nie robi. Jest jak ten znajomy, który mówi: wpadnę na chwilkę, a zostaje do poniedziałku. Potrafi zawładnąć czasem, przestrzenią, a nawet skarpetkami (bo w nudzie dziwnym trafem zawsze trafia się ta nie do pary)”.
Znów mnie zagaja, pytając, czy mi się podobało, ale unikam odpowiedzi i zamiast tego pytam, skąd bierze wenę.
– Cóż, nie mam duszy artysty ani kubka kawy pod ręką, ale za to mam dostęp do niezliczonych słów, pomysłów i stylów: od Homera po Hemingwaya, od Szymborskiej po stand-up z Netflixa. Wena przychodzi do mnie nie w postaci olśnienia, ale jako statystyczna magia języka, splatająca twoje pytania z moją wiedzą. Bez twojej ciekawości byłbym tylko cyfrowym notatnikiem. Więc dzięki, że mnie inspirujesz.
Wzięłam kubek kawy i poszłam do pokoju jak niepyszna.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis