DEPRESJA PREZESA

Znajomy hydraulik był – co u niego jednak nieczęste –  zadowolony, nie marudził, nie stękał i nawet  kiedy pani magister zażyczyła sobie piwa z malinowym sokiem, zamiast, co już zupełnie niezwykłe,  wrzeszczeć o zbrodni, osobiście kazał jej przynieść takiego chrzczonego browara.

Pytam więc mistrza od rur i zaworów cóż takiego się zdarzyło, że w ogródku Klubo-kawiarni PRL eterem szczęścia rozświetla wrocławski Rynek.

– Ależ chętnie odpowiem – oznajmia głośno i radośnie. – Kiedyś zadzwonił do mnie wuj Czesiek i mówi, że sprytny jestem i nadaję się na prezesa ślicznej takiej spółki PKP albo jeszcze śliczniejszej z Grupy Azoty, bo prezesów tych najśliczniejszych spółek Polskiej Grupy Zbrojeniowej już mają. A ja się nie zgodziłem!

– Bo nie czułeś się, mistrzu drogi, wystarczająco doświadczony, wykształcony i kompetentny – domyśliła się pani magister.

– Ależ skąd! Droga przyjaciółko, umiejętności zarządzania mam we krwi, kierowałem przecież brygadą pogotowia wod-kan i jest to, zapewniam was, doświadczenie ekstremalne, po którym wszystko mogę. Dałbym więc spokojnie radę, ale nie chciałem. A później żałowałem, bo to jednak kupa kasy do wyjęcia, służbowe limuzyny, służbowe wille, remont zębów, wyjazdy do różnych krajów, gromada nowych przyjaciół. Ale po wyznaniu prezesa Obajtka, że zgoda na kierowanie taką gów…ą postkomunistyczną spółką to był wielki błąd, wiem, że słuszna była wtedy moja decyzja. Kamień z serca, szczęście.

Pogratulowaliśmy hydraulikowi mądrej decyzji sprzed lat. Nie każdy potrafi oprzeć się pokusie, o nie! Posłuszni wezwaniom matki partii, ludzie rzucali porządne posady nauczycieli, aby kierować fabryką czołgów, zostawiali swoje sklepiki z rybkami, aby męczyć się prezesurą zarządu lotniska, rezygnowali ze spokojnej posady w gminnym MOPS, aby podjąć ciężki trud kierowania marketingiem wielkiego banku. Zamieniali spokojne rodzinne życie na pełne wyzwań, stresów i zmartwień. Pewnie wszyscy teraz żałują.

– No i te stada węszących prokuratorów, te komisje śledcze, zgroza – westchnęła pani magister.

– Oj tam, oj tam, to drobnostki – machnął ręką hydraulik. – Wyrwana kasa bezpiecznie schowana w rodzinnych interesach, ewentualne dochodzenia, a tym bardziej procesy będą trwały latami, nie ma się czym przejmować. Dorobić można też posłując w Unii. Gorsze są psychiczne szkody. Jeśli gość był gminnym księgowym i został prezesem hutniczo-górniczego koncernu, albo z politologicznym wykształceniem budował największe w Europie lotnisko wraz tysiącem kilometrów kolejowych linii, to proszę sobie wyobrazić, jak się teraz ci zredukowani czują? Koszmar psychiczny, murowana depresja.

– To prawda – włączyłem się do rozmowy. – Jednakowoż mogą pójść na psychoterapeutyczną terapię albo na posła do Parlamentu Europejskiego. Więc nie to jest najgorsze. Najgorsze, że tym wybitnym jednostkom może być żal zablokowanych szans na światową karierę. Myślę, że tego najbardziej żałuje prezes Obajtek.

– To prawda. Słyszałem, że kiedy jeszcze był wójtem w Pcimiu, starały się o niego Shell i Total, ale jako patriota wybrał ten postkomunistyczny Orlen i męczył się w tym, za przeproszeniem, szambie. A mógł spokojnie wójtować w tym Pcimiu, z wujem robić interesy i czekać na lepsze propozycje – zgodził się hydraulik.

– Ależ ten Total czy Shell, a choćby Saudi Aramco, mogą i teraz pana Obajtka zatrudnić – powiedziała pani magister, naiwna kobieta, nieznająca zasad rządzących światem wybitnych prezesów. Hydraulik zaśmiał się, zamówił przyjaciółce jeszcze jedno piwo i wyjaśnił zasady:

– Moja kochana, ci partyjni wybrańcy mają w kontraktach, oprócz sowitej odprawy, zakaz pracy w konkurencji. Chodzi o to, aby nie dzielili się swoją wiedzą i doświadczeniem. Płaci się im za to przez lata przyzwoite pieniądze. Shell, Total muszą się więc obejść smakiem. Pewnie dlatego tak cierpi dzisiaj prezes Obajtek. A przede mną nadal kariera otwarta!

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*