Słuchając, co to teraz gadają w telewizji i wypisują w gazetach, mógłbym uznać, że dopiero z portalu WikiLeaks polskie elity dowiedziały się, że Amerykanie mają Polaków w nosie. Że dopóki Julian Assange nie opublikował tych stosów tajnej korespondencji, nasi wybitni politycy, posłowie, działacze i publicyści naprawdę wierzyli, że jesteśmy strategicznym sojusznikiem i partnerem Busha i Obamy, ich zaufanym przedstawicielem w Europie.
Nie wiem, czy taka jest skala głupoty, czy naiwności, ale na pewno nie brakowało podjętych za oceanem decyzji ewidentnie pokazujących, że w amerykańskiej polityce Polska w zasadzie się nie liczy. Co więcej, kiedy nasze jastrzębie właściwie już grzały silniki czołgów i szykowały się do marszu na Kreml – Zbigniew Brzeziński, jeden z najwybitniejszych amerykańskich polityków i profesorów politologii, publicznie i głośno przestrzegał Polaków, że Amerykanie w UE rozmawiają tylko z Niemcami i trochę z Angolami i Francuzami, a serio paktują i porozumiewają się z Moskwą. Kiedy amerykański prezydent ma wybrać, komu zrobić przyjemność – Rosji czy Polsce – zawsze i bez wahania wybierze Rosję. I żadnych rakiet, żadnych tarcz ani żadnych marines nie będzie nad Wisłą, jeśli Putin zaprotestuje.
Nie trzeba było czytać tajnej korespondencji amerykańskich dyplomatów, żeby to wiedzieć. Wystarczyło myśleć. Tak, jak myślą Czesi, Słowacy, Węgrzy, Szwedzi, Holendrzy i wszystkie inne europejskie nacje, których politycznym przedstawicielom ani w głowie antyrosyjskie krucjaty. Ale jak tu myśleć i dokonywać chłodnej analizy politycznej rzeczywistości, kiedy w mózgach buzują emocje! Polska polityka i, niestety, propaganda opętane są potrzebą walki z Rosją; każdy, kto jest wrogiem Kremla, staje się naszym przyjacielem (a terrorysta mordujący Rosjan staje się bojownikiem); każdy, kto krytykuje Rosjan, jest autorytetem, a kto ma z Moskwy jakieś dobre informacje – to tylko skorumpowany naiwny.
Miała rura z gazem iść z Syberii do zachodniej Europy przez nasz kraj. Ale, zdaniem naszych mężów stanu, naruszało to godność Azerbejdżanu czy Ukrainy, a może Gruzji albo Łotwy, więc dumnie się nie zgodziliśmy. No to Merkel z Putinem kładą sobie rurociąg pod Bałtykiem, omijają dzielną i niezłomną Polskę. Można to było przewidzieć? Oczywiście!
Czy można było przewidzieć, że pani Fotyga z panem Macierewiczem z nikim się w Waszyngtonie nie spotkają, a Parlament Europejski nie powoła żadnej specjalnej komisji śledczej, bo nie uwierzy pani Marcie ani panu Macierewiczowi, którzy sugerowali, że samolot z polskim prezydentem mógł zostać zestrzelony tajną ruska bronią? Oczywiście! W Europie wiedzą, że samolot się rozbił, bo lądował we mgle na prymitywnym lotnisku, czego nie wolno mu było robić. Dlaczego piloci zdecydowali się na takie ryzykowne przedsięwzięcie, czy nie zawiódł w tej mgle jakiś wskaźnik czy miernik albo czy umiejętności pilotów były wystarczające – to są, oczywiście, pytania ważne, ale już drugorzędne.
W Europie wiedzą też, że gdyby ten samolot rozbił się w gęstej mgle gdzieś nad Potomakiem, Tamizą czy Sekwaną – Polakom nie przyszłoby do głowy, że mgła była sztuczna, strzelano z magnetycznej armaty, a rannych dobijano. Bo Polacy nie zwariowali. Tylko z tymi Moskalami…
Być może portal WikiLeaks zamieści kiedyś korespondencję europejskich i amerykańskich dyplomatów o tych inicjatywach byłej minister sprawa zagranicznych RP i byłego ministra spraw wewnętrznych RP. Też będzie co poczytać…
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis