Pisał Władysław Tatarkiewicz, wybitny polski uczony, filozof, historyk sztuki, myśliciel, że nie lubił podejmować decyzji. Nie dlatego, że nie wiedział co słuszne. Przyczyna jest inna: „Każda decyzja jest wyrzeczeniem się tego, co nie zostało wybrane: jeżeli decyduję się jechać do Włoch, to wyrzekam się podróży do Hiszpanii.(…) W dodatku jest tak, że odkładając decyzję, można jej nieraz uniknąć: bo wątpliwa sytuacja sama się rozwiąże” – pisał uczony w swoich „Wspomnieniach”.
A kiedy pisał te słowa – miał ponad 90 lat. Miał za sobą doświadczenie zaborów, dwóch wojen światowych, sanacji, komuny, miał za sobą fantastyczną światową karierę naukową i jeszcze w 1974 roku, mając 86 lat, wykładał estetykę w Lozannie. Więc naprawdę wiedział, co pisze. A mianowicie – że i tak będzie, co ma być, i najpewniej nie będzie najgorzej.
Z decyzjami ludzie zawsze mieli i mają kłopot. „Co nagle, to po diable” – rzecze ludowa mądrość; i słusznie rzecze, bo decyzja podjęta bez dostatecznego namysłu, bez rozważenia konsekwencji, bilansowania zysków i ryzyka – fatalną być może decyzją. Z drugiej jednakowoż strony, osiołek, któremu dano owies i siano i kazano wybrać – umarł biedak, nie mogąc się zdecydować w porę, czy zrezygnować z siana czy z owsa.
Czyli ani się nadzwyczajnie spieszyć, ani też zwlekać z decyzją nie wolno. Trzeba wyważyć, rozważyć, pomyśleć i albo zdecydować „wte albo wewte”, albo … poniechać decyzji, zdać się na zrządzenie losu, na przypadek, na traf. Tak się czynić powinno. A w życiu zazwyczaj jest tak, że albo walczymy z losem, mocujemy z przeciwnościami, tworzymy plany, spalamy w morderczej rywalizacji o honory, władzę, doczesne dobra – albo dajemy się ponieść losowi, dopasowujemy do okoliczności i do możliwości. Która strategia życia lepsza – nie mnie osądzać, ani nawet żadnemu mędrcowi.
O ile jednak w życiu prywatnym kłopoty decyzyjne niosą ryzyko sukcesu, klęski (a też choroby wrzodowej lub zawału) samemu zainteresowanemu i, ewentualnie, jego rodzinie, o tyle w życiu publicznym czy gospodarczym – sprawa jest bardziej skomplikowana. Szef fabryki, który się miota w decyzyjnej niemożności (lub kieruje w decyzjach emocjami) może fabrykę zrujnować i pozbawić pracy setki ludzi. Dlatego ludzie decyzyjni są w takiej cenie na rynku pracy.
A weźmy politykę. Weźmy problem Donalda Tuska – być za in vitro, czy być przeciw; być za zaostrzeniem antyaborcyjnej ustawy, czy za jej cywilizowaniem; być za Kartą Praw Podstawowych, czy nie być; być tu, czy być tam… Każdy dokonany wybór – to rezygnacja z drugiej opcji i jakaś liczba straconych głosów.
Premier nie lubi tracić, przeto w sprawach kontrowersyjnych premier nie podejmuje decyzji i posłowie głosują, jak chcą, nie według dostarczonej przez premiera instrukcji. To dla posłów wielka gratka, tym większa, że ustawy kontrowersyjne to są ustawy, których – w odróżnieniu od ustaw gospodarczych, finansowych itp. – sens i treść posłowie ogarniają. I oto 68 posłów PO głosowało za zakazem aborcji również w przypadkach gwałtu, zagrożenia zdrowia matki czy ciężkich wad genetycznych. 68 posłów PO głosowało razem z posłami PiS, którzy głosowali według instrukcji prezesa i ojca dyrektora.
Tak więc, nie podejmując decyzji o wydaniu instrukcji, premier podjął decyzję, że klub PO nie podejmie decyzji, czy PO jest za czy przeciw. Niech zdecydują wyborcy.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis