Bank, w którym konto mam od ponad 40 lat, przysłał mi mailem ofertę: koniecznie weź pożyczkę, specjalnie dla Ciebie, bardzo tanio, zero prowizji, zero kosztów, tylko 20,61 proc. Nie potrzebuję kredytu, ale policzyłem, że gdybym wziął 10 tysięcy na trzy lata, to zapłaciłbym bankowi ponad 13,5 tysiąca, ale prawdopodobnie, uwzględniając ubezpieczenia itp. – ponad 15 tysięcy. Rzeczywiście tanio.
Pomyślałem, tak się robi biznes! Za trzyletnią lokatę 10 tysięcy ten bank płaci klientowi 315 złotych, pożyczając więc te pieniądze potrzebującemu zarabia dobrze ponad 3 tysiące. Na szczęście akurat nie jestem potrzebującym, przeto zadowoliłem się banalną refleksją: jak to dobrze być bankierem. Od czasów Ramzesa zresztą do dzisiaj, chociaż dzisiaj – co przez wieki było nie do pomyślenia – bankier może zostać nawet premierem.
O ile jednak ta skierowana do mnie oferta mojego banku była racjonalna, normalna, zgodna z duchem wszechwładnej konsumpcji, prawem i obyczajem, o tyle przysłana mi mailem następna oferta pożyczki wprawiła mnie jednak w osłupienie. „1500 złotych bez ukrytych kosztów. Liczysz na komfort? – napisała mi bardzo znana z reklam telewizyjnych i prasowych firma – Pożycz do 1500 złotych i spłać nawet do 60 dni”. A poniżej stało jak byk – RRSO 328,03 proc (RRSO to rzeczywisty roczny całkowity koszt kredytu, ustawa nakazuje ujawniać ten szczegół).
Co więcej, firma ta podała przykład: że jak pożyczę u nich 550 złotych, to pod dwóch miesiącach zapłacę im tylko 698,50 zł, bo oprocentowanie wynosi 0 procent! A firma zadawala się skromną prowizją – niespełna 150 zł za tę drobną przysługę. Zaciekawiło mnie, dlaczego ktoś przedstawia mi tak skandaliczną propozycję, czy mają mnie za idiotę?
Myślałem nad tym, i oto znalazłem odpowiedź. U wziętego dzisiaj filozofa z Harwardu, profesora Daniela Denetta, w książce poświęconej ewolucji umysłu „Od bakterii do Bacha”. Omawiając ciekawe manipulacje, którym się poddajemy, profesor przypomina, jak to tysiące ludzi uwierzyło mailowej prośbie księcia Nigerii, który chce przekazać fortunę i potrzebuje drobnej finansowej pomocy. I nawet Amerykanie, Niemcy i Francuzi wpłacali gotówkę na podane konto!
I pisze Daniel Denett: „Aby zminimalizować koszt złapania na haczyk ofiary, początkowa przynęta zostaje zaprojektowana tak niedorzecznie, że tylko bardzo tępa, wychowana pod kloszem, łatwowierna osoba weszłaby w to na poważnie. Krótko mówiąc, w oszustwo wbudowano sceptyczny filtr, dzięki któremu wysiłki można skoncentrować na najsłabszych ofiarach”
Jasne! Nadawca oferty pożyczki za 328 procent nie do mnie ją kieruje; on z góry mnie wyklucza z grona potencjalnych ofiar, nie chce nawet, żebym mu zawracał głowę i zajmował czas. Tak formułuje komunikat, żebym ja – i kilka milionów mnie podobnych – wzruszyło ramionami. Chce, żeby się odezwali tylko ci, którzy tę ofertę potraktują poważnie.
I to działa. Kiedy na przykład słyszę ministrów polskiego rządu, którzy mówią, że Unia Europejska uruchomić chce artykuł 7 Traktatu i ewentualne sankcje, bo Polska chce budować w polskiej stoczni wielki prom i jeszcze większe lotnisko – to wiem, że ten komunikat nie jest skierowany do mnie i nie do polityków Unii Europejskiej ani Komisji Weneckiej; nie do tych, którzy uznają ten argument za kpinę ze zdrowego rozsądku i nie będą się nawet nim zajmować, czyli zawracać głowy nadawcy. Jest skierowany do tych, którzy go potrzebują. I trafia bezbłędnie. Filtr jest skuteczny.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis