Lizusowo

Najpierw do boju ruszyli radni PiS i zaproponowali nadanie prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu tytułu Honorowego Obywatela Wrocławia. Czy miał jakieś zasługi dla naszego miasta? Nie. Czy bywał w naszym mieście? Może dwa, a najwyżej trzy razy w trakcie całego swego żywota. Ale wielkim Polakiem był i zginął w trakcie podróży służbowej. Zdaniem tych samych radnych, oprócz honorowego obywatelstwa należy mu też oddać pod kuratelę plac Społeczny. Za radnymi ruszyło pokolenie I Brygady, czyli legioniści ze Związku Piłsudczyków. Zażądali, aby nazwiskiem prezydenta ochrzcić świeżo budowany most na Rędzinie. Kilka innych kanapowych i jedynie słusznych organizacji społecznych przygotowuje swoje petycje. Z tego, co udało się nam wywęszyć, to Lech Kaczyński ma być patronem żłobka, przedszkola, gimnazjum, liceum i szkoły dla dzieci specjalnej troski. Natomiast artyści – rzeźbiarze gotowi są za niewielkie pieniądze wyciosać monumentalną postać prezydenta w strzegomskim granicie i ustawić ją albo obok fontanny w Rynku, albo w miejscu straganów kwiatowych na placu Solnym. Oczywistym jest, że jak dojdzie do realizacji tego pomysłu, to fontanna również przybierze personalia wielkiego polityka.

– Wszyscy ci pomysłodawcy albo byli jeszcze w planach prokreacyjnych, albo biegali boso za orkiestrą, kiedy w naszym kraju wybuchła prawdziwa epidemia lizusostwa – zauważył spółdzielca z Krzyków.  – A działo się to zaraz po śmierci wielkiego przywódcy światowego proletariatu, czyli Józefa Stalina. Wrocław wykpił się wtedy tylko zmianą nazwy ulicy Jedności Narodowej, ale w innych miastach gdzie aktyw partyjny był tak samo mocny jak teraz u nas PiS, trwała orgia podlizywania się. Wszystko, czemu można było zmienić nazwę, zmieniano natychmiast i z wielkim entuzjazmem. Ba, prawie wszystkie noworodki płci męskiej dostawały na imię Józef, a wielu aktywistów żałowało, że nie może swoim potomkom nadać imienia Soso, gdyż ten pseudonim towarzysza Stalina nie figurował w urzędowym wykazie imion. Wtedy to jedynie Katowice poszły na całość i zmieniły nazwę na Stalinogród. Inne miasta jakoś z tym się nie spieszyły, zaś wioski, które były gotowe przeobrazić się w Wólkę Stalina, Stalinowskie Gumno czy też Stalinowskie Czworaki, traktowano podejrzliwie.

 Czy wrocławscy radni są już gotowi, aby pójść na całość i przegłosować zmianę nazwy miasta, tak jak to zrobili kiedyś radni w Katowicach? Wydaje się, że tak. Jeżeli mają jeszcze jakieś wątpliwości, to są one raczej natury językowej. No bo Kaczygród może być źle odbierany w staraniach o Europejską Stolicę Kultury, zaś Kaczynsky City brzmi jednak zbyt obco. W tej sytuacji nie pozostaje nic innego, jak ogłoszenie konkursu na nową nazwę naszego miasta, która w godny sposób honorowałaby pamięć Wielkiego Męża Stanu. Czego jak czego, ale akurat dobrych polonistów we Wrocławiu nam nie brakuje.

Natomiast inny legendarny przywódca duchowej opozycji wobec zniewalania narodu przez komunistów, czyli Waldemar „Major” Frydrych z Pomarańczowej Alternatywy, nie domaga się od miasta ani honorowego obywatelstwa, ani też uznania zasług w obaleniu poprzedniego ustroju. Wywalczył kapitalizm, a w nim nie liczą się słowa, tylko pieniądze. Dlatego domaga się sądowego zakazu wykorzystywania krasnali w promocji Wrocławia, gdyż jest ich prawowitym ojcem. Ponoć ma na tę okoliczność stosowne dokumenty. Widocznie praca w podziemiu nie pozwoliła mu na przeczytanie bajek, z których wyraźnie wynika, że karzełki mają wielu ojców i to różnych narodowości, a nawet niektóre z nich mieszkały z sierotką Marysią.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*