Wrocławska straż miejska otrzymuje kilka wezwań dziennie do mieszkań, w których pali się śmieciami. Interwencje zgłaszają zaniepokojeni sąsiedzi.
Ekopatrol, który zajmuje się nielegalnymi wysypiskami, szambami czy paleniem odpadów komunalnych, powołano rok temu. Wrocławski oddział tworzy 30 osób. Każdy strażnik działa w wyznaczonym rejonie miasta.
– Ludzie zawiadamiają nas, gdy zauważą podejrzany dym. Wielu dzwoni, gdy poczuje zapach chemikaliów. Na miejscu staramy się dotrzeć do źródła, czyli znaleźć osobę, która spala śmieci. Przy piecu często znajdujemy fragmenty mebli pokrytych politurą lub rzeczy z tworzyw sztucznych – opowiada Agnieszka Sarnik, kierowniczka wydziału ochrony środowiska ekopatrolu.
Straż ma specjalny dokument wydany przez prezydenta Wrocławia upoważniający do wejścia na każdą posesję, ale jeszcze nie było sytuacji, że lokator nie wpuścił ekopatrolu.
W pobliżu pieca strażnicy często znajdują przygotowane do spalenia rzeczy. Na ludzi nie działa naukowe tłumaczenie, że z plastików wydziela się trujący dym. Najskuteczniejsze jest proste tłumaczenie, np.: ludzie, umrzecie na raka!
– Sporo lokatorów przyznaje się, czym pali. Wszystko z powodu biedy. Zapamiętałem interwencję w mieszkaniu, gdzie w łóżku leżała umierająca kobieta. Jej mąż wydał ogromne pieniądze na leczenie, a później nie miał na zakup węgla – mówi Mirosław Lisiak, zastępca w ekopatrolu.
Dziś sporo ludzi kupuje fatalnej jakości węgiel. Podejrzliwość budzi kolor dymu w czasie rozpalania – sąsiedzi w takim wypadkach zawiadamiają strażników. Ekopatrol kilka razy przyjeżdżał na interwencję do pewnego właściciela warsztatu samochodowego w Śródmieściu:
– Żółty dym z komina wystraszył sąsiadów. Podczas wizyty mężczyzna pokazał nam legalnie kupiony ekogroszek. Niestety, był on wadliwy i powodował ogromne zadymienie okolicy – dodaje ekostrażnik.
Część lokatorów spala odpady w nocy. To powoduje, że trudniej ustalić winowajcę. Kilka lat wcześniej urzędnicy wpadli na pomysł, aby pobierać popiół i poddawać go analizie chemicznej, to jednak nie wypaliło ze względu na ogromne koszty badań. W rezultacie strażnicy dziś „wizualnie” sprawdzają resztki w palenisku.
Przed paleniem śmieciami przestrzegają też kominiarze.
– Podczas spalania sklejek pokrytych politurą lub gumy wydzielają się gryzące dymy. W przewodzie kominowym zalega szklista maź, która zatyka kanał kominowy – ostrzega Grzegorz Turzewski z dużej wrocławskiej spółdzielni kominiarskiej. – Palenie plastikami rozszczelnia piece kaflowe. A toksyczny dym fatalnie wpływa na samopoczucie domowników, objawy mogą być widoczne po kilku godzinach.
Piece niszczą również pampersy i kolorowe gazety. Szczególnie niebezpieczne są brudne szmaty nasączone smarami lub rozpuszczalnikami. Nagromadzone w jednym miejscu mogą spowodować samozapłon.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis