CHCIWOŚĆ

W Szkole Podstawowej nr 63, kiedy ta buda mieściła się jeszcze przy ulicy Piotra Skargi, dostawałem oferty typu: wyślij pocztówkę na adres pierwszej osoby na liście, dopisz siebie na ostatnim miejscu i dostarcz nową listę z powyższym pismem siedmiu znajomym, a otrzymasz dziesięć tysięcy pocztówek.

W trzeciej czy czwartej klasie były to pocztówki, później znaczki, a później, jak już byłem w I LO – któremu jeszcze patronował Świerczewski – złotówki. W czwartej klasie podstawówki wierzyłem w takie cuda, w siódmej podejrzewałem, że to jakiś przekręt, ale w liceum, chociaż umiałem już policzyć, ile to złotówek potencjalnie dostanę, wiedziałem, jaki to przekręt, z detalami wiedziałem.

Z zainteresowaniem więc śledziłem (niestety nie całe, siedmiogodzinne!) przesłuchanie Donalda Tuska przez Małgorzatę Wasserman i osoby jej towarzyszące w znanej komisji. Oczekiwałem, że wreszcie ktoś powie, że król jest nagi: że cały ten Amber Gold wykorzystał tylko chciwość i naiwność ludzi i ani premier Tusk, ani liczni prokuratorzy, ani Komisja Nadzoru Finansowego, ani w ogóle państwo (nawet gdyby nie było teoretyczne) nic w tej sprawie nie zawinili. Nic!

Prosta sprawa. Jeśli w bankach oferują oprocentowanie lokat na poziomie 2-3 procent, fundusze inwestycyjne obiecują może 7 procent, ale z ryzykiem, to jakże można uwierzyć, że jakiś pan J. będzie dawał gwarantowane co najmniej 15 procent od zainwestowanych środków i to bez ryzyka? Kto, pytam, może uwierzyć w takie cuda? Chyba tylko czwartoklasista z komunistycznej podstawówki, bo już dzisiejszy , obyty z internetem gimnazjalista, mógłby zwątpić.

Rozpytywałem znajomych, czy w trakcie tego przesłuchania Tuska był poruszony, bo może przeoczyłem, wątek klientów tej piramidy finansowej, ich intelektualnej potencji? Ale nie! Rząd winny, KNF winny, państwo winne, prokuratorzy badający doniesienia o przekręcie winni, a o tych, którzy nieśli pieniądze – ani słowa. Przepraszam, co chwilę  była mowa o biednych ludziach, którzy stracili z winy Tuska swoje życiowe oszczędności. A przypomnijmy: po publicznym ostrzeżeniu przez KNF przed inwestowaniem w Amber Gold, ci „biedni ludzie” nadal  tam te swoje „życiowe oszczędności” nosili.

Kiedyś premier Cimoszewicz powiedział publicznie ofiarom powodzi, że trzeba się było ubezpieczyć. Te słowa prawdy (pamiętacie: PZU – Przezorny Zawsze Ubezpieczony) wywołały falę oburzenia i kosztowały go utratę posady. Więc zrozumiałe, że ani przewodniczący Tusk, ani posłanka Wasseraman, ani żaden obecny w komisji polityk nie zechciał ryzykować kariery mówiąc:  trzeba było pomyśleć, zanim się „życiowe oszczędności” zaniosło do oszukańczej firmy (a czy właściciela tej firmy złamali prawo i czy będą siedzieć, nie ma nic do rzeczy).

Dzieje się coś bardzo dziwnego i niepokojącego. Nie przypominam sobie otóż, żeby w tej mojej przedkapitalistycznej podstawówce i liceum, któreś z kolegów czy koleżanek oszukanych przez twórcę piramidy pocztówkowej, znaczkowej czy złotówkowej  miało pretensje do nauczycieli, dyrekcji szkoły albo państwa, które wówczas naprawdę było wszechmocne i wszechobecnie opiekuńcze. Jak ktoś „dał się naciągnąć”, „został zrobiony w konia”  – to na swój rachunek. I tyle. Jak był ambitny, to się wstydził. Tymczasem dzisiaj, w dobie kultu przedsiębiorczości, inicjatywy, wolności, coraz więcej oczekiwania od państwa: że nie przestrzegało, że nie zabroniło, że nie chce pomóc, pocieszyć, zdjąć z człowieka wolność wyboru.

Ludzie dobrowolnie brali kredyty frankowe (chociaż, to prawda, banki zachęcały), dobrowolnie nieśli pieniądze Amber Gold i noszą do kolejnych, dobrowolnie rezygnują z ubezpieczeń majątkowych i innych. Dorośli ludzie, nie chciwi czwartoklasiści…

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*