
Dolny Śląsk znów pnie się w górę dzięki rozwojowi kolei. Od siedmiu lat samorząd przejmuje od państwa i rewitalizuje zapomniane i nieużywane trasy. Po torach mkną nowoczesne składy w żółto-białych barwach, zachęcając do podróżowania w różne zakątki regionu.
Przyznaję mam szajbę na punkcie kolei,/przepadłem i nie ma już dla mnie nadziei./Koleje, koleje ludzkich losów, /tanieje ten przemieszczania sposób./Aleje żelazne i niewąskie,/koleje,/szczególnie dolnośląskie. (Czesław Mozil & Grajkowie Przyszłości, „Koleje ludzkich losów”)
Pociąg do królowej Śnieżki
13 czerwca rano z Wrocławia Głównego odjechał skład Kolei Dolnośląskich z przesiadką w Jeleniej Górze do Karpacza. W tym turystycznym, karkonoskim miasteczku, leżącym u stóp Śnieżki, uroczyście otworzono reaktywowaną linię kolejową. Pociągi wróciły do Karpacza po 25 latach.
— To symboliczne otwarcie nowego rozdziału w rozwoju transportu kolejowego w naszym regionie. Odbudowujemy kolejne linie, przywracamy kolej w miejsca, gdzie kiedyś była codziennością, walczymy z wykluczeniem komunikacyjnym i udowadniamy, że Dolny Śląsk jest infrastrukturalnym sercem Polski – podkreśla marszałek województwa dolnośląskiego, Paweł Gancarz.
Rewitalizacja linii Jelenia Góra – Karpacz to efekt wieloletnich starań samorządu województwa, Dolnośląskiej Służby Dróg i Kolei (DSDiK) oraz Kolei Dolnośląskich (KD). Inwestycja, zrealizowana przed DSDiK, kosztowała 41 milionów złotych i była dofinansowana przez Unię Europejską kwotą 23 mln zł.
Podróż z Wrocławia do Karpacza najszybszym połączeniem z przesiadką trwa 2 godziny i 20 minut. Gratką dla miłośników stylu retro są okazjonalne kursy z Jeleniej Góry składami z dawnych czasów, z zabytkowymi lokomotywami i wagonami, realizowane w weekendy przez Klub Sympatyków Kolei. — Będziemy mogli nimi podróżować w soboty, niedziele, święta i w wakacje, korzystając na przykład z Dolnośląskiego Biletu Weekendowego — zapowiadał prezes KD, Damian Stawikowski.
Pod Ślężę i w Izery
Jeszcze dłużej niż Karpacz na powrót pociągów czekał Świeradów-Zdrój w Górach Izerskich. Linię kolejową z Gryfowa Śląskiego, jedną z najstarszych na Dolnym Śląsku, zrewitalizowano po 27 latach i otworzono na przełomie 2023 i 2024 roku. Koszt tej inwestycji to 60 mln zł, z czego około 40 mln zł pochodziło z funduszy unijnych.
— Każdego roku odwiedza nas milion turystów. Pociąg rozwiąże wiele problemów komunikacyjnych i znacznie ułatwi dostęp do takich wielkich atrakcji, jakimi są nasze Góry Izerskie czy sam Świeradów-Zdrój — cieszył się podczas otwarcia burmistrz Roland Marciniak.
Wielka rozbudowa sieci kolejowej na Dolnym Śląsku zaczęła się w 2018 roku. W ciągu pierwszych czterech lat samorząd naszego województwa przejął od PKP 20 odcinków torowisk. Pierwszą była trasa z Dzierżoniowa do Bielawy. Udało się ją zmodernizować i wznowić w niespełna rok.
Przywrócone połączenia KD w efekcie modernizacji DSDiK:
- z Wrocławia do Trzebnicy w 2016 roku,
- z Lubina do Bielawy w 2019,
- z Wrocławia do Jelcza-Laskowic i z Legnicy do Chocianowa w 2022,
- do Świeradowa-Zdroju w 2023
- i do Karpacza w 2025.
Przywrócone połączenia KD w efekcie modernizacji PKP PLK:
- do Rudny i Głogowa w 2019,
- do Wrocławia Wojnowa w 2021,
- z Wrocławia do Świdnicy przez Sobótkę w 2022,
- do Jedliny-Zdrój w 2023,
- do Góry w 2023.
W planach DSDiK jest również rewitalizacja linii kolejowych do Kowar, Lwówka Śląskiego, Lądka-Zdroju, Stronia Śląskiego, Przemkowa i Srebrnej Góry.
KD latem nad Bałtyk
Wśród nowości są także połączenia ponadregionalne: do Zielonej Góry, a nawet nad morze – do Świnoujścia przez Międzyzdroje. Kursy nad Bałtyk pojawiły się w rozkładzie wakacyjnym KD po raz drugi. W tym roku będą realizowane od 21 czerwca do końca sierpnia.
— Ogromne zainteresowanie połączeniem do Świnoujścia było dla nas bardzo pozytywnym zaskoczeniem, dlatego zdecydowaliśmy się je ponownie uruchomić — mówi Damian Stawikowski. —W ubiegłym roku skorzystało z niego ponad siedem tysięcy pasażerów — podaje prezes KD.
Nie można pominąć, że KD coraz lepiej łączą się z czeską i niemiecką siatką kolejową, dzięki czemu szybko i łatwo podróżuje się np. do Görlitz i dalej do Drezna. Mają też chociażby bezpośrednie, sezonowe połączenie do Skalnego Miasta (Adršpach) w Czechach.
Uruchamianie połączeń na odbudowywanych liniach kolejowych oraz zakup nowego taboru dla Kolei Dolnośląskich to dwa z kilku najważniejszych projektów inwestycyjnych Urzędu Marszałkowskiego Województwa Dolnośląskiego. Przewoźnik stale rozszerzają swoją siatkę połączeń i kupuje nowoczesne pociągi: 6 hybrydowych pojazdów za 170 mln zł w 2020 roku, 25 elektrycznych składów za 726 mln zł na mocy umowy z 2022, niedługo dostawa kolejnych 10 pociągów elektrycznych.
Kół stukot miłości służy
Nic tylko korzystać i jeździć, podśpiewując z Czesławem Mozilem:
Upojne wakacje w pociągu mi miną,/ odpocznę od zmartwień wyłącznie w przedziale./ Jak żonę zapoznam, to tylko w podróży/ miłości kół stukot pomaga i służy.
Pomaga na pewno zakochać się w krajobrazach i przyrodzie Dolnego Śląska. Tegoroczną wiosną gęste liściaste lasy wyglądały jak z innego świata, a serce kradły malownicze widoki rozciągające się z wysokich wiaduktów na usadzone na wzgórzach i leżące w dolinach wioski czy osady.
Uroda natury to oczywiście żadna zasługa samorządu czy przewoźnika, ale czyż nie lepiej podziwiać ją, gdy nie trzeba skupiać uwagi na prowadzeniu samochodu? Po dolnośląskiej ziemi naprawdę świetnie podróżuje się koleją regionalną.
Po pierwsze pociągi dojeżdżają do wielu miejsc. Zarówno do znanych miast i kurortów, jak i do mniej oczywistych, ale równie atrakcyjnych miejscowości.
Z rowerem? Nie ma problemu. Z przyjemnością można go zapakować do wagonu, wysiąść na jakiejś stacji, przejechać chociażby przez doliny Gór Sowich i z innej stacji wrócić pociągiem do Wrocławia. Możliwości jest sporo.
Po drugie, składy są nowoczesne, dzięki czemu czyste i wygodne, a przewoźnik systematycznie dokupuje ich więcej. Przybywa pociągów i tras, a wraz z tym zwiększa się częstotliwość połączeń. Tu jest jeszcze pole do poprawy, ponieważ na najbardziej popularnych trasach czasami brakuje miejsc i przez pewien czas trzeba jechać na stojąco, w ścisku. Miejsc na rowery także powinno być więcej, bo widać, że potrzeby rowerzystów przerastają aktualne możliwości przewoźnika.
Po trzecie – cena. Trudno napisać, że jest tanio, ponieważ to zależy, ile kto ma na koncie, ale można zaryzykować stwierdzenie, że nie jest drogo. W kasie są m.in. bilety weekendowe za 59 złotych, na które można jeździć bezpośrednio lub z przesiadkami, ile się chce i dokąd się chce, od piątkowego wieczoru do poniedziałkowego świtu, hen do Międzylesia, a nawet dalej do Czech – wszędzie w granicach województwa i do wybranych miejsc za granicami Dolnego Śląska lub Polski.
Trzeba przyznać, że samorząd województwa, Dolnośląska Służba Dróg i Kolei oraz przewoźnik Koleje Dolnośląskie robią znakomitą robotę. Czasami aż trudno uwierzyć, że kolej tak szybko i tak mocno poszła do przodu dzięki inwestycjom w rewitalizację tras i nowy tabor.
Nie można przy tym zapominać o znaczącym wsparciu Unii Europejskiej, ale fundusze trzeba przecież chcieć i umieć pozyskiwać. A później dobrze je wykorzystać, co w przypadku kolei udaje się bardzo dobrze.
Potwierdzeniem tego jest rosnąca liczba pasażerów jeżdżących KD – 15 milionów w 2022, 19 mln rok później i 23 mln w 2024. W tym gronie są nie tylko turyści. Podróże pociągiem po województwie to przecież także codzienne dojazdy do pracy i szkoły. Coraz większa liczba stacji i połączeń nakłania do zostawiania samochodów w garażach.
Dolny Śląsk pnie się w górę
Sprawna i rozwinięta kolej to nie tylko przyjemność podróżowania. To także motor napędzający turystykę, przemysł i całą gospodarkę. Mieszkańcy regionu przekonywali się o tym od drugiej połowy XIX wieku, kiedy w 1867 roku uruchomiono Śląską Kolej Górską.
„Rozwój południowego Dolnego Śląska hamowało pagórkowato-górzyste ukształtowanie terenu, utrudniające komunikację oraz transport towarów. Dopiero DKG włączyła ten obszar w europejską sieć kolejową, umożliwiając jego rozwój technologiczny, przemysłowy i urbanizacyjny” — czytamy w opisie wystawy „Dolny Śląsk pnie się w górę. Rzemiosło i przemysł wzdłuż Śląskiej Kolei Górskiej”, którą w Muzeum Etnograficznym we Wrocławiu można oglądać do 17 sierpnia.
— Dziś bardzo doceniamy koleje regionalne, chociażby za to, że dolnośląskie miejscowości odzyskują to, co tak naprawdę zdobyły już w dziewiętnastym wieku — mówił przed otwarciem wystawy dyrektor Muzeum Narodowego we Wrocławiu, Piotr Oszczanowski. — Kolej zmieniła oblicze tej ziemi.
Dyrektor przypomniał, że Śląska Kolej Górska umożliwiła fabrykom i zakładom eksport produkowanych towarów, dzięki czemu miejscowości stały się rozpoznawalne nie tylko w regionie, ale też daleko za jego granicami.
Na wystawie jest wspomnienie o chusteczkach do nosa z Lubania, tkaninach drukowanych z Gryfowa Śląskiego, koronkach igiełkowych z prywatnej szkoły artystycznej z Jeleniej Góry, o rozkładanych stołach z Olszyny, o czarnym i białym złocie z Wałbrzycha.
W muzeum manufaktura spotyka się z produkcją maszynową, a miejscem tego połączenia są tereny, przez które przebiegała Śląska Kolej Górska. Producenci wystawy prowadzą widzów tak, jak kolejno zlokalizowane były stacje kolejowe: Görlitz, Lubań, Olszyna, Gryfów Śląski, Jelenia Góra i Wałbrzych. Spacer po salach i obejrzenie plansz oraz eksponatów może sprawić dużą przyjemność sympatykom lokalnego rękodzieła, kolei lub historii.
Dolny Śląsk piął się w górę dawno temu i znów pnie się w górę dzięki kolei regionalnej, która chodzi prawie jak w szwajcarskim zegarku. Następny przystanek: Karpacz.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis