W 1845 roku Polacy z trzech zaborów przygotowywali kolejne powstanie. Rosjanie i Prusacy rychło wyłapali konspiratorów, natomiast Austriacy, owszem, aresztowali kilku przywódców, ale postanowili polski problem rozwiązać polskimi rękami. Wysłali na galicyjską wieś emisariuszy, opowiadających chłopom, że szlachta buntuje się przeciw projektom zniesienia pańszczyzny i chce przywrócić stare porządki.
Chodzili też po wsiach tu i ówdzie patrioci i mówili o wolności i niepodległości i że z tą pańszczyzną to wredne kłamstwa, ale chłopi wiedzieli swoje i pod wodzą Jakuba Szeli ruszyli na dwory i miasteczka galicyjskie, aby mordować szlachtę i różnych inteligentów, i Żydów oczywiście. Tym chętniej ruszyli, że starosta tarnowski płacił gotówką za przyniesione mu szlacheckie głowy. To masowe mordowanie zapisało się w historii jako rabacja galicyjska.
Czy starosta tarnowski Joseph Breinl von Wallerstern, który tę rzeź zorganizował, był zbrodniarzem czy politykiem? Oto jest pytanie! Sto lat po rabacji, w Norymberdze, zapewne byłby osądzony jako zbrodniarz, ale Norymberga to był w historii świata absolutny wyjątek; ani wcześniej ani później nie stawiano przed trybunałami inspiratorów i mocodawców najróżniejszych rzezi. Osobiście przecież starosta tarnowski nie rżnął piłą, nie szlachtował, nie wieszał ani nie nadziewał na pikę żadnego szlachcica, jego żony i dzieci. Starosta Wallerstern był politykiem i realizował politykę cesarza Ferdynanda I (zwanego dobrotliwym!) i tyle. A że realizował ją skutecznie szczując i kłamiąc, cóż – nie on pierwszy i nie ostatni.
Bo szczucie kłamstwem jednych przeciw drugim jest w politycznej praktyce od zawsze. Sławne rzymskie „divide et impera” (dziel i rządź) jest najskuteczniejszym narzędziem do utrzymania lub zdobywania władzy. Emocje negatywne (strach, zemsta, nienawiść) są najsilniejszą motywacją do mobilizacji mas i do działania. Zakodowany ewolucyjnie lęk przed obcym, przed nieznanym pozwolił naszym praprzodkom przetrwać, ale nadal – chociaż przykryty cienką warstwą cywilizacji, kultury i prawa – jest bezlitośnie i cynicznie wykorzystany przez populistycznych polityków. I nic w tej sprawie nie zmienią najpiękniejsze dzieła filozofów ani nawet Kazanie na Górze.
Nic więc dziwnego, że nawet dzisiaj wzbudzanie strachu i nienawiści jest równie łatwe, jak wtedy, gdy ciemne masy ludowe rżnęły z poduszczenia biskupów katarów i albigensów, paliły na stosach heretyków i czarownice, albo mordowały Żydów za porywanie chrześcijańskich dzieci na mace (chociaż trzech papieży urbi et orbi ogłaszało, że to kłamstwo). Rolę ambon siejących nienawistną propagandę lub wiejskich emisariuszy starosty Wallersterna przejął internet, media społecznościowe i ich algorytmy. Tu prawda się nie liczy, fakty nie mają znaczenia – liczy się wyłącznie tkana przez sztaby specjalistów na zlecenie polityków tzw. narracja.
Wobec tej narracji, tych kłamstw zwyczajny obywatel jest – niczym galicyjski chłop sprzed 200 lat – niestety bezradny. Musi uwierzyć, że jego trudne życie, jego kłopoty rodzinne, zawodowe, jego stresy i poczucie niesprawiedliwości to spiski wrogów. Ponad 4 miliony ludzi głosowało na Mentzena i Brauna, chociaż mało który Polak widział na oczy Żyda, bo ostatni wyrzuceni zostali Polski w 1968, a czarnych czy śniadych emigrantów w polskich wsiach raczej się nie uświadczy; widuje się wszędzie tylko pracujących w sklepach, usługach i na budowach Ukraińców i ich dzieci w szkołach. Jednak 4 miliony Polaków uwierzyło, że nadciągają hordy uchodźców, aby gwałcić ich żony i córki, porywać dzieci na rożen, a za nimi przyjdą Niemcy, aby nas zniewolić.
Przeciwstawianie faktów i prawdy populistycznej narracji jest bezskuteczne; jest równie beznadziejne, jak konfrontacja spokojnych mieszkańców osiedla z bandą karków z pałami. Jeśli z tą bandą nie można wygrać, to może i lepiej ją zaakceptować i uwierzyć, że zaprowadzi porządek i się ucywilizuje, że jak będziemy posłuszni, to nam pałą nie przywali. Więc trzeba wybrać panów Brauna i Mentzena na wodzów narodu. A najpierw pozwolić panu Bąkiewiczowi – jak Austriacy pozwolili Szeli – na organizację oddziałów obywatelskiej samoobrony. A że ma to być najpierw obrona przed Niemcami, to żeby wiedzieli, z kim mają do czynienia, na banerach trzeba napisać po ichniemu: czuwa sturmabtailung. A później będą też schutzstaffel, nasze polskie. I będzie porządek.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis