O cierpieniach zwierząt pisze się i mówi coraz więcej. I bardzo dobrze. Świat się zmienia i w szóstym tysiącleciu cywilizacji a pod koniec drugiego tysiąclecia naszej chrześcijańskiej ery – pomyśleliśmy wreszcie o zwierzętach. O naszych „braciach mniejszych”, jak mawiał św. Franciszek. Po tysiącleciach obojętności – przyjmujemy do wiadomości, że zwierzęta cierpią.
Oczywiście nie wszyscy i nie wszędzie tym cierpieniem – nieraz potwornym –„braci mniejszych” się trapią; w niektórych częściach świata zwierzęta nadal bezkarnie się okalecza i męczy dla sportu, przyjemności, z wygody albo kulinarnej przyjemności. Oraz z powodów religijnych, przy tzw. uboju rytualnym.
W Polsce męczenie zwierząt jest przestępstwem. Jesteśmy przecież nowoczesnym i cywilizowanym krajem. Z jednym wyjątkiem – właśnie uboju rytualnego. Oszczędzę Czytelnikom drastycznych szczegółów, powiem tylko, że jest to wyjątkowo okrutna i barbarzyńska metoda:
zwierzęciu podrzyna się gardło i ma być obowiązkowo w czasie mordowania przytomne, ma być świadome cierpienia, nie wolno go ogłuszać (czego bezwzględnie wymaga polskie prawo we wszystkich innych przypadkach).
Nic przeto dziwnego, że 2002 roku Sejm wykreślił z ustawy możliwość legalnego barbarzyństwa – rytualnego uboju. Ale w 2004 roku na ten haniebny proceder dopuścił ówczesny minister rolnictwa Wojciech Olejniczak. Uczynił to sprytnie – mianowicie w rozporządzeniu regulującym… kwalifikacje rzeźników (to działanie bezprawne, bo żadne rozporządzenie nie może być sprzeczne z ustawą). Minister argumentował, że unijna dyrektywa z 1993 roku – stwierdzająca, że zwierzętom powinno się oszczędzić zbędnego bólu i cierpienia – nie ma zastosowania w przypadku zwierząt poddawanych szczególnym metodom uboju, przewidzianym przez niektóre obyczaje religijne.
Od 2013 roku obowiązywać będą nowe unijne przepisy. Już wprost i bez niedomówień stanowiące, że kraje członkowskie same decydują, czy od zasady oszczędzania cierpienia zwierzętom mogą być wyjątki. I liczne organizacje ekologiczne oraz te nieliczne traktujące serio nauczanie biedaczyny z Asyżu wystąpiły do Ministerstwo Rolnictwa o zlikwidowanie tego wyjątku. A ministerstwo odmówiło!
Poinformowało, że prośba ekologów o litość dla zwierząt została odrzucona. Bo jesteśmy krajem tolerancji religijnej!
Zaś Marek Sawicki – wybitny działacz PSL, poseł już 6 kolejnych kadencji Sejmu, miał się wyrazić, że „humanitaryzm jest humanistów” a nie zwierząt”.
Z decyzji posła ministra działacza i myśliciela Marka Sawickiego ucieszył się naczelny rabin Polski Michael Schudrich i mufti Muzułmańskiego Związku Religijnego w Polsce Tomasz Miśkiewicz. Co prawda ortodoksyjnych muzułmanów i Żydów – którzy jedzą tylko odpowiednio wykrwawione mięso – jest w naszym kraju garstka, ale jest! I ministerstwo, zgadzając się na to barbarzyństwo, wytacza najcięższe ideologiczne działa: że jest obowiązkiem demokratycznego państwa chronić interesy mniejszości, również wyznaniowych.
Co za obłuda! Czy gdyby mufti Miśkiewicz – powołując się na interpretacje Koranu – w ślad za prawodawcami z Arabii Saudyjskiej i Kataru żądał prawa do kamienowania niewiernych kobiet w Polsce poseł Sawicki i PSL przyznaliby muzułmanom w Polsce takie prawa? Oraz prawo do wielożeństwa? Oraz nakaz noszenia czadorów dla córek i żon muzułmańskich ojców? A to tylko łagodne przykłady. Są religie, które nakazują makabryczne okaleczanie małych dziewczynek i okalecza się ich jeszcze dzisiaj miliony w Afryce. Czy poseł minister Sawicki wyraziłby zgodę na takie prawa mniejszości w Polsce?
Oczywiście, że nie! Bo nie chodzi przecież o żadną ochronę praw mniejszości wyznaniowych czy etnicznych. Chodzi o wielkie pieniądze. O interes peeselowskiej klienteli. Już ponad 20 polskich rzeźni prowadzi rytualny ubój i eksportuje mięso koszerne dla żydów i mięso halal dla muzułmanów.
Ponad pół miliona krów, byków i cieląt (cielęta cierpią najdłużej) jest okrutnie mordowanych w Polsce na zlecenie i za pieniądze ortodoksyjnych wyznawców poglądu, że jest miłosierny i sprawiedliwy Bóg, który bezwzględnie wymaga od nich, aby makabrycznie torturowali zwierzęta.
Jeśli są w Polsce jacyś wyznawcy takiego Boga – niech sobie te zwierzęta w tak straszliwy sposób sami mordują! Tylko na własny wyłącznie użytek! Tajnie. Bezprawnie. I niech wierzą, że ten tak dobry i wymagający cierpienia zwierząt Bóg im ten sadyzm kiedyś wybaczy. Ale na polskie prawo niech już nie liczą. Tyle w sprawie poszanowanie praw mniejszości religijnych i etnicznych.
Natomiast w sprawie rozwijającego się niepostrzeżenie ale dynamicznie przemysłu produkcji mięsa z uboju rytualnego, powiedzieć można tylko jedno: interesów na cierpieniach zwierząt robić w Polsce nie wolno! Chciwość i pazerność, nawet poselskich kumpli, musi mieć granice!
Ministrowi Sawickiemu i całej peeselowskiej wspólnocie interesów jest to pogląd z gruntu obcy. Kiedyś bronili, jak niepodległości albo partyjnej kasy, prawa do maltretowania gęsi potrzebnych na pasztety strasburskie, prawa do trzymania niosek w barbarzyńskich klatkach, ze wszystkich sił blokowali inicjatywy zaostrzenia kontroli w ubojniach. Brzęk mamony czynił ich głuchymi na wszystko. Zresztą prawa do wiązania burków na metrowych łańcuchach też dzielnie bronili, bo co tam się będą jacyś inteligenci mieszali w sprawy niezależnego bogobojnego gospodarstwa. Jak to mawiano drzewiej na wsi: Chłop żywemu nie przepuści! Chłop potęgą jest!
Świat się jednak zmienia. Nieraz szybciej, niż PSL, jego sojusznicy i sponsorzy, ale zmienia się nieuchronnie i niepowstrzymanie. Zmieni się więc i ta średniowieczna zgoła mentalność części posłów i części wyborców, przecież nie tylko PSL.
Musimy jeść mięso. Musimy zabijać zwierzęta, bo nie jesteśmy z natury wegetarianami. Czymś się jednak różnimy od hien czy likaonów, a większość Polaków od posła Sawickiego – tym mianowicie, że jesteśmy świadomi swoich postępków, że myślimy i już nie uważamy, że zwierzę to rzecz a humanitaryzm jest tylko dla humanistów. Dlatego w cywilizowanym świecie procedury uboju zwierząt są pod surową państwową kontrolą. Dlatego w sporej części europejskich krajów ubój rytualny jest już zakazany i zabronią go niebawem kolejne państwa. Teraz przymierza się do takiego zakazu Francja, w której opinia publiczna przeżyła niedawno szok – bo okazało się, że połowa rzeźni, „dla wygody” stosuje ubój rytualny (ale we Francji żyje ponad 2 miliony muzułmanów, i to jest problem).
W tym pięknym cywilizowanym świecie, również i w Polsce, rozwija się piękna nowa idea: „Nie kupuj mięsa w nadmiarze. Nie wyrzucaj. Nie każ zwierzętom cierpieć na daremno”. Ale to już inny temat.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis