DRINK

Żona znajomego upadła tak nieszczęśliwie w swojej łazience (nie pierwsza to i nie ostatnia ofiara kafelków), że uderzywszy głową o umywalkę, pozbyła się na chwilę świadomości, a po odzyskaniu owej ledwo poznawała swojego męża. Ów zaś wpadł w paniczny stupor i zaproponował żonie drinka. Dopiero gdy ta osobliwa terapia została wzgardliwie odrzucona – zabrał ranną na SOR.

Opowiadam tę historię moim przyjaciołom – pani magister i wybitnemu hydraulikowi – i pytam ich, co sądzą o tym drinku na ranę, czyż to nie czysty gender?

– Mój drogi, dobry drink jest dobry na wszystko, również na rozbitą głowę baby, i wiedziały o tym feministki zanim gender nastał – machnął ręką hydraulik. – Gdyby pański kolega nie był taki tęczowy, zaproponowałby ugnieciony chleb z pajęczyną, staropolski, tradycyjny, niezawodny środek na rany.

– A jak ich przyjęto na SOR ? – zainteresowała się pani magister sięgając po kawę latte

Odpowiedziałem, że znajomy mój spędził tam czternaście godzin, normalna rzecz, nic interesującego, w każdym razie nie do zagajenia small-talk przy browarze. Co innego z drinkiem ordynowanym przez męża na ranną głowę żony, to jest temat …

– To prawda – przyznał hydraulik.

– Czternaście godzin z raną głowy spędzonych w tłumie chorych, jęczących, to nie jest temat? – zawołała pani magister. – Czyście rozum postradali? 

– Nic nie postradaliśmy, kochana, wręcz przeciwnie, jesteśmy w głównym nurcie publicznej debaty. Czyż w ostatnich kampaniach wyborczych mówiono o służbie zdrowia? Albo edukacji, polityce zagranicznej, albo podatkach? Te tematy nie istniały! Dyskutowaliśmy, wybierając rząd i prezydenta, o gender, ideologii LGBT, o wstawaniu z kolan, i tabletkach na zmianę płci serwowanych przez seksuologów. Nikogo czternastogodzinne wizyty na SOR-ach nie obchodziły. Ani ludzi, ani rządu.

W tym miejscu hydraulik duszkiem wypił szklanicę Tyskiego, zawołał o następną i po chwili zastanowienia dodał: – Ten znajomy mógł się udać do prywatnej przychodni i nie byłoby sprawy. Płacisz i nie czekasz czternaście godzin, a możesz płacić, bo władza daje pieniądze. Tak to działa i taki system wyborcy ochoczo zaakceptowali.

– Ja nie – mruknęła pani magister, ale cichutko, bo uszy są wszędzie, wróg czuwa, co nasza przyjaciółka wie z plakatów oglądanych w swojej młodości.

– Nasiąknięta jest pani, proszę mi wybaczyć, marksistowską koncepcją, że byt kształtuje świadomość – kontynuował hydraulik, sięgając po przyniesioną przez kelnera szklanicę – a to koncepcja błędna. Bo nie społeczny byt, ale społeczna narracja kształtuje społeczną świadomość. Marks nie znał Internetu, tabloidów, telewizji publicznej i TVN, to i głosił ten Marks bzdury. Świat realny, o czym zresztą wspominają fenomenolodzy, nie ma znaczenia, bo najważniejsze są osobiste przeżycia, wrażenia, czyli subiektywne poznanie.

– Co pan bredzi? – przestraszyła się pani magister.

– Nie bredzę, tylko wyjaśniam. Czyż nie mówi się dzieciom: uczcie się, bądźcie pracowite, to dojdziecie do czegoś w życiu. To też tylko narracja, równie piękna i równie prawdziwa, jak telewizyjne opowieści o polujących na dzieci stadach seksualnych edukatorów. Przecież nie nauką i pracą ludzie się bogacą! Na partyjnych nominatów, a nie fachowców, czekają posady w radach nadzorczych i zarządach spółek, agencji i fundacji państwowych, przyjazne przychodnie i kliniki, a kiedyś nawet sklepy, łaskawi prokuratorzy i opiekuńczy policjanci.

– Marność, wszystko marność i kłamstwo, czyż taki jest świat realny? – zasmuciła się pani magister.

– Taki jest, o jakim pani lubi słuchać – odrzekł mistrz rur i  zaworów. – Opowieść o drinku, który ma leczyć, milsza jest od opowieści o szpitalnych przeżyciach. Pan redaktor robi w propagandzie, to wie…

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*