We Wrocławiu praktycznie od października do lipca trwa maraton festiwali. Są to imprezy muzyczne, filmowe, teatralne, literackie, taneczne, podróżnicze, społeczne. Jest ich ponad siedemdziesiąt. Jaką rolę spełniają festiwale? Czy ich ilość przekłada się także na jakość? I czy każdy ma równe szanse na dofinansowanie od miasta swojego pomysłu?
Z informacji Urzędu Miasta wynika, że coroczne dofinasowanie z Wydziału Kultury otrzymują festiwale, które są wpisane w strategię Rozwoju Miasta i jednocześnie gwarantują wysoki poziom artystyczny oraz skuteczną współpracę z mediami, a także jeśli swoją frekwencją wskazują na zainteresowanie wrocławian.
Istnieją ścisłe kryteria według których przyznawane jest dofinansowanie. Oceniany jest między innymi poziom merytoryczny, artystyczny, stopień nowatorstwa projektu, ale przede wszystkim to, czy organizator jest sprawdzony, ma doświadczenie i umie wypromować swój pomysł. Pomysły na wydarzenie wybierane są poprzez otwarty konkurs ogłaszany przez Urząd.
Kwota przeznaczana na festiwale zależy od budżetu na kulturę, który co roku uchwala Rada Miejska. Urząd Miasta jednak niechętnie mówi o szczegółach i ciężko jest zdobyć klarowną informację, a także poznać kwoty w budżecie, jakie były przeznaczone na ten cel w danym roku.
W poszukiwaniu informacji o dotacjach na festiwale przeszliśmy kilka pokoi w Dziale Budżetu i w Dziale Finansowym Urzędu Miejskiego, gdzie ostatecznie dowiedzieliśmy się, że takiej informacji otrzymać nie możemy. Przeglądając sprawozdania z budżetu uchwalonego przez Radę Miasta na rok 2012 dotarliśmy do wzmianki o dofinansowaniu 4 imprez. Na Przegląd Piosenki Aktorskiej w 2012 roku została przeznaczona kwota 2.250.000zł, Stowarzyszenie Nowe Horyzonty otrzymało na swoją działalność 3.100.000 zł, Brave Festival został dofinansowany w kwocie 1.000.000zł, natomiast Festiwal Kryminału dostał 394.000 zł. Jaką kwotę miasto ostatecznie przeznaczyło na wszystkie festiwale – nie wiadomo.
Wielu organizatorów starających się o dofinansowanie
twierdzi, że jeśli nie wygrają konkursu, to potem nie dostają przejrzystej informacji zwrotnej dlaczego konkretnie nie zostali zakwalifikowani pomimo iż spełniali kryteria. Niektóre organizacje pozarządowe uważają również, że działanie urzędów utrudnia wprowadzenie innowacyjnych pomysłów do projektów ponieważ zazwyczaj urzędy ustalają takie kryteria, żeby wyłonić tylko wypróbowane projekty i sprawdzonych ludzi.
– Nigdy nie słyszałem aby środki gdzieś były rozprowadzane sprawiedliwie – mówi prezes jednej z wrocławskich fundacji. Niektóre stowarzyszenia próbują starać się o dofinansowanie w instytucjach publicznych co roku i co roku odchodzą z kwitkiem. Wiele organizacji szuka dofinansowania ze środków unijnych na przykład w Programie Kultura, jednak taki program może pokryć tylko część wydatków, wymagany jest również wkład własny, lub też pozostaje szukanie prywatnych sponsorów, ale tutaj dobrze jest udowodnić, że sponsor będzie miał korzyści ekonomiczne z projektu.
Jakie festiwale najbardziej lubią wrocławianie i co w ogóle o nich sądzą, a czego im zdecydowanie brakuje?
Z naszych informacji wynika, że przeciętni mieszkańcy Wrocławia znają i chodzą najczęściej na festiwale muzyczne, których jest w mieście bardzo dużo. Wciąż popularny jest także Przegląd Piosenki Aktorskiej, wśród literatów natomiast najbardziej ceniony jest Port Literacki oraz Festiwal Opowiadania. Znanym i lubianym festiwalem jest również Festiwal Kryminału. Coraz więcej młodych i starszych kobiet interesuje Brave Festiwal, oraz Festiwal Kultury Żydowskiej SIMCHA. I oczywiście niezmiennie popularny od lat pozostaje T-Mobile Horyzonty, na który tłumnie przyjeżdżają również mieszkańcy z całego kraju.
– Ogólnie mam dobrą opinię jeśli chodzi o ofertę muzyczną. Ceny nie są wygórowane, a jakość wydarzeń jest całkiem dobra. Brakuje mi jedynie większej różnorodności gatunków – mówi Dominik.
– Staram się uczestniczyć w Porcie Literackim i uważam, że ma on duży sens, promuje młodych poetów. Jasne, że wyselekcjonowanych i takich co wydają w Biurze Literackim, ale zawsze jest szansa, bo są konkursy i można tam próbować się dostać. Kiedyś były „wiersze powieszone”. Każdy mógł powiesić swój wiersz w Imparcie, w specjalnej sali. Wszyscy czytali i dopiero potem wybierano najlepszy utwór w ramach Portu Literackiego – wspomina Monika.
– Dla mnie jednym z najważniejszych festiwali jest Przegląd Piosenki Aktorskiej, wspaniałe koncerty, gwiazdy. Zawsze jednak jest walka o bilety. Czasami wyczyniałam cuda, żeby dostać bilet, ale nie wyobrażałam sobie nie być na wydarzeniu. W mieście jest zdecydowanie za mało wydarzeń dla dzieci. W tamtym roku podobał mi się Festiwal Dyni, na którym mogłam spędzić czas z dziećmi – opowiada Justyna.
Jest również dość duża grupa ludzi, także lokalnych artystów, którzy uważają, że
Wrocław nie jest miastem aż tak „kulturalnym”,
jak się promuje.
Brakuje często miejsca dla rodzimej kultury, a na piedestale stoją autorzy zagraniczni.
– Moi zdaniem Wrocław jest ubogi w festiwale literackie i poetyckie – mówi znana wrocławska poetka. – Muszę jeździć w Polskę na takie imprezy. Dlaczego na przykład Polanica Zdrój czy Karpacz potrafią zorganizować festiwale poetyckie na jesień albo Lubiąż tygodniowy slang poetycki. Nie mówiąc już o innych miastach, mniejszym Kaliszu czy Gorzowie Wlkp.? W tych miastach ściąga się artystów z innych miejscowości, we Wrocławiu często na pierwszym planie promuje się gości zagranicznych lub tych bardziej znanych. Mniej popularnym artystom z innych polskich miast często odmawia się występów we Wrocławiu.
Emeryci wielokrotnie wypowiadają się, że nie uczestniczą w festiwalach, ponieważ bilety są zbyt drogie i trudne do kupienia, trzeba stać w kolejkach, ale też nierzadko godziny seansów, imprez są zbyt późne. Pani Irena mówi, że nie lubi tłumów i walki o bilety, woli zdecydowanie kameralne wystawy w domach kultury i wydarzenia na mniejszą skalę.
Od niektórych fundacji dowiadujemy się, że miasto nie ogłosiło od jesieni konkursu na wydarzenie kulturalne. Organizatorzy zastanawiają się dlaczego? Wszyscy na niego czekają. To może położyć wiele mniejszych inicjatyw, których organizacja opiera się na finansowaniu miejskim.
Jest wiele niedopowiedzeń w kwestii festiwali, które tak licznie królują w naszym mieście. Jedni są zadowoleni, bo od lat dostają wsparcie od instytucji publicznych, inni co roku się starali i już zwątpili, w to, że miasto im pomoże, zaczęli szukać gdzie indziej. Wielu wrocławian w ogóle nie uczestniczy w festiwalach, bo albo o nich nic nie słyszą – czyżby to była wina promocji? – albo nie mają takiej potrzeby, wolą kameralne wydarzenia.
Jaką rolę więc spełnia taka ilość festiwali? Czy miasto pyta się mieszkańców czym najbardziej byliby zainteresowani, czy promuje tylko swoje pomysły? Dlaczego tak wiele stowarzyszeń i fundacji ma problem ze zdobyciem środków, przecież starają się od lat spełniać kryteria wyznaczone przez urząd? Dlaczego jest taki trudny dostęp do informacji? I czy maraton festiwali naprawdę wzbogaca kulturę naszego miasta i każdego z nas osobiście?
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis