Najsłynniejszym wrocławskim uczonym jest w tej chwili rektor Akademii Medycznej. Jest wokół niego tak głośno, że przeciętny zjadacz chleba nie wie, o co w ogóle chodzi. No więc przypomnijmy. Trzy lata temu uczelniana „Solidarność 80” ujawniła, że praca habilitacyjna rektora nie jest tylko tworem jego intelektu, ale zawiera 92 strony żywcem przepisane z dociekań innych uczonych bez podania ich nazwisk. Taki zabieg nosi nazwę plagiatu, a tym samym dysertacja nie może być uznana za pracę habilitacyjną.
Związkowców uznano oczywiście za wichrzycieli, zaś ich opracowanie trafiło do dosyć głębokiej szuflady. Związkowcy jednak nie odpuszczali. Narobili rabanu na cały kraj, więc na odczepnego przedstawiono im opinię innego profesora, która wychwalała dokonanie naukowe rektora i jego wręcz kryształowy charakter. Związkowcy wiedzieli jednak swoje i narobili jeszcze większego rabanu. Sprawa trafiła do Zespół ds. Etyki w Nauce przy Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego, w którym zasiadają naukowcy o niekwestionowanym dorobku i morale. Ich opinia była jednoznaczna – praca jest plagiatem i cały proces habilitacyjny trzeba powtórzyć. Jednak uczelniani miłośnicy dokonań rektora postanowili pokazać etykom, gdzie się zgina dziób pingwina i znów sprawa wylądowała w szufladzie. Związkowcy dotarli jednak do Ministerstwa Zdrowia, a pani minister nie miała innego wyjścia, jak zawiesić rektora w pełnieniu obowiązków. Zebrał się też senat uczelni, który większością głosów podzielił ministerialne stanowisko. Rektor przyzwyczaił się już do noszenia togi podbitej szynszylami i postanowił walczyć do końca. Powołał się na przepis ustawy o szkolnictwie wyższym, który zezwala odwołać rektora tylko tym, którzy go wybrali, czyli Uczelnianemu Kolegium Elektorów i to tylko wtedy, kiedy za wyrzuceniem będzie głosowało ¾ elektorów. Kolegium się zebrało i do odwołania rektora zabrakło siedmiu głosów, rektor w glorii zwycięzcy spokojnie wrócił do swego ukochanego gabinetu. Na stołku trwał jednak tylko jeden dzień, bo Ministerstwo Zdrowia ponownie zawiesiło go w czynnościach i zwróciło się o opinię do Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich oraz Rady Głównej Szkolnictwa Wyższego. Czy rektor zostanie tylko zwykłym nauczycielem akademickim – dowiemy się już niedługo. W każdym razie tę prawie czteroletnią batalię o odwołanie szefa uczelni trudno traktować jako zwycięstwo akademickiej autonomii i demokracji.
O tryumfie wymiaru sprawiedliwości trudno też mówić w przypadku procesu o plagiat, jaki wytoczyła pięć lat temu dr Alina Kilian profesorowi Wydziału Prawa UW Bogusławowi Banaszakowi. Zdaniem pani doktor pan profesor był łaskaw przepisać słowo w słowo, a nawet z błędami, jej „Słownik języka prawniczego i ekonomicznego” napisany po niemiecku. Pan profesor idzie w zaparte i twierdzi, że po pierwsze on był tylko w kolegium redakcyjnym, a po drugie słownik jest pomocą dydaktyczną, więc w tym przypadku prawo autorskie go nie obowiązuje. No i jak to prawnik przeciąga proces w nieskończoność, aż w końcu wyszedł na nim jak Zabłocki na mydle. Otóż, kiedy do władz partyjnych PO doszła wiadomość, że jest uwikłany w proces, natychmiast cofnęła mu rekomendację na sędziego Trybunału Konstytucyjnego. No i w ten sposób przez proces o niewielkie pieniądze przeszła mu koło nosa największa dla prawnika fucha finansowa i prestiżowa.
Za to prawdziwa nauka uprawiana jest nadal na Uniwersytecie Przyrodniczym. Otóż media ujawniły, że ponad setka wrocławskich naukowców zajmuje się kontrolowaniem znoszenia jaj. Przy pomocy oleju lnianego, rzepakowego, rybiego oraz lucerny, przekonują kury rasy Lohmann Brown do znoszenia jaj nowej generacji. Kształt ich będzie wprawdzie taki sam, ale pod skorupką znajdą się niezwykłe składniki odżywcze. Jaja te nie będą już bowiem generować cholesterolu, ale go wręcz zwalczać. Jeden z czytelników twierdzi, że taki eksperyment prowadziła przed wojną jego babcia na podolskiej wsi, ale kury nie chciały pić oleju lnianego i zdechły z głodu. Jestem przekonany, że naukowcy poradzą sobie z tym problemem i super jaja pojawią się już w sklepach w przyszłym roku, jako ozdoba wielkanocnych stołów.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis